Czego może nas jeszcze nauczyć to, co wydarzyło się w Polsce w Gdańsku w sierpniu 1980 r.? Wartości uniwersalne, którymi żywi się historia ludzkości, istnieją zawsze i wszędzie. Ale są takie czasy, gdy pewne wartości stają się dla nas szczególnie wyraźne. Wychodzą poza sferę intelektualnej abstrakcji, konkretyzując się w życiu jakiegoś narodu.
Bodaj Max Scheler powiedział, że wartości nie są tylko – jak twierdził marksizm – nadbudową ekonomii. Wartości istnieją – mówi Scheler – ale są słabe, nie mają mocy sprawczej. Są podziwiane, lecz nie napełniają brzucha. Ale zdarzają się takie czasy, kiedy wkraczają do historii. Nagle i niespodziewanie nabierają siły wypływającej z nieodpartego dążenia, niezbędnego do życia bardziej niż chleb. Zdarza się czasem, że palec boży wkracza do historii i radykalnie zmienia wszystkie kryteria, według których ją oceniamy. Wtedy historia staje się doświadczeniem wyzwolenia. Tak właśnie stało się tu: w Gdańsku, a potem w Warszawie, we Wrocławiu, w Krakowie i Lublinie, od Bałtyku aż po Podhale.
W czasach przygnębienia, gdy władza dominuje w historii – władza przemocy czy władza pieniądza – istnieje silna pokusa, by się poddać. Pojawia się wtedy pytanie: „co to jest prawda?”. Czy istnieje prawda stojąca ponad prawdą władzy? Czy dla tej prawdy warto znosić upokorzenia i cierpieć?W latach, gdy powstawały zalążki „Solidarności”, w sąsiedniej Czechosłowacji Vaclav Havel pisał znakomity esej pod tytułem „Siła bezsilnych”. Tą siłą jest prawda. W początkowym okresie komunizmu totalitarna władza chciała narzucić swoją prawdę. Później, kiedy rozwiało się jej złudzenie posiadania tajemnicy ludzkiego szczęścia, podstawą totalitaryzmu stało się zaprzeczenie prawdy. Tak przynajmniej tłumaczy Havel. Pod koniec lat 70. komunistycznej władzy nie zależy już na tym, by naród wierzył w prawdę komunizmu. Niech tylko ludzie udają, że wierzą, niech zrezygnują z sądzenia przez pryzmat prawdy, a osądzają tylko pod kątem zysku i indywidualnej korzyści – to wystarczy.
„Solidarność” zbuntowała się wobec władzy, która nie była już władzą totalitarną. Była władzą posttotalitarną. Havel wyjaśnia to na przykładzie napisu w witrynach sklepów warzywnych. Kierownikom tych sklepów nakazano wywiesić hasło: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się”. I wszyscy sprzedawcy posłusznie je wywieszali. Czy naprawdę jedność proletariuszy świata leżała im na sercu? Wcale nie. Wieszali hasło ze strachu, po to, żeby uniknąć represji i kłopotów. Czy władza dawała się oszukać uległości sprzedawców? Wcale nie. Ale zmuszając ich do wieszania hasła, w które nie wierzyli, upokarzała ich ludzką godność. Godząc się na przytaknięcie kłamstwu, oduczali się wierzyć w prymat prawdy.
Prawda gdzieś pewnie jest. Tylko że jest słaba, nie należy do tego świata. W tym świecie nie liczy się prawda, lecz siła. A siła należała do reżimu. Zrezygnowanie z prawdy potwierdza moc silnych. Prawda nie może pozbawić możnych siły, ale zmusza, by tę siłę legitymowali wyższą racją. Skoro nie są do tego zdolni – delegitymizuje ich.