Magik, który nie wierzy w magię

Mierzony milionowymi nakładami sukces Terry'ego Pratchetta to efekt tego, że jako jeden z nielicznych potrafił połączyć klasyczne science fiction z fantasy i doprawić tę wybuchową mieszankę błyskotliwym poczuciem humoru.

Publikacja: 07.06.2013 10:53

Magik, który nie wierzy w magię

Foto: AFP

Red

Debiutował równo pół wieku temu, mając raptem 15 lat na łamach „Science Fantasy". Opowiadanie „Piekielny interes" jego ciotka przepisała na maszynie. Jak na nastolatka Pratchett pisał piekielnie sprawnie, o czym możemy się przekonać, bo tekst ukazał się w wydanym właśnie, podsumowującym karierę pisarza, zbiorze „Mgnienie ekranu". Nic dziwnego, że na talencie młodzieńca poznał się John Carnell, ówczesny guru fantastyki w Wielkiej Brytanii, który redagował wszystkie magazyny poświęcone temu gatunkowi. Wszystkie trzy.

Na prawdziwy sukces musiał jednak poczekać do czterdziestki. Wcześniej był ledwie prowincjonalnym dziennikarzem. Pracował w gazetach, których nazwy niewiele mówią nawet Anglikowi, w „Bucks Free Press" i „Bath Evening Chronicle". Dopiero opublikowany w 1986 roku „Blask fantastyczny", druga książka osadzona w Świecie Dysku, uczynił z niego rozpoznawalnego autora. Rok później przeszedł na zawodowstwo, a wkrótce stał się autorem najgłośniejszej – obok Harry'ego Pottera – sagi fantastycznej ostatniego półwiecza. W latach 90. nie było na Wyspach Brytyjskich pisarza, który sprzedałby więcej książek od niego. Przełożono go na 37 języków, a nakład jego książek przekroczył już 80 milionów egzemplarzy. Jego zasługi dla kraju doceniła nawet królowa Elżbieta II, która odznaczyła go Orderem Imperium Brytyjskiego.

Dziś Sir Terry Pratchett zmaga się z alzheimerem. Rzadki rodzaj choroby zwany syndromem Bensona (zanik tylnej części kory mózgowej) zdiagnozowano u niego w 2007 roku. BBC poświęciła jego chorobie głośny dokument „Terry Pratchett: Życie z Alzheimerem", a w 2010 roku pisarz wygłosił równie głośny wykład „Podając rękę śmierci" („Shaking Hands with Death"), postulujący prawo do eutanazji. Pratchett nie może już używać klawiatury ani utrzymać długopisu. Z trudem dyktuje, ale tempo jego pracy nie spadło. Tylko w 2012 roku ukazały się trzy nowe książki: „Niuch" (Świat Dysku), „Długa Ziemia" (w duecie ze Stephenem Baxterem) i dedykowany młodym czytelnikom „Spryciarz z Londynu". Kolejne dwie pozycje – w tym 40. odsłona Świata Dysku – powinny wyjść jeszcze w tym roku. Pieczę nad bestsellerową serią ma przejąć jego córka Rhianna, która do tej pory zajmowała się przede wszystkim pisaniem scenariuszy do gier komputerowych (z sukcesami – „Overlord" i „Heavenly Sword" nominowano do prestiżowych nagród).

Sir Vimes na ekranie

Teraz Rhianna bierze udział w pracach nad serialem „The Watch" opartym na przygodach Samuela Vimesa, dowódcy Straży Miejskiej z Ankh-Morpork, jednej z centralnych postaci w Świecie Dysku.

Nie będzie to proste, bo na opowieści o Świecie Dysku składają się luźno powiązane ze sobą cykle poświęcone czarodziejowi Rincewindowi, Śmierci, stołecznej Straży Miejskiej z Ankh-Morpork, młodej czarownicy Tiffany Obolałej, byłemu oszustowi Moistowi von Lipwigowi i czarownicom z Lancre.

Rzeczywistość Pratchetta można w zasadzie nazwać odbiciem Ziemi w krzywym zwierciadle – pisarz zbudował ją na folklorze, mitologicznych wyobrażeniach, przesądach i wykoślawionych teoriach naukowych. Ten płaski kosmos podróżuje na grzbiecie żółwia A'Tuina. Podtrzymują go cztery słonie. To, co powinno zdarzać się raz na milion, sprawdza się tam w dziewięciu przypadkach na dziesięć.

Czytelnika, który nie jest zagorzałym wielbicielem fantastyki, odrzuca często powtarzalność tej literatury i jej przeładowanie skomplikowanymi naukowymi teoriami. To drugie dotyczy, oczywiście, fantastyki naukowej, inspirowanej arcydziełami Philipa K. Dicka i Stanisława Lema. Pratchetta to nie interesuje. „Teraz będzie musiał dla nich wymyślić coś nowego, napisać uczciwą science fiction, nauczyć się o czarnych dziurach i kwantach" – autoironicznie portretował swojego porte parole w opowiadaniu „Ostatnia nagroda", opublikowanym zaraz po pierwszych sukcesach Świata Dysku (które również znajdziemy w „Mgnieniu ekranu"). Powtarzalność to z kolei problem popularnej fantasy. Smoki, zamki, niezwyciężeni herosi, elfy, krasnoludy, runy – typowy dla tego gatunku sztafaż quasi-średniowiecza, wywiedziony z dzieł J.R.R. Tolkiena i C.S. Lewisa.

