Plus Minus poleca, 22-23 stycznia 2011

Piotr Skwieciński o Grossie, Piotr Zaremba o premierze i raporcie MAK, Robert Mazurek rozmawia z prezesem Trybunału Konstytucyjnego, a Ewa Czaczkowska z autorem wywiadu-rzeki z papieżem Benedyktem XVI

Aktualizacja: 22.01.2011 08:20 Publikacja: 21.01.2011 19:15

Plus Minus poleca, 22-23 stycznia 2011

Foto: ROL

Zdjęcie z najnowszej książki Jana Tomasza Grossa jest chyba najsłynniejszą fotografią w Polsce - przypominają Paweł Reszka i Michał Majewski, autorzy tekstu [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,597970_Tajemnice-starej--fotografii.html" "target=_blank]Tajemnice starej fotografii[/link][/b].

Według autora, zdjęcie przedstawia "najprawdopodobniej" wieśniaków, którzy rabowali zbiorowe mogiły Żydów zamordowanych w Treblince. Mamy wątpliwości, czy Gross się nie myli.

Byliśmy w obozowym muzeum, oglądaliśmy zdjęcie, szukaliśmy autora. Fotografia jest pożółkła, niewiele większa od paczki papierosów. Jej właścicielem był Tadeusz Kiryluk – wieloletni kierownik muzeum. Twierdzi, że przekazał mu ją w latach 60. Lucjan Sikora, dróżnik z Poniatowa: – Objaśniał, że zdjęcie przedstawia ludzi, których skrzyknął do uporządkowania szczątków na terenie obozu . Dróżnik nie żyje. Ślad się urywa.

Dziennikarze "Gazety Wyborczej" dostali fotografię od Kiryluka. Oni pierwsi ją opublikowali, wraz ze wstrząsającym reportażem o tym, co działo się w czasie wojny i po niej w Treblince. Według ich informacji zdjęcie przedstawia kopaczy: "w chłopskich kieszeniach były złote pierścionki i żydowskie zęby".

Reporterzy piszą, że wieśniacy z fotografii zostali pojmani podczas akcji jednostki z Ostrowi Mazowieckiej. Dokładniejszy opis operacji przeciwko hienom odnalazła w archiwach historyczka Martyna Rusiniak. Pojawia się tam data 4 marca 1946 r. W roczniku "Życia Warszawy" sprawdziliśmy pogodę: przymrozki, temperatura w okolicy zera, zatory lodowe na rzekach. Tymczasem ludzie na fotografii ubrani są w letnie rzeczy. Iwona Sobierajska, ekspertka z Muzeum Wojska Polskiego, mówi, że uzbrojeni ludzie na fotografii to raczej milicjanci niż żołnierze. Jeszcze trop wskazujący na milicję. Na odwrocie zdjęcia zanotowane jest nazwisko Tadeusza Krasnodębskiego i słowo: PKS. Krasnodębski, zanim zaczął wozić ludzi autobusami, był milicjantem. Zdjęcie dostał od kolegów z MO? Krasnodębski nie żyje, rodzina nie wie.

Możliwe, że zdjęcie nie dokumentuje obławy na kopaczy, ale inne wydarzenie. Kierownik muzeum Edward Kopówka przypuszcza, że może przedstawiać porządkowanie terenu. Zachowały się dokumenty, że miejscowi brali udział w takich pracach. Być może w ogóle nie chodzi o Treblinkę? Po wojnie wieśniacy byli zmuszani do udziału w ekshumacjach czerwonoarmistów.

Nie ma wątpliwości, że po wojnie dochodziło do rozkopywania żydowskich mogił w Treblince. Świadczą o tym relacje i dokumenty, które zachowały się w archiwach. Pytanie, czy akurat to zdjęcie jest tego dowodem?

"Jeśli Jana Tomasza Grossa niepokoi stan wiedzy obecnych Polaków i fakt, że w ogromnej większości nie są świadomi tego przerażającego aspektu naszej dwudziestowiecznej historii, to powinien zacząć od krytycznego przyjrzenia się sobie. Bo to, jak pisze, bynajmniej – użyjmy tu eufemizmu – nie ułatwia Polakom przyswojenia trudnej prawdy - pisze Piotr Skwieciński w obszernej analizie [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,597972.html" "target=_blank]Zwykły dzień Generalnej Guberni[/link][/b].

