Nagromadzone przez publicystę drastyczne relacje opisujące brutalne postępowanie polskich chłopów wobec Żydów były w większości prawdziwe. Rzeczywiście, część naszych rodaków podczas okupacji zachowywała się wobec współobywateli wyznania mojżeszowego haniebnie.
Problem zaczynał się, gdy Gross przechodził do wniosków. Pomijając już obłędne uogólnienia autora „Złotych żniw" (np. że mordowanie Żydów było w okupowanej Polsce rodzajem powszechnie akceptowanego narodowego sportu), sprzeciw wywoływał sposób, w jaki wyjaśniał on te patologiczne zachowania. Otóż, zdaniem Grossa, polskimi chłopami kierowały endecki antysemityzm oraz kościelny antyjudaizm.
Adwersarze Grossa wskazywali, że przyczyna była znacznie bardziej prozaiczna. Ludzie, którzy okradali i zabijali Żydów, na ogół prymitywni, niepiśmienni chłopi, działali z niskiej pobudki, jaką była chciwość. W warunkach wojennego zezwierzęcenia ludzie ci, aby się wzbogacić, gotowi byli na każdą podłość.
Dyskusja ta przypomniała mi się, gdy czytałem książkę Piotra Kołakowskiego „Pretorianie Stalina" (Bellona, Warszawa 2011), która traktuje o działalności sowieckich służb specjalnych na terytorium Polski podczas II wojny światowej. Nawiasem mówiąc, jest to jedna z najważniejszych monografii ostatnich lat i w najbliższym czasie poświęcę jej więcej miejsca. Na razie jednak tylko jeden fragment dotyczący sytuacji na granicy sowiecko-niemieckiej wiosną 1940 roku.
Otóż NKWD w obliczu masowych migracji między polskimi strefami okupacyjnymi zdecydowało się na uszczelnienie linii demarkacyjnej. Użyto do tego klasycznych środków: zaorane pasy ziemi, zwoje drutów kolczastych, dodatkowe strażnice i wzmożone patrole. Sowieckie służby zastosowały jednak również środki niekonwencjonalne: wyznaczyły nagrodę 50 rubli dla polskich chłopów, którzy wydadzą im przekradających się kurierów i żołnierzy podziemia.
Efekt? Prawdziwe złote żniwa na granicy niemiecko-sowieckiej. Na przykład niejaki Wincenty Krawczyk ze wsi Siemieżyce, gmina Wołowiczowce, doniósł bolszewikom na trzech przekraczających granicę oficerów. Wszyscy zostali aresztowani. Jan Romańczuk z Kolonii Bubiszki wydał zaś innego oficera, który został na miejscu zastrzelony. Jeden ze świadków tych wydarzeń tak opisywał później swoje przeżycia: