"Nie łudźmy się. Finały mistrzostw świata nie nadają życiu sensu - studzi przedmundialowy zapał Dariusz Rosiak w otwierającym najnowszy numer Plusa-Minusa tekście [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,492695_Uff___jak_goraco___czyli_afromundial.html" "target=_blank][b]"Uff, jak gorąco, czyli afromundial"[/b][/link][/b]. "Piłka nożna jest w istocie grą towarzyską, która z upływem lat staje się coraz bardziej wyrafinowana i skomplikowana, ale ciągle jest tylko grą – nie jest przedłużeniem wojny innymi metodami, nie zapowiada pokoju między wrogami, nie stanowi wyznacznika rozwoju cywilizacyjnego danego państwa. To zwykle ludzie spoza futbolu nadają mu potem dodatkowe znaczenia."
Rosiak przytacza przykłady mitów, w których futbol posłużył do uatrakcyjnienia medialnych opowieści o polityce i wskazuje, jak niewielki ślad po mistrzostwach pozostał w krajach, które miały się jakoby całkowicie zmienić dzięki piłkarskiemu świętu.
Ale to nie znaczy, że nie ma się czym ekscytować. "Piłka nożna nie zmienia świata ani życia ludzi, ale posiada unikalną cechę, która sprawia, że w jej otoczeniu życie nabiera nowych barw i znaczeń. Tą cechą futbolu jest jego potencjał narracyjny. Wszystkie wielkie imprezy, wszystkie wielkie mecze to wspaniałe historie. W ramach banalnych prawd: „piłka jest okrągła, a bramki są dwie”, „każdy mecz ma dwie połowy”, kryje się cała galaktyka znaczeń, splotów okoliczności, scenariuszy. Zwłaszcza w Afryce, zwłaszcza w RPA to narracyjne bogactwo sportu jest bardzo widoczne. W 1995 roku, podczas finałów Mistrzostw Świata w rugby Nelson Mandela ubrany w koszulkę reprezentacji RPA w jednej chwili zmienił tok narracji w kraju. Dotąd czarni, dla których rugby było sportem zarezerwowanym dla białych, kibicowali każdej drużynie grającej przeciwko RPA. Od pobłogosławionego przez Mandelę zwycięstwa RPA w 1995 roku wszyscy byli razem. Podobnie rok później, gdy piłkarze RPA wygrywali Puchar Narodów Afryki.
Tegoroczne finały nie zlikwidują problemów gospodarczych RPA. Nie jest też wcale pewne, czy wizerunek kraju zyska, czy też ucierpi na organizacji mistrzostw. Jednak koncentrowanie się wyłącznie na skutkach biznesowych czy wizerunkowych mundialu mija się z celem. W istocie RPA nikomu nie musi dowodzić, że jest krajem pierwszego świata. Historia, którą RPA opowiada światu przy okazji tych mistrzostw, jest historią przemiany społeczeństwa, w którym 20 lat temu 90 procent ludności żyło pozbawione podstawowych praw, w wolny naród, który sam wybiera drogę radzenia sobie z własnymi problemami. Nikt ich do niczego nie zmuszał, sami wybrali. Sami wygrają albo sami polegną. Bo mit, zwłaszcza mit piłkarski, umiera ostatni".
A o czym opowiemy światu w 2012 roku? - pyta na koniec Rosiak, a odpowiedź stanowi pointę jego artykułu