[srodtytul]Zmiana, w którą można uwierzyć[/srodtytul]
Sześć lat temu Blagojevich, były prokurator, dochodził do władzy pod hasłem walki z korupcją z grupami interesów oraz ogólniej – pod znajomą skądinąd zapowiedzią zmiany i odnowy. – Gubernator musi mieć wolę walki z grupami interesów. To oznacza potrząśnięcie systemem, który służy samemu sobie, a nie ludziom – mówił podczas wystąpienia w hucie, w której niegdyś pracował jego serbski ojciec. Zapowiadał politykę ponad podziałami.
Jego rywalem był republikanin Jim Ryan, który na swoje nieszczęście miał takie samo nazwisko, co odchodzący w atmosferze korupcyjnego skandalu gubernator George Ryan, odsiadujący zresztą obecnie swój wyrok za kratkami. Przedwyborcze sondaże wskazywały na to, że wielu wyborcom jeden Ryan mylił się z drugim. Blagojevich skrzętnie to wykorzystał.
To była złota epoka Blago. Od tamtej pory jego notowania spadały z roku na rok, by osiągnąć ostatnio historyczne dno – wedle niedawnych sondaży tylko 13 procent mieszkańców Illinois miało dobre zdanie o pracy swego gubernatora. Jakby tego było mało, wokół Blago zaciskała się pętla prokuratorskiego dochodzenia. Niemal od samego początku jego gubernatorskich rządów ambitny prokurator Fitzgerald gromadził przeciwko niemu dowody. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały, że oskarżenie jest blisko. Blago miał coraz mniej czasu.
10 listopada, gdy jego doradcy zaczęli mu sugerować, że z dealu z Obamą może nic nie wyjść i że być może będzie musiał trochę się przyczaić przez najbliższe dwa lata, Blago eksplodował.
– Dać temu skurwielowi jego senatora! Tak za nic? Niech sp... – wściekał się, zapewne ku uciesze podsłuchujących go agentów FBI. W jego głowie zaczęła dojrzewać inna możliwość: opcja nuklearna, pójście na całość.
Poważnie rozważał możliwość mianowania samego siebie do Senatu USA. Jak czytamy w akcie oskarżenia, idea była dla niego atrakcyjna z paru powodów. Jako senator łatwiej mógłby obronić się przed ewentualnymi oskarżeniami korupcyjnymi, poszerzyłby swe kontakty w świecie biznesu i być może udałoby mu się załatwić dla żony posadę lobbystki.
Parę dni później Valerie Jarrett ogłosiła, że nie zamierza ubiegać się o miejsce po Obamie. Blago do końca był jednak przekonany, że to tylko taktyczne rozgrywki. Że ludzie Obamy w końcu dadzą mu to, o co prosi. Do końca rozważał też senacką autonominację.
Dwa tygodnie przed aresztowaniem Blagojevicha najbliższy doradca Obamy David Axelrod na pytanie, czy prezydent elekt kontaktował się z gubernatorem w sprawie obsady zwalnianego przez siebie mandatu, odparł: – Wiem, że rozmawiał o tym z gubernatorem i padło parę różnych nazwisk, w tym takie, które bardzo odpowiadają prezydentowi elektowi.
Po zatrzymaniu Blagojevicha Obama wyraził oburzenie i smutek. Wezwał gubernatora do ustąpienia i zapewnił, że ani on, ani nikt z jego najbliższych doradców absolutnie nie kontaktował się z Blagojevichem w sprawie nominacji.
Sam gubernator wyszedł z aresztu za kaucją wysokości 4,5 tysiąca dolarów i w czwartek podjął normalną pracę. Jest dobrej myśli. Technicznie wciąż jest gubernatorem i decyzja o mianowaniu następcy Baracka Obamy w Senacie USA nadal należy do niego. Do wyborów roku 2016 zostało jeszcze sporo czasu.