Mgła i Austen

Jeśli coś z tego odnajdziemy u Pratchetta, to wyłącznie w formie parodii. Bo to poczucie humoru jest czynnikiem wyróżniającym twórcę Świata Dysku. Już w debiutanckim „Piekielnym interesie" widać, że dowcip stanie się największą siłą prozaika. Fabuła jest tu prościutka, ale niezwykle zabawna. Okazuje się, że diabeł ma kłopoty z frekwencją. Potrzebuje specjalisty od reklamy, który sprawi, że piekło znów stanie się pociągające. I tak jest z pratchettowskim dowcipem do dziś. Wystarczy sięgnąć po wydaną u nas na początku roku „Długą Ziemię", by się o tym przekonać. Nikt poza Pratchettem nie wpadłby chyba na pomysł, że do przenoszenia się między światami wystarczy maszyna, w której głównym napędem jest... ziemniak.

Poza błyskotliwym poczuciem humoru najważniejsze dla sukcesu Pratchetta jest to, że przekonująco łączy w swoich książkach science fiction i fantasy. Nie jest to wprawdzie zabieg nowatorski, ale rzadko kończy się sukcesem (w Polsce w podobnym stylu, choć na poważnie, pisze Jarosław Grzędowicz). Jednak to właśnie Świat Dysku trafił i do fanów gatunku, i do czytelników, którzy na co dzień nie obcują z fantastyką. W tym kosmosie brak – charakterystycznego dla wszelkiej literatury gatunkowej – ostrego podziału na dobro i zło. Sporo za to tutaj nawiązań do folkloru, popkultury i literackiej klasyki.

Pisarz twierdzi, że to matce o irlandzkich korzeniach zawdzięcza dar opowieści (pasję tej nacji do gawędy da się porównać chyba tylko z zamiłowaniem szlachty do gawędy w czasach I Rzeczypospolitej). Wychował się na jej historiach i piosenkach, z dala od telewizora. Ważnym dla niego autorem jest Dickens, który patronuje „Spryciarzowi z Londynu" (ostatniej przetłumaczonej na język polski książce Pratchetta). To opowieść o Jacku Dogdzerze, przywódcy gangu młodocianych złodziejaszków z „Olivera Twista". W obrazie arystokracji Świata Dysku mogłyby się z kolei przeglądać elity z powieści Jane Austen, co potwierdza fascynację Pratchetta wiktoriańską Anglią.

Co dla fantastyki zrobił brytyjski magik? Skąd jego niezwykły sukces? Twórca „Świata Dysku" odczarował gatunek. Pokazał, że nie trzeba średniowiecznych zamków, rzeczywistości równoległych, teorii strun i nadprzyrodzonych mocy, by zdobyć wierne grono fanów. Wystarczy dobre pióro, fabularna pomysłowość oraz angielski humor utrzymany w duchu Jerome'a K. Jerome'a, Dickensa i Chestertona. Magia nie zastępuje tutaj myślenia ani empatii. Choć to literatura przede wszystkim rozrywkowa, z pewnością nie można jej nazwać głupią. Pratchett przemyca ważne zagadnienia, jednak czyni to subtelnie, nie pokazując czytelnikowi na każdym kroku, że aby czytać jego książki, musi się douczyć. Dobrym przykładem jest „Niuch", czyli ostatnia na razie odsłona Świata Dysku. Fikcyjny świat Pratchetta przywodzi tutaj na myśl imperialną Anglię, która stoi u progu wielkich przemian. Powieść można odczytywać jako rzecz antykolonialną i egalitarystyczną. Z pewnością należy ona do najlepszych w dorobku Pratchetta, który zgodnie ze swoim obyczajem bawi czytelnika, a przy okazji go uczy. Dzięki Pratchettowi fantastyka wróciła do swoich korzeni. Jej ojcu-założycielowi, J.R.R. Tolkienowi, Świat Dysku zapewne bardzo by się spodobał.

Autor jest polonistą i krytykiem, redaktorem naczelnym portalu Xiegarnia.pl

Debiutował równo pół wieku temu, mając raptem 15 lat na łamach „Science Fantasy". Opowiadanie „Piekielny interes" jego ciotka przepisała na maszynie. Jak na nastolatka Pratchett pisał piekielnie sprawnie, o czym możemy się przekonać, bo tekst ukazał się w wydanym właśnie, podsumowującym karierę pisarza, zbiorze „Mgnienie ekranu". Nic dziwnego, że na talencie młodzieńca poznał się John Carnell, ówczesny guru fantastyki w Wielkiej Brytanii, który redagował wszystkie magazyny poświęcone temu gatunkowi. Wszystkie trzy.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał