Włosi zachłysnęli się pierwszą częścią wielkiej trylogii Antonia Scuratiego „M. Il figlio del secolo" („M. Syn stulecia", wydawnictwo Bompiani) i na nowo odkryli, że przeszłość jednak istnieje. Ta fabularyzowana opowieść o życiu Mussoliniego święci triumfy w całym kraju, a niedawno została wyróżniona niezwykle prestiżową nagrodą Strega.
Wielu recenzentów prawie jednogłośnie orzekło, że to, co było prawie 100 lat temu, a co opisał Scurati, bardzo przypomina to, co jest dzisiaj. A mit Mussoliniego (czy też może raczej fantazmat), który jest w tym kraju żywy, przestał być nareszcie mitem i stał się, dzięki tej książce, prawdziwą historią, którą Włosi na co dzień raczej się nie interesują.
To kraj paradoksów, w którym zna się na pamięć aforyzmy Marka Aureliusza, ale już (na przykład) tragedia na Istrii, gdzie w latach 1943–1945 wojska jugosłowiańskie wraz z normalnymi mieszkańcami wymordowały ok. 5 tys. Włochów, wrzucając ich do tak zwanych fojb, czyli głębokich jaskiń krasowych, jest zapoznana może nie totalnie, bo historycy wykonują swoją pracę, ale bardzo.
Książka Scuratiego, chociaż nie podsuwa nowych tropów, nie zmienia głównych interpretacji, ale dodaje jedynie mniej znane fakty z życia dyktatora, mówi o czasach faszyzmu bez emocji i pokazuje Duce jako zwyczajnego człowieka, ze swoimi wadami i nielicznymi zaletami. Mussolini nie uwodzi. Uwodzi za to Scurati, który skomponował swoją opowieść jak fabularyzowany dokument filmowy, momentami bliski nawet poezji, pełen niewymuszonych i pięknych aforyzmów: „Kiedy grzebią twój cień na ulicy, ludzie szukają ciebie".
* * *