Kaznodzieje telewizyjni w Ameryce odczuwają skutki kryzysu

Przekonywanie, że dzięki bożej przychylności można osiągnąć finansowy dobrobyt, a także wyleczenie z najpoważniejszych chorób, jest stałym elementem kazań telekaznodziejów

Aktualizacja: 24.12.2010 00:02 Publikacja: 24.12.2010 00:01

Kaznodzieje telewizyjni w Ameryce odczuwają skutki kryzysu

Foto: ROL

[i]Korespondencja z McLeant[/i]

Amerykańscy telekaznodzieje wciąż docierają do tysięcy wiernych swoich megakościołów oraz milionów wiernych przed telewizorami i komputerami na całym świecie. Nawet największe Kościoły odczuły jednak załamanie gospodarki

– Każdy z nas może już teraz wybrać plan B i zapewnić sobie życie wieczne – podkreślał przed tygodniem Lon Solomon, pastor McLean Bible Church w McLean, oklaskiwany przez kilka tysięcy wiernych. Do jego megakościoła, położonego mniej więcej 30 minut drogi od Waszyngtonu, w każdy weekend przejeżdża niemal 15 tysięcy osób. Wrażenie robi już sam ogromny, dwupoziomowy parking. Budynek przypomina zaś spore centrum konferencyjne z pokojem dla nowych wiernych, „sekcją pytań” – gdzie można się podzielić wątpliwościami związanymi z kazaniem – oraz księgarnią, w której czekają religijne książki, płyty CD i DVD oraz oczywiście nagranie z osobistą historią życia Lona Solomona.

[srodtytul]Religia w wersji light[/srodtytul]

Główna część świątyni przypomina salę koncertową. Scena, z której przemawia pastor i na której występują na żywo różni artyści, jest oświetlona przez system reflektorów. A przed nią wznosi się kilkadziesiąt rzędów foteli. Dzięki rozwieszonym wielkim telebimom nawet z tyłu sali widoczny jest każdy gest pastora. Ubrany w elegancki garnitur i czerwony krawat Solomon wygłasza kazanie w sposób charyzmatyczny i niezwykle przystępny.

– Jak zdobyć życie wieczne? – pyta. Teoretycznie do wyboru mamy plan A i plan B. Pierwszy oznacza, że musimy zawsze traktować bliźniego swego (w tym szefów i akwizytorów) jak siebie samego, a w dodatku przez cały czas kochać Boga całym swoim sercem. Nie można jednak zawieść ani razu.

– Jeśli komuś udaje się realizować ten plan, niech teraz wstanie – prosi pastor. Ludzie wypełniający kilkadziesiąt rzędów foteli grzecznie siedzą na miejscach. – No właśnie. Nikt nie wstał. Plan A to przepis na katastrofę. Dla nikogo nie będzie dobry – przekonuje Lon Solomon i sam przyznaje, że nie dałby rady podołać takim obowiązkom.

– W takim razie co robić? – krzyczą chórem wierni, gdy uzgodnione wcześniej wielkie pytanie pojawia się na telebimach.

To proste: trzeba jak najszybciej przyjąć plan B, który polega na przyznaniu się do ludzkiej słabości i zawierzeniu Jezusowi Chrystusowi. – Dostaliśmy od Boga najlepszy prezent świąteczny, jaki jest możliwy – przekonuje świetnie modulując głos pastor, który przez kilka lat współpracował z administracją George’a W. Busha. Szybko wyjaśnia jednak, że tak jak kurier UPS (na ekranach pojawia się zdjęcie przykładowego kuriera) nie chciał mu ostatnio zostawić przesyłki bez pokwitowania, tak otrzymanie opłaconej już przez nadawcę paczki z życiem wiecznym należy potwierdzić dyktowaną przez niego zdanie po zdaniu krótką modlitwą. Lon Solomon nie zajmuje się roztrząsaniem kwestii moralnych. Plan A jest nierealny, plan B jest super. Albo, albo. Takie kazanie jest proste, łatwe i przyjemne! Żeby było jeszcze łatwiej i jeszcze przyjemniej, najważniejsze fragmenty przemowy Solomona wyświetlają się na telebimie, a kluczowe słowa są dodatkowo podkreślone.

