Trudny ciężar gwiazdorstwa

Być gwiazdą. Prawdziwą gwiazdą. Nie jakimś tam celebrytą, którego wizerunek powielono po prostu tysiące razy, ale mieć to coś, co powoduje, że każde słowo, każdy gest jest na ustach tysięcy ludzi, elektryzuje, podnieca, ciekawi.

Publikacja: 21.06.2013 20:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Kiedyś gwiazdą bywało się w kręgach towarzyskich. Na monarszych dworach albo na uniwersytetach. Od kiedy lejce dyliżansu kultury przejęły media, gwiazdorstwo stało się sprawą publiczną. Najpierw nakłady książek, potem gazety, jeszcze później kino, radio, telewizja, Internet, dziś wszystko to razem oddane jest na usługi gwiazdom i gwiazdorstwu.

Z jednej więc strony gwiazdy, z drugiej zapatrzona w nie gawiedź. A pośrodku? Co pośrodku? To dobre pytanie. Tysiące zdjęć, anegdoty, paparazzi, niedyskrecje, skandale, epatowanie. Popkultura żywi się tym wszystkim. Współtworzy zjawisko gwiazdorstwa. Ale przecież nie każdy staje się gwiazdą. Coś musi być więc w człowieku takiego, że gwiazdą stać się może, że ma predyspozycje do gwiazdorstwa. Co to takiego? Jak to ująć, zdiagnozować? Trudne.

Kiedyś zyskanie statusu gwiazdy było łatwiejsze. Pamiętam plac Powstańców w Warszawie, przy którym mieściła się Telewizyjna Agencja Informacyjna. Początek lat dziewięćdziesiątych. Epoka wielkich gwiazd Wiadomości, Teleexpressu, Panoramy. Na ekranie błyszczeli Marcin Zimoch, Tadeusz Zwiefka, Jarosław Gugała, Maciej Orłoś. Popularność zdobywali Tomasz Lis i Jolanta Pieńkowska, którzy chwilę później byli już gwiazdami pierwszej wielkości.

Pośród tej plejady największym wówczas nazwiskiem była Małgorzata Szelewicka. Śliczna blondynka o wspaniale ustawionym głosie, delikatna, o subtelnej urodzie. Królowała w gazetach i popularnością przebijała całą konkurencję. Budziła powszechne zainteresowanie także swoją tajemniczością. Mało było wiadomo o jej życiu prywatnym.

Nagle jakaś zmiana władzy, do TAI przyszła nowa ekipa, ktoś podjął decyzję o zmianie prowadzących w Wiadomościach i Małgorzata Szelewicka jednego dnia zniknęła z anteny. Pamiętam protesty, dyskusje, absurdalny zarzut, że jest zbyt ładna, przez co odciąga uwagę publiczności od treści informacji. Nikt protestów nie wziął poważnie. Klamka zapadła. Małgorzata Szelewicka rozpłynęła się we mgle. W mgnieniu oka.

Może po raz pierwszy poczułem wtedy, że gwiazdorstwo jest jazdą bez trzymanki na oszalałej kobyle. Wystarczy chwila, by spaść z wysoka w niebyt. Oczywiście szkoda mi było Szelewickiej. Podobnie zresztą jak absurdalna wydawała mi się polityka władz z Woronicza, że z tym, co w telewizji najcenniejsze, czyli z gwiazdami, poczynają sobie tak lekkomyślnie; ale inna obserwacja była jeszcze ciekawsza.

Jak łatwo – dzięki wyjątkowej ekspozycji publicznej, czym było prowadzenie Wiadomości – można stać się gwiazdą. I jak łatwo, gdy tej ekspozycji brakuje, status gwiazdy stracić.

Małgosia Szelewicka po odejściu z placu Powstańców wróciła do radia, potem założyła firmę; dziś jest zapewne spełnioną zawodowo kobietą i niech tak będzie. Dla mnie do końca życia pozostanie metaforą medialnej kreacji i medialnego marnotrawstwa. Natura nie lubi próżni, więc jej miejsce szybko zajęli inni.

Ciekawe, czy dziś po latach zadaje sobie pytanie o kulisy sukcesu i porażki? Czy inne gwiazdy zadają sobie takie pytania?

Problem w tym, że większość gwiazd szybko gubi miarę rzeczy; nie do końca pojmuje, ile w popularności, sukcesie jest z nich samych, a ile z medium, dzięki któremu urośli. Gwiazdorstwo traktują jako naturalny atrybut osobowości. Przestaje być dla nich ważne, że popularność często jest efektem świadomego kreowania gwiazdorstwa przez inżynierów medialnych, którzy robią to dla czystej kasy.

Takie są po prostu prawidła medialnego biznesu. Tworzy się gwiazdy, te przyciągają tłumy, a za tymi ostatnimi podąża reklama. Czyli pieniądze. Gwiazda jest trybikiem w maszynce do robienia pieniędzy.

A co jeśli maszynka się zepsuje? Mechanizm przestanie działać? Co wtedy z gwiazdą? Zaczyna się droga na dno. Tylko najwięksi potrafią się obronić. Tylko najwybitniejsi umieją przetrwać. Choć często to efekt wielkiej walki, ciężkiej pracy, w końcu zbiegu okoliczności, czyli szczęścia.

Ci, którzy bywają czasem na celebryckich przyjęciach, spotykają przebrzmiałe gwiazdy. Pełno ich po salonach Warszawy. Jeszcze się nadymają, puszą, celebrują. Ale jakże często widać w ich oczach smutek i żal do Pana Boga, że fortuna się odwróciła. Było tak pięknie. Ludzie się kłaniali. Spijali miód z ust. A teraz brak zainteresowania i pustka wokół.

W istocie ciężko być upadłą, zapomnianą gwiazdą. Ciężej niż pozostać niezauważonym.

Kiedyś gwiazdą bywało się w kręgach towarzyskich. Na monarszych dworach albo na uniwersytetach. Od kiedy lejce dyliżansu kultury przejęły media, gwiazdorstwo stało się sprawą publiczną. Najpierw nakłady książek, potem gazety, jeszcze później kino, radio, telewizja, Internet, dziś wszystko to razem oddane jest na usługi gwiazdom i gwiazdorstwu.

Z jednej więc strony gwiazdy, z drugiej zapatrzona w nie gawiedź. A pośrodku? Co pośrodku? To dobre pytanie. Tysiące zdjęć, anegdoty, paparazzi, niedyskrecje, skandale, epatowanie. Popkultura żywi się tym wszystkim. Współtworzy zjawisko gwiazdorstwa. Ale przecież nie każdy staje się gwiazdą. Coś musi być więc w człowieku takiego, że gwiazdą stać się może, że ma predyspozycje do gwiazdorstwa. Co to takiego? Jak to ująć, zdiagnozować? Trudne.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy