Ewa Błasik mówi łamiącym się głosem: – Raport MAK traktuję jako haniebną próbę szkalowania pamięci mojego męża generała Andrzeja Błasika. Tezy MAK na temat roli mojego męża są powtórzeniem propagandowego stanowiska władz rosyjskich sformułowanego już w godzinę po katastrofie, gdy w sposób oczywisty nie mogło być jakichkolwiek dowodów. Pragnę stanowczo podkreślić, iż w dostępnym i znanym materiale dowodowym nie ma żadnej przesłanki wskazującej na zawartość alkoholu we krwi mojego męża w chwili katastrofy. Nie ma również dowodów, które potwierdziłyby, że mój mąż w jakikolwiek sposób wywierał pośredni czy bezpośredni nacisk na pilotów...
Jej przemówienia w skupieniu słucha kilkudziesięciu posłów z Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. Błyskają flesze aparatów fotoreporterów, dyktafony i kamery telewizyjne zapisują kolejne minuty materiału, a część dziennikarzy robi ręczne notatki. Pani Błasik protestuje przeciw bierności rządu Donalda Tuska. Fotoreporterzy robią ostatnie zdjęcia, dziennikarze zabierają swoje dyktafony i mikrofony opatrzone symbolami stacji. Jeden z operatorów prywatnej telewizji rzuca do prezenterki niewybredny komentarz. Ta go strofuje, podchodzi do wdowy i mówi jej kilka słów otuchy. Po kilku sekundach napięcie opada. Słychać głośne: – Stop! Mamy to!
Bo w rzeczywistości nie jest to kolejne posiedzenie zespołu Antoniego Macierewicza, ale jedna ze scen powstającego właśnie filmu „Smoleńsk" w reżyserii Antoniego Krauzego. Nie było też prawdziwej Ewy Błasik, tylko aktorka Aldona Struzik.
Filmowanie ujęcia poprzedzają próby na sucho i – zajmujące najwięcej czasu – przygotowania. Sejmową salę, w której odbywa się posiedzenie, imituje jedno z pomieszczeń w Pałacu Kultury i Nauki. Członkowie ekipy dopasowują oświetlenie, na zewnątrz obsługa techniczna ustawia ogromne dźwigi z lampami skierowanymi w okna sali. Przed wejściem chaotycznie krąży grupa statystów. – Proszę się nie rozchodzić, tylko stać w jednym miejscu. Tu można się przebierać – wskazuje ekipa filmowa. Trwa gorączkowe poszukiwanie miejsca, w którym można by ustawić przeznaczony dla statystów katering.