Msza w czasie rzeczywistym jest transmitowana do Internetu, by dobra nowina trafiła do wszystkich. „Kto nie może pójść do kościoła?” – pada pytanie w krótkim filmiku reklamowym McLean Bible Church. Matka w Malezji, żołnierz w Afganistanie i narzeczona z Arlington – odpowiada spiker, a na ekranie komputera ukazuje się natychmiast drewniana chata z przypiętą anteną satelitarną, wojskowe namioty na tle afgańskich masywów górskich oraz ładne kamienice z graniczącego z Waszyngtonem miasta. „Jak mogą połączyć się z Jezusem Chrystusem?”. Odpowiedzią jest „Internet Campus 2.0”, na którym pastora można oglądać w jakości High Definition. Na MBClive.org można jednak nie tylko siedzieć i oglądać, ale również podzielić się modlitewnymi intencjami z innymi wiernymi, podyskutować na czacie i przejrzeć najważniejsze fragmenty kazania. Licznik na stronie kościoła pokazuje zaś, ile godzin, minut i sekund zostało do rozpoczęcia transmisji kolejnej mszy.

[srodtytul]Megadużo megakościołów[/srodtytul]

To już coraz częściej technologiczny standard w przypadku megakościołów, które stały się prawdziwym amerykańskim fenomenem. Według Hartford Institute for Religion Research w 1970 roku w Ameryce wielkich kościołów protestanckich istniało ok. 50, w 2000 roku było ich już co najmniej 600, a obecnie ich liczbę szacuje się na 1350. Bardzo wiele megakościołów jest znacznie większych od McLean Bible Church – niektóre w ciągu tygodnia odwiedza znacznie ponad 30 tysięcy wiernych. Na co najmniej tyle osób – a czasem nawet na niemal 50 tysięcy wiernych tygodniowo – może liczyć ewangelicki Lakewood Church w Teksasie. Jego siedziba, kupiona za miliony dolarów dawna hala sportowa, możepomieścić. 15 tys. wiernych. Kazania przystojnego, charyzmatycznego pastora Joela Osteena – syna Johna Osteena, który Kościół Lakewood stworzył w 1959 roku – każdego tygodnia ogląda w telewizji około 7 milionów wiernych. Jego programy nie pozostawiają wątpliwości, że zasady zarówno erystyki, jak i retoryki Schopenhauera Osteen ma w małym palcu. Jego wystąpienia to prawdziwe spektakle. Pełne poczucia humoru, dopracowanych podkładów muzycznych, okraszane gromkimi brawami wiernych. Niesamowite wrażenie robią też przebitki pokazujące zapełnione trybuny świątyni. Trudno się więc dziwić, że książki Osteena błyskawicznie trafiają na amerykańskie listy bestsellerów. Ani dla niego, ani dla wielu innych telekaznodziejów przekroczenie progu sprzedaży miliona egzemplarzy nie jest wielkim problemem.

[srodtytul]Kusząca obietnica bogactwa[/srodtytul]

Jak gigantyczna wielopokoleniowa religijna firma działa również Kryształowa Katedra założona przez Roberta Schullera. 84-letni pastor, autor kilku bestsellerów, to twórca nadawanego od 40 lat programu „Hour of Power”. „Godzina mocy” regularnie przyciąga przed telewizory ok. 20 milionów ludzi. Dla porównania, wywiady legendarnego Larry’ego Kinga w CNN oglądało ostatnio średnio 700 tysięcy osób, a rekord oglądalności jego programu, który padł pod koniec lat 90., wynosił 1,64 mln widzów.

Schuller już w latach 50. doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że aby odnieść sukces, musi się dostosować do klientów. Pozwolił im więc na bezstresowy kontakt z bożym słowem, bez wychodzenia z samochodu (stworzył kościół drive-in), a nawet bez wychodzenia z piżamy (dzięki transmisjom telewizyjnym). Ich dusze i umysły zdobył też, propagując siłę optymizmu. – Jeśli możesz o tym zamarzyć, możesz to zrobić – przekonywał wielokrotnie, marginalizując przy okazji znaczenie grzechu i skupiając się na wielkich rzeczach, które można osiągnąć dzięki wierze w Boga. W zamian zyskał nie tylko sławę jednego z największych teleewangelistów, obok takich legend, jak Oral Roberts, Jerry Falwell. Zyskał też gigantyczne datki od wiernych. Pozwoliły mu one kupić olbrzymią posesję i zbudować imponujący kościół, którego ściany i dach składają się z tysięcy małych szklanych kawałków.

Co jest przyczyną takiej popularności teleewangelistów w Stanach Zjednoczonych? – Duchowa niedojrzałość, która cechuje amerykańskie chrześcijaństwo – tłumaczy w rozmowie z „Rz” Ole Anthony, prezes Trinity Foundation, której pracownicy od ponad 20 lat przyglądają się działalności najbardziej znanych amerykańskich teleewangelistów. Zaznacza, że ludzie nie płacą jednak za obietnicę zbawienia, ale za obietnicę bogactwa. Wskazanie, że dzięki bożej przychylności można osiągnąć finansowy dobrobyt, a także wyleczyć z najpoważniejszych chorób, to bowiem stały element kazań telekaznodziejów. – Dzięki tej okropnej herezji wielu pastorów może żyć niczym bliskowschodni szejkowie. Teleewangeliści przekonują bowiem, że Bóg uczynił ich bogatymi i teraz chce, by bogaci stali się ich wierni. Problem polega jednak na tym, że pieniądze pastorów nie pochodzą od Boga, ale właśnie od wiernych – dodaje Ole Anthony. Zauważa, że tylko nieliczni mogą być postrzegani jako szarlatani. – Większość naprawdę wierzy w to, co głosi, interpretując Pismo Święte tak, aby wynikało z niego, że Bóg chce, by ludzie byli bogaci. Dlatego właśnie mówiłem o duchowej niedojrzałości – podkreśla szef Trinity Foundation.

Rzeczywiście cechą wspólną wielu telekazań jest apel o wypisanie czeku na kościół, który przeważnie z jakiegoś powodu akurat znajduje się w nagłej potrzebie. Jedną z podstawowych rzeczy, które łączą strony internetowe megakościołów pod przewodnictwem telekaznodziejów, jest bardzo dobrze wyeksponowana zakładka „Online Giving” (datki online). I choć wysokość ofiary to często 10 – 20 dolarów, to nazwiska i adresy ofiarodawców od razu trafiają do kościelnych baz danych. Na adresy tych, którzy już raz okazali dobroć, wysyłane są więc prośby o kolejne dotacje.

[srodtytul]Odrzutowcem nie tylko do nieba[/srodtytul]

Dzięki datkom wielebny Kenneth Copeland może mieszkać w luksusowej rezydencji. Nie ma też żadnego problemu z dotarciem z osobistym przekazem do swych miłośników na całym świecie. Według BBC na terenie parafii znajduje się bowiem pas startowy, z którego błyskawicznie może wystartować wart 20 milionów dolarów prywatny odrzutowiec. Fakt, że wielebny Copeland kupił sobie tak drogą i luksusową zabawkę, nie oburzył jednak wiernych, którzy witali go niczym gwiazdę rocka, gdy kilka lat temu stał na czerwonym dywanie rozłożonym przed schodkami prowadzącymi do zakupionego właśnie nowego, białego odrzutowca. Copeland od razu wyjaśnił, że sam Bóg kazał mu sobie kupić prywatny odrzutowiec. – Tak długo, jak długo będzie on w naszych rękach, nigdy, przenigdy nie zostanie użyty w innych celach niż głoszenie słów Pana Jezusa – podkreślał jednak teleewangelista.

Wścibscy dziennikarze prześledzili jednak dziennik pokładowy samolotu i okazało się, że luksusowym odrzutowcem Kenneth Copeland spieszył również do kurortów narciarskich i na rajskie wyspy na Pacyfiku. – Co to ma wspólnego z głoszeniem ewangelii? – pytali reporterzy, a kościół tłumaczył, że koszt każdej prywatnej wycieczki wielebnego jest przez niego zwracany.

Te wyjaśnienia nie przekonały jednak ani dziennikarzy, ani niektórych amerykańskich polityków. W 2008 roku rozpustnemu stylowi życia telekaznodziejów zaczęli się więc przyglądać sami senatorzy. – Nie byłbym w stanie wpłacać swoich pieniędzy na organizację chrześcijańską, która w ten sposób marnowałaby pieniądze – przekonywał wówczas w BBC senator Charles Grassley, republikanin z senackiej Komisji Finansów. Oczywiście Copeland to niejedyny telekaznodzieja, który dzięki datkom zdesperowanych wiernych, liczących często na cudowne uzdrowienie ze śmiertelnych chorób, pławi się w luksusie. Wielebny Creflo Dollar za dolary od wiernych kupił między innymi pięknego rolls-royce’a. – Oszustwa w imię Boga przewyższają w Ameryce wartość wszystkich innych oszustw – podkreśla szef Trinity Foundation, który współpracuje z Komisją Finansów amerykańskiego Senatu, by wyjaśnić, co się dzieje z wielkimi pieniędzmi, które wierni wpłacają telekaznodziejom.

Teleewangelistom najbardziej zaszkodziły jednak nie oskarżenia krytyków, ale globalne załamanie gospodarki. Przychody Kryształowej Katedry spadły z 30 mln dol. w 2008 roku do 22 mln dol. w zeszłym roku, a w tym roku miały się zmniejszyć o kolejne kilkanaście procent. W październiku religijny koncern złożył do sądu w Kalifornii wniosek o związaną z bankructwem ochronę przed wierzycielami. Córka pastora Schullera – Sheila Schuller Coleman, która stanęła niedawno na czele tego kościoła – zapewniła jednak, że jego sytuacja finansowa się poprawia, więc Kryształowa Katedra nie przerwie działalności i nadal będzie normalnie nadawać program „Hour of Power”.

Jak zauważa Reuters, w tarapaty finansowe popadło ostatnio wiele kościołów, które często nie są w stanie spłacić długów zaciągniętych podczas boomu na rynku nieruchomości. Czasem wystarczy jednak bardziej dramatyczny apel do wiernych. W ten sposób przed bankructwem uratował swój Saddleback Church Rick Warren – autor religijnych bestsellerów, które rozeszły się w 30 mln egzemplarzy. Gdy się zorientował, że jego kościół jest niemal milion dolarów na minusie, poprosił o pilną pomoc i po kilku dniach na konto wpłynęło w sumie 2,4 mln dolarów.

[srodtytul]Błogosławieństwo czy przekleństwo[/srodtytul]

Specyficzny problem z podejściem do tak popularnych kaznodziejów mają politycy. Skoro bowiem ewangeliści docierają ze swymi programami do milionów Amerykanów, to zdobycie ich poparcia jest łakomym kąskiem dla przedwyborczych sztabów polityków. Wielu kandydatów przekonało się jednak, że są to czasem bardzo ryzykowne związki. Podczas ostatniego wyścigu do Białego Domu na „swoich” telekaznodziejach mocno sparzył się kandydat Partii Republikańskiej John McCain.

Senator z Arizony najpierw mocno zabiegał o poparcie Johna Hagee’ego – jednego z najbardziej znanych w Stanach Zjednoczonych teleewangelistów. Jego megakościół – Cornerstone Church – w San Antonio w Teksasie liczy niemal 20 tysięcy członków. Telewizyjne programy pastora Hagee’ego ogląda zaś kilkadziesiąt milionów ludzi w Stanach Zjednoczonych i w ponad 200 krajach na całym świecie. Dzięki poparciu telekaznodziei McCain mógł liczyć na głosy sporej grupy proizraelskich protestantów. Pastor z Teksasu jest bowiem znany między innymi z tego, że udało mu się zebrać już ponad 70 milionów dolarów na pomoc humanitarną dla Izraela.

Błogosławieństwo szybko okazało się jednak dla McCaina przekleństwem, gdy ogólnoamerykańskie media przyjrzały się dokładnie treści wygłaszanych przez Hagee’ego kazań. Pastor ostro atakował w nich zaś Kościół katolicki, określając go jako „Kościół odstępczy” i „wielką dziwkę”. Z katolicyzmem łączył też antysemityzm Adolfa Hitlera – uważał go za zesłanego przez Boga na Ziemię „myśliwego” – zgodnie z Księgą Jeremiasza – który miał zadanie sprawić, aby Żydzi wrócili do Izraela. I choć pastor nigdy nie krył swoich antykatolickich poglądów, to ich nagłośnienie naraziło kandydata republikanów na falę krytyki.

Po kilku miesiącach uników McCain kategorycznie i oficjalnie odrzucił więc poparcie słynnego telekaznodziei. Zrobił to nie tylko w obawie przed utratą głosów konserwatywnych katolików. Telepastor z San Antonio obrażał również wyznawców islamu oraz gejów (to ich grzechy miały być, zdaniem Hagee’ego, przyczyną zniszczenia Nowego Orleanu przez huragan Katrina).

Poza kontrowersyjnymi wypowiedziami w ostatnich miesiącach światem teleewangelistów wstrząsały skandale finansowe i obyczajowe (nawet pastorzy okazują się czasem niewierni). – Z ich powodu, ale także dlatego, że teologia dobrobytu powoli odchodzi w zapomnienie, uważam, że teleewangeliści są skazani na porażkę. Ich klęskę może przypieczętować fakt, że od czasu załamania gospodarczego coraz mniej ludzi płaci składki na tego typu kościoły – podkreśla Ole Anthony.

[i]Korespondencja z McLeant[/i]

Amerykańscy telekaznodzieje wciąż docierają do tysięcy wiernych swoich megakościołów oraz milionów wiernych przed telewizorami i komputerami na całym świecie. Nawet największe Kościoły odczuły jednak załamanie gospodarki

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał