Munawar Ahmad był lekarzem. Kiedy nie miał pacjentów, zwykle czytał Koran. Pewnego dnia czekał na chorego. Nagle otworzyły się drzwi. Padły strzały prosto w głowę. Krew z rany polała się na otwarte karty świętej księgi muzułmanów. Munawar Ahmad miał 39 lat.
Wiele osób z jego rodziny spotkał podobny los. Są muzułmanami z reformatorskiego odłamu islamu Ahmadija prześladowanymi przez tradycyjną większość w Pakistanie. Kuzyn zamordowanego lekarza od kilku lat żyje w Polsce. Uciekł z Pakistanu. Sam przeszedł tam gehennę.
Siedzimy na piętrze cichego domu w warszawskich Włochach. Na ścianach portrety kalifów Ahmadija. Skromnie i chłodno. Rehman Attuar, 42-latek, który ożenił się z Polką. Chcą tu zostać. Jest bardzo uprzejmy i miły. Uśmiecha się, kiedy tylko nie rozmawiamy o Pakistanie.
Ta koszmarna wiadomość o Piotrze Stańczaku zamordowanym przez pakistańskich talibów wszystko mu przypomniała. – Attuar bardzo to przeżył. Nie mógł spać. Wróciły mu zmory przeszłości – mówi Joanna, jego żona. Napisali oświadczenie, że muzułmanom Ahmadija jest bardzo przykro. Że islam w swej istocie jest pokojową religią. Że potępia to nieludzkie i barbarzyńskie działanie.
Ahmadija za cel stawia sobie rozpowszechnianie sposobami pokojowymi odrodzonych wartości wczesnego islamu. Jego wyznawcy wyrzekają się przemocy. Prowadzą bardzo intensywną działalność misyjną. Są obecni już w 160 krajach. To najszybciej rozwijający się odłam islamu. Według różnych danych liczy sobie od kilkunastu do 200 milionów wiernych na całym świecie. Ale w kraju, w którym się narodził, są prześladowani.