"Kiedyś, na etapie „Sąsiadów”, jego manierę można było uznać za celową prowokację, za, używając metafory Żeromskiego, rozrywanie polskich ran, żeby nie zabliźniły się błoną podłości. Teraz jednak, dziesięć lat po Jedwabnem, trudno użyć tego argumentu, bo społeczeństwo jest inne. Inna jest jego samoświadomość, przekonanie o naszej naturalnej bezgrzeszności już nie króluje bez reszty w duszach Polaków.

Tymczasem Gross nie tylko nie zmienia swojej metody, ale jeszcze ją zaostrza. Co więcej – w „Złotych żniwach” wchodzi we frazeologię nieobecną w jego wcześniejszych dziełach. Frazeologię, którą naprawdę można uznać za antypolską. To słowo i mocne, i skompromitowane przez nadużycia. Ale przecież nie puste, nie pozbawione treści. Uważam, że użycie go w kontekście najnowszej książki Grossa jest niestety adekwatne.

Choćby dlatego, że trudno inaczej niż jako antypolską określić relacjonowaną wyżej – nieprawdziwą i krzywdzącą – główną tezę autora, według którego tropienie Żydów miało być „normą zachowania w polskim społeczeństwie”.

Przede wszystkim jednak „Złote żniwa” są antypolskie, bo przepojone są pogardą dla Polaków. Odnoszę wrażenie, że autor daje wyraz tej emocji wręcz prowokacyjnie.

Gdy pisze, że „dla ukrywających się Żydów spotkanie w lesie z jakąkolwiek uzbrojoną grupą partyzancką kończyło się z reguły tragicznie”, to wie o tym, że zwrot „z reguły” czyni z tego zdania zdanie kłamliwe. Nie o prawdę chodzi, tylko o zademonstrowanie pogardy.

Trudno też inaczej niż jako antypolskie określić takie passusy, w których Gross w potoku erudycyjnych popisów ukrywa bardzo precyzyjną treść polityczną: „Jeśliby zadać pytanie: co bankier szwajcarski i polski chłop mają ze sobą wspólnego – oprócz tego, ze obydwaj są ludźmi i mają nieśmiertelną duszę – odpowiedź, z lekka tylko ustylizowana, będzie brzmiała: złoty ząb wyrwany z czaszki zabitego Żyda”.

Jeśli autor tak doświadczony jak Gross używa czasu teraźniejszego – a przypomnimy, że od opisywanych w „Złotych żniwach” zbrodni minęło prawie 70 lat – to czyni to nieprzypadkowo. Ja więc mam prawo interpretować ten zabieg jako rozciągnięcie pogardy dla zbrodniarzy na obecne pokolenie Polaków. A także jako próbę narzucenia im poczucia winy.

„Powiedzieć, ze wszyscy brali w tym udział oprócz paru starców, kobiet i małych dzieci, to także prawda, którą trzeba dozować” – taki cytat ze „Strategii antylop” Jeana Hatzfelda znajdziemy jako motto „Złotych żniw”.

Tego o okupowanych Polakach jeszcze teraz powiedzieć nie można. Nie wypada. Ale za parę lat…?

"Premier powinien był przyjść w zeszłą środę do sejmu z raportem o stanie państwa. A przyszedł swoim zwyczajem z witką do drażnienia Kaczyńskiego" - to punkt wyjścia analizy strategii przyjętej przez Donalda Tuska w ostatnich dniach, jaką Piotr Zaremba zatytułował [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,597975-Rysa--na-lustrze.html" "target=_blank]Rysa na lustrze[/link][/b].

"Naturalnie to nie premier Tusk wymyślił termin ogłoszenia raportu MAK. Ale spadł mu on jak z nieba. I zapewne nie tylko z powodu nienawiści do Kaczyńskiego (zresztą odwzajemnianej) szef rządu poszedł na całość – nie informując Sejmu prawie w ogóle o swoich dyplomatycznych wysiłkach, za to snując z sejmowej trybuny wizje pochodni z Krakowskiego Przedmieścia podpalających Polskę. Może nigdy nie widać było tak wyraźnie całkowitego podporządkowania polityki zagranicznej wewnętrznej rozgrywce. Choć przecież, powtórzmy, Polska widziała już niejedno.

Tusk mógł mieć przez chwilę wrażenie, że w krótkim dystansie uzyskał to, czego chciał. Że buntownicze pokusy elity III RP zderzyły się z posmoleńskimi emocjami, zniosły z nimi i wyzerowały. Że zmniejszył groźbę buntu na swoim pokładzie. Że nawet ma szansę znów związać ze sobą spore grupy zwykłych Polaków. Jak wynika przecież z badań zamawianych przez partie, obawa przed konfliktem z Rosją jest znaczącą emocją większości społeczeństwa. Nawet PiS to w jakimś stopniu uwzględniał. Takie były przesłanki słynnego posłania Kaczyńskiego „Do przyjaciół Rosjan” podczas kampanii prezydenckiej.

Co więcej, Tusk wystąpił w roli niejednoznacznej postaci dramatu. Owszem podrażnił PiS zwłoką w reakcji na raport MAK, a potem miękkim komentarzem do niego, ale pozwolił ministrowi Millerowi skontrować wersję rosyjską polskimi ustaleniami. A skrajni radykałowie na czele z Macierewiczem bywają nieocenionymi sprzymierzeńcami tych wszystkich Tuskowych sztuczek.

Ale już dziś na tych założeniach widać szwy. Nie jestem przekonany, czy Polacy poruszeni grubiańską wizją swojego pijanego generała, upowszechnianą na świecie, okażą się tak spolegliwym tworzywem, jak mogło się wydawać z perspektywy gabinetu w Alejach Ujazdowskich. Niepokojący się o własne emerytury „młodzi wykształceni z wielkich miast” mogą uznać, że zdumiewająca pasywność premiera i jego ekipy wobec rosyjskiej recepty na to dochodzenie to o ten jeden raz za dużo.

A jest coś jeszcze. Oglądając sejmowy spektakl z wicemarszałkiem Niesiołowskim szeroko uśmiechniętym, znajdującym przyjemność w wyłączaniu tuż pod nosem premiera mikrofonów posłom PiS, można było odnieść wrażenie, że międzypartyjna nienawiść to paliwo wystarczające na długie lata. Tak może być, ale wcale nie musi. Jeśli suma czynników niesprzyjających Tuskowi się skumuluje, jeśli ostateczny wynik wyborczy PO okaże się na dokładkę niższy od oczekiwań, to kto wie, czy także owa łatwość w podsycaniu nieustającej antypisowskiej kampanii nie stanie się nagle, może nie wprost, ale w podtekście okolicznością obciążającą".

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,597976.html" "target=_blank]Nie jesteśmy z kamienia[/link][/b] - mówi o sędziach rozmówca Roberta Mazurka - prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego.

[b]Trybunał nie jest upolityczniony? [/b]

Tylko w tym znaczeniu, że jest elementem w tworzeniu sprawnego państwa, ale z całą pewnością nie jest elementem gry między partiami politycznymi.

[b] I politycy nie traktują go jako swojego? [/b]

Mogą sobie traktować. Brama przy ul. Szucha skutecznie oddziela nas od bycia czyimkolwiek instrumentem.

[b]To jakaś magiczna brama, której przekroczenie odmienia człowieka? [/b]

Na całym świecie z chwilą złożenia przysięgi sędziowie zyskują odporność na wszelkie naciski. Ja przyszedłem na miejsce Jerzego Ciemniewskiego, który trafił tu prosto z Sejmu. I on po złożeniu przysięgi powiedział: „Dzisiaj liczba tych, którzy mogą pocałować mnie w d… wzrosła do 100 procent”.

[b]Sędzia, którego dziecko lub małżonek jest adwokatem, powinien się wyłączyć z głosowania nad ustawami antykorporacyjnymi? [/b]

Ja bym się wyłączył. Zresztą w innych sytuacjach, gdy byłem ekspertem sejmowym w sprawie jakiejś ustawy, wyłączałem się z orzekania o jej konstytucyjności. Teraz mamy pytanie sądu z Gdańska, czy sformułowanie Lecha Wałęsy „Mamy durnia za prezydenta” to obraza majestatu czy inny typ przestępstwa. Wyłączyłem się z orzekania w tej sprawie, ponieważ na początku lat 90. współpracowałem z prezydentem Wałęsą.

[b] Swoją drogą ciekawi mnie pańskie zdanie, czy można mówić „mamy durnia za prezydenta”… [/b]

Nie będę się w tej sprawie wypowiadał.

[b]Dlaczego? Przecież i tak się pan wyłączył? [/b]

Ale moje zdanie mogłoby być odczytane jako forma nacisku na sędziów.

[b]Przecież jesteście niezależni aż do trzewi. [/b]

Ale i tak nie mogę zaspokoić pańskiej ciekawości, bo sędziowie nie są z kamienia.

Kolejny wywiad w tym numerze Plusa Minusa nosi tytuł [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,598007-A-co-na-to-powie--kardynal--Ratzinger-.html" "target=_blank]A co na to powie kardynał Ratzinger?[/link] [/b] - łatwo się więc domyśleć, że jego bohaterem jest Peter Seewald, autor trzeciego już wywiadu-rzeki z papieżem Benedyktem XVI. Ewa Czaczkowska pyta go:

[b]Wydaje mi się, że tego, co w kwestii stosowania prezerwatyw powiedział papież Benedykt, nie powiedziałby kardynał Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary. I w tym sensie pana rozmówca jednak się zmienił. [/b]

Tak, ma pani rację. Jako na przewodniczącym Kongregacji Nauki Wiary spoczywały na nim inne zadania. Teraz może się wypowiadać szerzej. Być może teraz jest w sytuacji Jana Pawła II, który czasem miał się zastanawiać: „Na miły Bóg, co na to powie kardynał Ratzinger”.

[b] Jako kardynał Joseph Ratzinger był też sceptyczny wobec zaproszenia przez Jana Pawła II do Asyżu przedstawicieli różnych wyznań i religii, by modlić się o pokój. A teraz zwołuje na październik w tym samym mieście Trzeci Światowy Dzień Modlitw o Pokój. [/b]

Widać na tym przykładzie, że papież dał się przekonać do pewnych nowości. A oczywiste też jest, że gdy coś się zaczyna, odrobina sceptycyzmu jest pożądana.

[b]Jedną ze spraw, w której Joseph Ratzinger nie zmienił opinii, jest przekonanie, że katolicyzm w Europie zostanie zredukowany do enklaw. Nie myli się? [/b]

Nie, to się dzieje na naszych oczach. W Europie Zachodniej kończy się czas istnienia Kościoła w dotychczasowym kształcie. Widać to wyraźnie. Kardynał Ratzinger już przed kilkunastu laty przewidywał, że Kościół w Europie stanie się strukturą mniejszą, nieuprzywilejowaną, nietriumfującą. Myślę, że czas istnienia Kościoła opartego na szerokich masach – co było bez wątpienia jednym z ważniejszych osiągnięć Kościoła – kończy się. Nie możemy nie zauważać, że chrześcijaństwo w wielu organizacjach państwowych jest fasadą, za którą nic nie stoi. Ta fasada się zawali. Joseph Ratzinger jest przekonany, że na jej gruzach powstanie odnowiony Kościół, który wróci do korzeni. Będzie się on opierać na ludziach, którzy nie tylko mówią, że są chrześcijanami, ale pokazują to swoim działaniem. Bo wiara chrześcijańska nie polega na moralizatorstwie, ale świadomym rozeznaniu przesłania Jezusa.

"Za sprawą otaczającego się dzierlatkami 74-letniego Berlusconiego polityczna przyszłość Włoch zależy teraz od tego, co zezna młodziutka imigrantka z Maroka, specjalistka od tańców na rurze". Kolejną odsłonę politycznej opery mydlanej z Rzymu opisuje Piotr Kowalczuk w korespondencji [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,598004.html" "target=_blank]Paparazzi w togach[/link][/b], poświęconej specyficznej pozycji włoskiego wymiaru sprawiedliwości jako politycznego gracza.

"W poszukiwaniu dowodów że nieletnia Karima Keyek znana światu jako Ruby brała udział w orgiach u premiera Berlusconiego prokurator Ilda Boccasini poleciła podsłuchiwać setki osób choć ich „wina” polegała wyłącznie na tym, że były prywatnymi gośćmi w prywatnej rezydencji premiera.

Włoski wymiar sprawiedliwości jest potężną siłą nieodpowiadającą przed nikim, zdolną do przesądzania o losach włoskiej polityki. Wszystko zaczęło się w 1992 r. od akcji „Czyste ręce”, gdy się okazało, że polityczne partie żyją z łapówek. W zamian bogate firmy finansujące politykę otrzymywały lukratywne kontrakty i zlecenia państwowe. Runął cały system polityczny i praktycznie los kraju znalazł się w rękach sędziów, którzy na bazie powszechnego społecznego oburzenia uzyskali bezprecedensowe przywileje i narzędzia śledcze. Dziś większość poważnych włoskich analityków i historyków się zgadza, że w praktyce był to nieudany zamach stanu, który miał wynieść do władzy komunistów, najmniej uwikłanych w system powszechnego łapownictwa. Nie wyniósł, bo jak diabeł z pudełka wyskoczył Berlusconi i niespodziewanie wygrał wybory w 1994 r.

