Gentleman. Podręcznik dla klas wyższych" – tytuł książki Adama Granville'a może budzić obawę, że mamy oto kolejną dętą książkę o elegancji i dobrych manierach. Klasy wyższe? Jakie klasy wyższe? Ledwo dorobiliśmy się średniej. Niech nas nie zmylą pozory. Książka oferuje znacznie więcej niż porady, jak wiązać krawat i z której strony położyć widelczyk do tortu. To także w niej znajdziemy, ale i znacznie więcej. Ta solidna, obszerna i ciekawa pozycja napisana jest szerokim piórem, lekko, dowcipnie, z doskonałą znajomością tematu. Bardziej praca socjologa, a czasem historyka niż specjalisty od etykiety. 450 stron esejów obejmuje różne strony życia społecznego, rodzinnego, towarzyskiego.
Znajomość reguł klasy wyższej wskazuje, że te kręgi są autorowi dobrze znane. Tylko gdzie one jeszcze istnieją? Zapewne w Austrii, gdzie, jak wskazują poszlaki, mieszka dr Adam Nowak-Krogh alias Adam Granville, były informatyk, obecnie ekspert stylu życia. Publikował w magazynach, udzielał się w telewizji. Napisana po polsku książka „Gentleman. Mam zasady", nad którą autor pracował sześć lat, ukazała się kilka lat temu. Teraz w wydawnictwie Bosz ukazuje się jej drugie wydanie jako „Podręcznik dla klas wyższych".
Czyżby piszący o sobie: „niemieszkający w Polsce i niemający polskiego obywatelstwa", autor doszedł do wniosku, że klasa wyższa w Polsce już powstała? Na pewno Granville daje dowód, że zna realia polskiej rzeczywistości lepiej niż wielu naszych rodaków. Dlaczego więc pisze pod pseudonimem? „To bardzo niedżentelmeńskie, tak podglądać i relacjonować życie dżentelmenów" – powiedział w wywiadzie udzielonym Agnieszce Świst Kamińskiej. „Jest rzeczą naturalną, że chce się wiedzieć, kim jest autor, czytanie książki to przecież dialog z autorem. Względy towarzyskie nie pozwalały mi jednak na występowanie pod prawdziwym nazwiskiem, nie mógłbym wtedy opisywać różnych rzeczy jako insider. Proszę usprawiedliwić mnie wobec czytelników".
Ale czy zarzucając nas setkami reguł, przepisów, kodeksów, nienaruszalnych zasad pan Granville nie przebywa przypadkiem w rzeczywistości alternatywnej? Można się domyślić, że gdzieś naprawdę istnieje świat, w którym dama nie może podać swego adresu na wizytówce, żeby nie być posądzoną o najgorsze, i w którym każdy dżentelmen posiada ulubioną markę cygar. Przy czym, jeśli założyć, że wszystkich instrukcji nie potraktujemy z całkowitą powagą, to lekturze tej uroczej książki nie sposób się oprzeć. Oferuje ona błyskotliwą podróż w krąg zaginionej cywilizacji, przypomina przyjemności płynące z przebywania w eleganckim i honorowym świecie, zapewnia przy tym doskonałą zabawę.
Słowo „gentleman" w naszej rzeczywistości brzmi cokolwiek dęcie. Trochę lepiej spolszczone „dżentelmen", ale i to wydaje się pretensjonalne. Gdzież ci prawdziwi? Ziemiaństwo i arystokrację – jak wiadomo – wykończono w czasie wojny i niedługo po niej. Peerelowska urawniłowka trwała ponad 40 lat, chociaż aspiracje do klasy wyższej w polskim społeczeństwie drzemały pod socjalistyczną kołdrą. Serialowy czterdziestolatek powiesił sobie portret przodka, chcąc podnieść swój status przed wizytą ministra. Jak tylko transformacja pozwoliła na zakładanie prywatnych biznesów i zarabianie większych pieniędzy, aspiracje spuchły. Mówiono o genealogiach, budowano dworki, wszak, jak wiadomo, w Polsce każdy pochodzi ze szlachty. W latach 90. pojawili się pierwsi rodzimi biznesmeni, ci w za długich płaszczach i legendarnych już białych skarpetkach.