Kilka tygodni temu wysunął pan pewną tezę o tym, jak Holokaust jest dziś postrzegany i jaką pełni rolę. Zarówno pana wnioski, jak i niektóre z pana założeń, wzbudziły moją ostrą niezgodę. Szczerze mówiąc, wywołały wpierw osłupienie, a potem gwałtowny sprzeciw. Skoro sprawa jest ważna, chciałabym parę słów o niej napisać.
W tekście „Czego nie rozumiał McCartney” („Rz”, 3.07.2010) pisze pan o wypowiedzi Paula McCartneya, w której porównuje on sceptyków podważających globalne ocieplenie do negacjonistów. Słowa muzyka podobno wywołały oburzenie; zarzucano mu pomniejszanie Holokaustu. Pana, jak pan pisze, ten zarzut nie dziwi, ponieważ zauważył pan, że „Holokaust dawno już przestał być tylko niewątpliwym faktem historycznym”; zyskał status „wydarzenia absolutnego” i „stał się dla zachodnich elit tym, czym dla chrześcijan była śmierć Chrystusa: wydarzeniem ustanawiającym nową moralność, nową formułę człowieczeństwa”. McCartney jednak, biedaczyna, jakoś tego nie dostrzegł; dla niego było to „tylko przeszłym zdarzeniem”. Traktowanie Holokaustu jako faktu historycznego równego innym to, pisze pan, „dla wielu za mało”; oburza ich, że McCartney chciał globalnemu ociepleniu „przypisać ów absolutny, nieporównywalny z niczym charakter, jaki w cywilizacji zachodniej zyskał Holokaust.”
Ideolodzy globalnego ocieplenia (zaczynam od nich, żeby mieć z nimi spokój, bo akurat tym razem nie o nich mi chodzi) już od dawna mówią o „negacjonistach” ocieplenia. Oburzenie, jakie tym sformułowaniem (słusznie) z początku wywoływali, zmniejszyło się nieco, bośmy się już do tego przyzwyczaili i ludzi, którzy tak mówią, traktujemy jako szaleńców, fanatyków, kretynów lub po prostu ludzi złej wiary. Że McCartney się do nich przyłączył i zaczął to powtarzać (bo sam raczej nie wymyślił) – to ani szczególnie nie dziwi, ani nie oburza, chyba że się go ma za wzorzec zdrowego rozsądku i głębokiego myślenia. Ufam jednak, że dla pana nim nie jest. Dlaczego więc eksponuje go pan (bo widzę tu taką sugestię) jako reprezentanta trzeźwo, normalnie myślących ludzi, którzy nie robią z Holokaustu wydarzenia o metafizycznym znaczeniu? Kuriozalny wydaje się to model.
[srodtytul]Poza zasięgiem poprawności [/srodtytul]
Pisze pan, że Holokaust nabrał metafizycznego znaczenia „dla elit zachodnich”. Myślę, że takie znaczenie ma, i miał zawsze, dla wszystkich Żydów i dla większości myślących ludzi. Nie bardzo widzę, po co tu pakować elity zachodnie. Że niby jest to modna, politycznie poprawna postawa? Jeśli tak, to zaszło tu jakieś monstrualne nieporozumienie. Jest to postawa od obecnych mód wśród zachodnich elit jak najdalsza. Nieporozumienie zdaje się piętrowe, bo na dodatek pisze pan, że Holokaust nabrał takiego znaczenia teraz. Ale właśnie teraz to znaczenie traci.
Na razie negowanie globalnego ocieplenia nie jest karalne, jak negowanie Holokaustu czy wypowiedzi rasistowskie albo – jak we Francji – „homofobiczne”. Ale ideolodzy globalnego ocieplenia bardzo by chcieli, żeby do tego rosnącego zbioru karalnych wypowiedzi dołączyło. By to osiągnąć, muszą dążyć do zrównania Holokaustu z rasizmem, homofobią, losem Palestyńczyków, zanieczyszczeniem powietrza i innymi sprawami drogimi sercu zachodnich elit. Jest to oburzające, ponieważ jest to właśnie redukowaniem Holokaustu do faktu historycznego jak każdy inny. Holokaust – jako fakt, i tym bardziej jako wydarzenie o pewnym nadzwyczajnym statusie – i nowym, i starym antysemitom bardzo przeszkadza.