Co jest najbardziej tragiczne w historii Roberta Enkego?
Ronald Reng: To, że on zrobił wszystko jak należy. Chodził do psychiatry, brał leki, przyznał się sam przed sobą, że ma depresję. Nawet w 2003 roku na chwilę przerwał karierę piłkarską, by poddać się leczeniu. Jego przykład pokazuje, że jest to choroba, która zagraża życiu. Rozmawiając z ludźmi, którzy znali Enkego, dowiedziałem się, że w jego pierwszym klubie Bundesligi, w Borussii Moenchengladbach, było w tym samym czasie aż pięciu zawodników, którzy mieli problemy mentalne. Jego najbliższy przyjaciel Marco Villa miał ataki paniki, na depresję chorował Sebastian Deisler, który musiał przedwcześnie zakończyć karierę także z tego powodu, leki brał Duńczyk Peter Nielsen, a na poważną depresję do dziś cierpi Michael Sternkopf, który przyszedł z Bayernu Monachium. Dla świata wszyscy oni byli jasno świecącymi gwiazdami futbolu.
Nigdy ze sobą o tym nie rozmawiali?
Dopiero po śmierci Roberta. Wiedzieli, że Marco był jego przyjacielem, i zwierzyli mu się ze swoich problemów. Sternkopf przyznał się publicznie do swojej choroby. Był dyrektorem sportowym w trzecioligowym zespole Kickers Offenbach. Doskonale opisał, co oznacza depresja. Z jego stanowiskiem nie była związana żadna presja, ale on był w takim stanie, że nie potrafił wypełnić zwykłego raportu przedmeczowego. Bał się tego. Wielu ludzi sądzi, że Robert cierpiał na depresję z powodu ogromnego napięcia, które odczuwał jako bramkarz w Bundeslidze i reprezentacji. Tymczasem nie jest to prawda. Odczuwanie presji jest sprawą indywidualną. Sternkopf musiał zrezygnować z pracy.
Pierwszy publicznie do depresji przyznał się Deisler.
Tak. Dziwnym trafem było to w tym samym czasie, gdy Enke w 2003 roku przechodził pierwsze poważne załamanie i leczył się klinicznie w Niemczech. Dla niego było to dziwne przeżycie. Z jednej strony obserwował, jak zareaguje społeczeństwo i środowisko piłkarskie, z drugiej pojawiała się niemal zazdrość. On nie odważył się przyznać do swojej choroby, a teraz wszyscy koncentrowali się na Deislerze.