I wówczas natychmiast zainteresowała się nim prokuratura. Gdy w lecie 1994 r. przewodniczył w Neapolu szczytowi G8 w sprawie zorganizowanej przestępczości, prokuratura, uprzedzając przedtem media, wręczyła mu publicznie zawiadomienie, że właśnie rozpoczęto przeciw niemu śledztwo z oskarżenia o związki z mafią. Brat Paolo wylądował za kratkami. Oskarżenia okazały się wyssane z palca. Naturalnie nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Za to prowadzący dochodzenia akcji „Czyste ręce” prokurator Antonio Di Pietro, dziś szef najbardziej antyberluskońskiej opozycyjnej partii Włochy Wartości, powiedział w telewizji: „Między mną a Berlusconim toczy się wojna na śmierć i życie. Tylko jeden z nas wyjdzie z niej żywy. Ja go zniszczę”.

Przeżyli obaj, za to od tego czasu do dziś w ramach 28 procesów przeciw Berlusconiemu odbyło się 2,5 tys. rozpraw, jego firmy przeszukiwano 530 razy. Rezultat wysiłków prokuratury jest więcej niż marny. Żadnego wyroku skazującego. W dziesięciu procesach Berlusconi został uniewinniony, w 13 prokuratura nie potrafiła udowodnić mu winy i sprawy się przedawniły. Stąd większość Włochów o wiele łaskawszym okiem patrzy na przygody premiera z wymiarem sprawiedliwości niż opozycyjne i zagraniczne media".

[ramka][srodtytul]Ponadto w Plusie Minusie[/srodtytul]

[ul][li] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,597984.html" "target=_blank]Jak się obrażamy[/link] [/b]- polemiczny tekst Dariusz Rosiaka, który na przykładzie sporu o słowo "Murzyn" pyta, gdzie przebiega granica między usprawiedliwionym protestem wobec obraźliwych określeń a obrażaniem zdrowego rozsądku?

[li] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,597982-Ostatnia-wojna-generala.html" "target=_blank]Ostatnia wojna generała[/link] [/b]- Agnieszka Rybak o tym, jak po 20 latach walki Wojciech Jaruzelski wygrywa wojnę o pamięć o sobie i swojej formacji

[li] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,597983.html" "target=_blank]Pokornym nie trzeba knebla[/link] [/b]- Igor Janke ponownie z Budapesztu, tym razem rozmawia z dziennikarzami i wydawcami, starając się dociec, czy i jak osławiona ustawa medialna zagraża wolności słowa

[li] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,597985-Wyleczyc-Rosje-z-totalitaryzmu.html" "target=_blank]Wyleczyć Rosję z totalitaryzmu[/link] [/b]- rozmowa z Michaiłem Fiedotowem, przewodniczącym rosyjskiej prezydenckiej Rady ds. Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka

[li] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,598009.html" "target=_blank]Odlot dzikich gęsi[/link] [/b]- odcinek Dziennika północnego Mariusza Wilka

[li] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,598012-Bedekery--ze-zbrodnia--w-tle.html" "target=_blank]Bedekery ze zbrodnią w tle[/link] [/b]- Mariusz Cieślik o kolejnej fali kryminałów w stylu retro, tym razem konkurencja dla komisarza Eberharda Mocka pojawiła się m.in. w Poznaniu

[li] [b][link=http://www.rp.pl/artykul/597909,598011-Era-biografii.html" "target=_blank]Era biografii[/link] [/b]- nestor polskiej krytyki filmowej Jerzy Płażewski specjalnie dla Plusa Minusa analizuje fenomen ponownego zainteresowania kina biografiami wielkich ludzi[/ramka]

Zdjęcie z najnowszej książki Jana Tomasza Grossa jest chyba najsłynniejszą fotografią w Polsce - przypominają Paweł Reszka i Michał Majewski, autorzy tekstu [b][link=http://www.rp.pl/artykul/61991,597970_Tajemnice-starej--fotografii.html" "target=_blank]Tajemnice starej fotografii[/link][/b].

Według autora, zdjęcie przedstawia "najprawdopodobniej" wieśniaków, którzy rabowali zbiorowe mogiły Żydów zamordowanych w Treblince. Mamy wątpliwości, czy Gross się nie myli.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Jak Kaczyński został Tysonem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi