Holokaust a globalne ocieplenie

Kto i dlaczego podważa wyjątkowość zagłady Żydów – polemika z Pawłem Lisickim

Publikacja: 23.07.2010 13:46

Holokaust a globalne ocieplenie

Foto: Rzeczpospolita

Red

Kilka tygodni temu wysunął pan pewną tezę o tym, jak Holokaust jest dziś postrzegany i jaką pełni rolę. Zarówno pana wnioski, jak i niektóre z pana założeń, wzbudziły moją ostrą niezgodę. Szczerze mówiąc, wywołały wpierw osłupienie, a potem gwałtowny sprzeciw. Skoro sprawa jest ważna, chciałabym parę słów o niej napisać.

W tekście „Czego nie rozumiał McCartney” („Rz”, 3.07.2010) pisze pan o wypowiedzi Paula McCartneya, w której porównuje on sceptyków podważających globalne ocieplenie do negacjonistów. Słowa muzyka podobno wywołały oburzenie; zarzucano mu pomniejszanie Holokaustu. Pana, jak pan pisze, ten zarzut nie dziwi, ponieważ zauważył pan, że „Holokaust dawno już przestał być tylko niewątpliwym faktem historycznym”; zyskał status „wydarzenia absolutnego” i „stał się dla zachodnich elit tym, czym dla chrześcijan była śmierć Chrystusa: wydarzeniem ustanawiającym nową moralność, nową formułę człowieczeństwa”. McCartney jednak, biedaczyna, jakoś tego nie dostrzegł; dla niego było to „tylko przeszłym zdarzeniem”. Traktowanie Holokaustu jako faktu historycznego równego innym to, pisze pan, „dla wielu za mało”; oburza ich, że McCartney chciał globalnemu ociepleniu „przypisać ów absolutny, nieporównywalny z niczym charakter, jaki w cywilizacji zachodniej zyskał Holokaust.”

Ideolodzy globalnego ocieplenia (zaczynam od nich, żeby mieć z nimi spokój, bo akurat tym razem nie o nich mi chodzi) już od dawna mówią o „negacjonistach” ocieplenia. Oburzenie, jakie tym sformułowaniem (słusznie) z początku wywoływali, zmniejszyło się nieco, bośmy się już do tego przyzwyczaili i ludzi, którzy tak mówią, traktujemy jako szaleńców, fanatyków, kretynów lub po prostu ludzi złej wiary. Że McCartney się do nich przyłączył i zaczął to powtarzać (bo sam raczej nie wymyślił) – to ani szczególnie nie dziwi, ani nie oburza, chyba że się go ma za wzorzec zdrowego rozsądku i głębokiego myślenia. Ufam jednak, że dla pana nim nie jest. Dlaczego więc eksponuje go pan (bo widzę tu taką sugestię) jako reprezentanta trzeźwo, normalnie myślących ludzi, którzy nie robią z Holokaustu wydarzenia o metafizycznym znaczeniu? Kuriozalny wydaje się to model.

[srodtytul]Poza zasięgiem poprawności [/srodtytul]

Pisze pan, że Holokaust nabrał metafizycznego znaczenia „dla elit zachodnich”. Myślę, że takie znaczenie ma, i miał zawsze, dla wszystkich Żydów i dla większości myślących ludzi. Nie bardzo widzę, po co tu pakować elity zachodnie. Że niby jest to modna, politycznie poprawna postawa? Jeśli tak, to zaszło tu jakieś monstrualne nieporozumienie. Jest to postawa od obecnych mód wśród zachodnich elit jak najdalsza. Nieporozumienie zdaje się piętrowe, bo na dodatek pisze pan, że Holokaust nabrał takiego znaczenia teraz. Ale właśnie teraz to znaczenie traci.

Na razie negowanie globalnego ocieplenia nie jest karalne, jak negowanie Holokaustu czy wypowiedzi rasistowskie albo – jak we Francji – „homofobiczne”. Ale ideolodzy globalnego ocieplenia bardzo by chcieli, żeby do tego rosnącego zbioru karalnych wypowiedzi dołączyło. By to osiągnąć, muszą dążyć do zrównania Holokaustu z rasizmem, homofobią, losem Palestyńczyków, zanieczyszczeniem powietrza i innymi sprawami drogimi sercu zachodnich elit. Jest to oburzające, ponieważ jest to właśnie redukowaniem Holokaustu do faktu historycznego jak każdy inny. Holokaust – jako fakt, i tym bardziej jako wydarzenie o pewnym nadzwyczajnym statusie – i nowym, i starym antysemitom bardzo przeszkadza.

Wiąże się z tym kolejna uwaga: zdaje się pan niezadowolony z tego, że traktowanie Holokaustu jako „tylko przeszłego wydarzenia” to „dla wielu za mało”. Rozumiem, że uważa pan, iż powinno wystarczyć. Otóż nie wystarcza. Nie wystarcza z bardzo wielu przyczyn. Pierwsza jest tak oczywista, że nawet trochę głupio mi o niej wspominać. Otóż zagłada Żydów była rzeczą unikalną, absolutną i metafizyczną z tego prostego powodu, że nigdy w historii świata nie było próby eksterminacji całej rasy z tej tylko przyczyny, że jest tym, czym jest. Nie dlatego, że jest wroga czy komuś zagraża, czy w czymś przeszkadza, nie po to, by osiągnąć jakiś konkretny cel, po prostu po to, by ją zmieść na zawsze z powierzchni ziemi.

Czymś takim nie była ani rzeź Ormian przez Turków, ani masakra Tutsi przez Hutu, ani próba eksterminacji całej klasy – kułaków – przez Stalina. Nic porównywalnego do Holokaustu nigdy się nie wydarzyło. Dlatego Holokaust nie jest „przeszłym wydarzeniem” jak każde inne. Co do innych przyczyn, i w sprawie głębszej analizy metafizycznego znaczenia Holokaustu, odsyłam do ważnej książki Alaina Besancona „Le malheur du siecle: sur le communisme, le nazisme et l’unicité de la Shoah”.

[srodtytul]Moda na „izraelskich faszystów”[/srodtytul]

W 2003 r. Komisja Europejska przeprowadziła sondaż w 15 krajach Europy, pytając ludzi, jaki kraj ich zdaniem stanowi największe zagrożenie dla pokoju na świecie. Prawie 60 procent odpowiadających wybrało Izrael na pierwszym miejscu. Uważali go więc za większe zagrożenie niż Iran lub Korea Północna. Podobno najbardziej boją się Izraela mieszkańcy Austrii, Luksemburga i Holandii. Według innego sondażu, też z 2003 r., ponad 50 procent uważa, że sposób, w jaki Izrael traktuje Palestyńczyków, nie różni się od sposobu, w jaki naziści traktowali Żydów. 68 procent uważa, że Izrael prowadzi „wojnę eksterminacji” przeciwko Palestyńczykom.

To wszystko już w 2003 r., a więc dość dawno. Potem był Durban, gdzie „antyrasiści” nawoływali do zagłady Żydów i zniszczenia Państwa Izrael. O izraelskich „faszystach” i „nazistach” słyszy się już od dawna – i to właśnie z ust tych modnych zachodnich elit takie słowa padają. Słyszy się i czyta nie tylko porównania Żydów do nazistów, lecz także porównania Gazy do getta warszawskiego. Takie teksty w ostatnich latach już kilkakrotnie pojawiały się w Europie, m.in. w hiszpańskiej gazecie „El Mundo”, drugim po „El Pais” dzienniku w Hiszpanii – wraz z rysunkami jakby wziętymi prosto z „Der Sturmer”, przedstawiającymi Żydów z pejsami, o wielkich zakrzywionych nosach i grubych wargach. Niedawno wielkonakładowa szwedzka gazeta „Aftonbladet” opublikowała oskarżenia, że amerykańscy Żydzi w spółce z izraelskimi żołnierzami handlują organami palestyńskich dzieci.

Negacja Holokaustu (zawsze żywa w krajach arabskich), jak „Protokoły mędrców Syjonu” (które w krajach arabskich rozchodzą się jak gorące bułeczki), zdaje się teraz w Europie odżywać. Prawo Izraela do istnienia właśnie teraz znów jest kwestionowane – m.in. właśnie przez zachodnie elity. Elity te, wraz z krajami arabskimi, najchętniej pozbyłyby się „tego zasranego kraiku”, jak to kilka lat temu wdzięcznie wyraził się o Izraelu francuski ambasador w Londynie. Holokaust w tym przeszkadza. Więc posługują się nim jako narzędziem: zaprzeczają jego unikalności, by móc oskarżać Izrael o porównywalne zbrodnie; by móc stawiać na równi z Holokaustem sposób, w jaki Izrael traktuje Palestyńczyków. (O sposobie, w jaki kraje arabskie traktują Palestyńczyków, nigdy nie ma mowy). Twierdzą też, że to raczej Żydzi i Izrael posługują się Holokaustem, by wszystkie swoje czyny usprawiedliwić. Czy pan naprawdę tego nie zauważył?

[srodtytul]Już nie wzrusza[/srodtytul]

Sądzę, że myli się pan głęboko, mówiąc, że Holokaust teraz stał się jakimś absolutnym kryterium. Przeciwnie, teraz właśnie Holokaust przestaje nim być. W politycznie poprawnym towarzystwie – towarzystwie zachodnich elit – nie wolno już mówić o Holokauście, jeśli tym samym tchem nie potępia się Izraela za wszelkie jego obronne militarne akcje i czyny, zarazem w groteskowy sposób je wyolbrzymiając; jeśli się nie mówi o „masakrach” w Gazie, o „rzezi” na flotylli płynącej do Gazy (oczywiście składającej się z „bezbronnych pacyfistów”), o próbach „ludobójstwa” i „eksterminacji Palestyńczyków” itd., itp. Jednocześnie nie wolno wspominać o palestyńskich terrorystach, o prowokacjach, o bombach w autobusach, o pociskach rzucanych przez Hezbollah, o rakietach wystrzeliwanych przez Hamas, o stałym zagrożeniu ze wszystkich stron, ani w ogóle o tym, że ktokolwiek kiedykolwiek Izrael atakował i że jakiekolwiek z jego akcji mogłyby być obronne.

I dziś już w przyzwoitym towarzystwie samo potępianie Izraela nie wystarczy; należy przynajmniej zasugerować, że jego czyny są porównywalne z postępowaniem nazistów w stosunku do Żydów. Zagłada Żydów oto właśnie traci, czy może już straciła, swoją unikalność. Dla zachodnich elit jedyną uznawaną unikalnością, jedynym niekwestionowalnym, absolutnym kryterium, jest dziś nikczemność Izraela.

Owszem, są tacy, co narzekają na przesadny „przemysł” Holokaustu, być może nie bez racji, ale narzekać na to – to narzekać właśnie na manipulację Holokaustem, na redukowanie go do narzędzia. Zaprzeczanie jego unikalności – przeciwnie, jest zezwoleniem na posługiwanie się nim jako narzędziem.

Pamiętajmy też, że to właśnie Holokaust spowodował, iż mamy całe europejskie ustawodawstwo antyrasistoswkie i antydyskryminacyjne; że to właśnie zagłada Żydów, wzbudzając u Europejczyków determinację, by nigdy więcej coś takiego nie mogło się powtórzyć, doprowadziła teraz do sytuacji, w której nowi antysemici – zachodnie lewicowe politycznie poprawne elity – mogą wykorzystywać powojenną wrażliwość na rasizm i dyskryminację, by kwestionować prawo Izraela do istnienia i sugerować, że Holokaust był tylko przeszłym wydarzeniem, niczym się nieróżniącym od sposobu, w jaki Izrael traktuje Palestyńczyków.

Pisze pan: „Tak, świat się zmienia i to, co w latach 60. było bluźnierstwem, dziś mało kogo wzrusza. I na odwrót”. Owszem. Tylko trochę inaczej. Teraz Holokaust już mało kogo wzrusza.

[i]Autorka jest publicystką i tłumaczką. Mieszka w Paryżu[/i]

Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne