Soderbergh raz obraża się na hollywoodzki przemysł i przechodzi na emeryturę, mówiąc, że kino straciło swój dawny potencjał. Kiedy indziej powraca z nowym pomysłem, znajdując bezpieczną niszę na mniejszym ekranie, bo właśnie tam łatwiej ostatnio o podjęcie ryzyka. Sukcesami okazały się choćby wyprodukowany przez HBO „Wielki Liberace" (2013) czy powstały dla stacji Cinemax serial „The Knick" (2014–2015).




Współpracę z Netflixem Soderbergh rozpoczął od „Wysokich lotów" (2019) traktujących o zawieszeniu rozgrywek w NBA. Z kolei „Pralnia" skupia się na wycieku dokumentów z rajów podatkowych w 2016 r., aferze Panama Papers. Film zaczyna się od historii Ellen (Meryl Streep), która w wyniku tragicznego wypadku traci męża. Próbując bezskutecznie otrzymać odszkodowanie, wpada na trop oszustwa na ogromną skalę, choć wciąż paradoksalnie mieszczącego się w granicach prawa. Chodzi bowiem o obchodzenie podatków, pomysł ściśle amerykański – jak komentuje jeden z bohaterów filmu. Gdyby ograniczyć się do tego wątku, całość mogłaby wypaść bardzo udanie.

Niestety, Soderbergh postanowił stworzyć swoją wersję „The Big Short" Adama McKaya z 2015 r., wprowadzając parę skrajnie irytujących narratorów pajaców granych przez Gary'ego Oldmana i Antonio Banderasa, którzy stają się przewodnikami po świecie finansowych przekrętów. Wypada to nieudolnie i chaotycznie, liczba postaci oraz ich perypetie przytłaczają, przez co film rozczarowuje na każdym z możliwych poziomów, najbardziej zaś jako satyra.