Jeśli o kimś można powiedzieć, że jest żywym klasykiem polskiej piosenki, to z pewnością o Maryli Rodowicz. Wkrótce znajdzie to nawet swój materialny wyraz, bo artystka ma przekazać swoje zbiory rękopisów i strojów Bibliotece Narodowej, podobnie jak niedawno uczyniono to ze spuścizną po jej najbliższej współpracowniczce i przyjaciółce Agnieszce Osieckiej. W obu przypadkach nikt nie kwestionuje, że tam właśnie jest miejsce pamiątek związanych z ich twórczością, mówimy przecież o postaciach bardzo ważnych dla polskiej kultury.
Ale Maryla Rodowicz wciąż z sukcesami występuje i nagrywa nowe utwory. Ba, każdy, kto widział ją ostatnio na żywo na jakimś koncercie czy festiwalu, nie ma też wątpliwości, że królowa estrady jest tylko jedna. Energii, profesjonalizmu i pomysłów mogą jej pozazdrościć artystki młodsze o pokolenie (albo i dwa). Wiem doskonale, że kobietom wieku się nie wypomina, ale proszę potraktować to jako wyraz szczerego podziwu, piosenkarka działa na pełnych obrotach, mimo że w tym roku skończy 69 lat. Można by ją nawet nazwać polską Tiną Turner, gdyby amerykańska gwiazda (tuż przed 70. urodzinami) pięć lat temu nie zrezygnowała z występów. Tymczasem Maryla Rodowicz nie tylko nie zamierza się wycofywać, ale wręcz przeciwnie, wciąż skupia na sobie uwagę publiczności i potrafi zaszokować. Choć niczego nie musi już przecież nikomu udowadniać, a jej gwiazdorska pozycja jest dla wszystkich zupełnie oczywista.
Jednak styczeń 2014 r. w polskim show-biznesie należał do Maryli. Nie tylko dlatego, że zagrała na sylwestrze Polsatu, który oglądało ponad 5 mln Polaków, ale z tego powodu, że był to najczęściej komentowany występ ostatnich tygodni. Kiedy artystka zapowiedziała, że skoro telewizja zaprasza na Copacabanę w Rio, to ona pokaże się „goło i wesoło", wszyscy potraktowali to jako żart. Jednak słowa dotrzymała. Na scenie w Gdyni (przy temperaturze bliskiej zera) pojawiła się ubrana jedynie w pióra! Z odkrytymi nogami i nagim biustem, ozdobionym na sutkach srebrnymi kotylionami.
Ga-ga, chwała sędziwym
Wszystko to dopiero po bliższym przyjrzeniu okazało się plastikowe. Podobnie jak brzuch. Artystka założyła mianowicie coś w rodzaju plastikowej protezy. Nie było częściej komentowanego wydarzenia ostatniego sylwestra. Jedni byli rozbawieni, inni zniesmaczeni, ale nikt nie pozostał obojętny. O sprawie pisały tabloidy, plotkarskie serwisy, informowały też najzupełniej poważne media. Natychmiast pojawiły się memy, które do dziś krążą po Internecie. Najpopularniejszy ozdobiony jest zdjęciem piosenkarki z podpisem „jaki kraj, taka Lady Gaga" (występuje też w wersji „jaki kraj, takie Victoria Secret", od popularnej marki bielizny).
W sumie z tą Lady Gagą to nawet by się zgadzało. Amerykańska gwiazda, która szokuje strojami (np. suknią wykonaną z surowego mięsa), nie ma w Polsce odpowiednika w swojej grupie wiekowej. Podobnych prowokacji próbowała kiedyś Doda, ale dziś media o niej już zapomniały i cokolwiek by zrobiła, mało kogo to obchodzi. Natomiast to, co robi Maryla Rodowicz, jest komentowane bardzo szeroko. A jej sytuacja na tle krajowego show-biznesu jest w sumie dość charakterystyczna. W Polsce w niemal każdej dziedzinie, od polityki przez rozrywkę czy media po literaturę, największymi prowokatorami i skandalistami są ludzie w wieku uznawanym niegdyś za podeszły. Osoby, które zbliżają się do siedemdziesiątki albo nawet ją przekroczyły.
Przykłady? Proszę bardzo. Skoro jesteśmy już w okolicach show-biznesu i serwisów plotkarskich, to dwa kolejne, nieporównanie bardziej drastyczne. Maryla Rodowicz nie robi w końcu nic złego, jej pomysły mieszczą się w szeroko pojętej formule rozrywki. Tymczasem to, o czym mówią 75-letnie Krystyna Mazurówna i Maria Czubaszek, niekoniecznie. Pierwsza, nieco zapomniana dziś dawna primabalerina z Warszawy i Paryża, ponownie zwróciła na siebie uwagę jako jurorka tanecznego show „Got to Dance. Po prostu tańcz" na antenie Polsatu. A trzeba przyznać, że co jak co, ale zwracać na siebie uwagę potrafi doskonale.
Zaczęło się od fantazyjnych strojów, którymi przebija nawet Marylę Rodowicz. Całkiem niedawno pokazała np. publicznie koronkową bieliznę (pończochy i podwiązki). Do tego dodać należy niesamowity tęczowy makijaż pokrywający często całą twarz, tatuaż na pół dekoltu (mocno wyeksponowanego), kilogramy biżuterii (włącznie z kolczykiem w dolnej wardze), nakrycia głowy wprost z teatralnej rekwizytorni i wielokolorowe fryzury, kojarzące się z najlepszymi czasami punk rocka. Na tle Mazurówny nawet styl ubierania Dody, uchodzącej za królową kiczu, wydaje się dość oszczędny. Młodsze roczniki mogłyby się wiele od 75-letniej choreografki nauczyć. I to nie tylko w dziedzinie mody.