Dwa lata temu Hans-Joachim Fuchtel, niemiecki minister pracy, został wysłany przez swoją szefową do Grecji, gdzie miał pomóc w restrukturyzacji samorządu terytorialnego. Fuchtel zorientował się dość szybko, że trzech Greków wykonuje pracę, z którą w Niemczech radzi sobie jedna osoba. Zalecił więc zwolnienie kilku tysięcy lokalnych urzędników. Reakcja Greków? Ustawili się pod niemieckim konsulatem i krzyczeli: Zlinczować nazistów!
Magazyn „Le Monde Diplomatique" opisał tę historię jako przykład narastającej wśród mieszkańców południa Europy germanofobii. Ale czy południowcy są rzeczywiście antyniemieccy? Według prof. Viriato Soromenho-Marquesa z Uniwersytetu w Lizbonie, w Portugalii, w Hiszpanii czy w Grecji nie istnieje coś takiego jak antyniemiecka moda albo wrogość, przez którą tysiące Niemców kupujących na starość domy w Alentejo, Andaluzji czy na greckich wyspach mogłyby się poczuć zagrożone. Niechęć wśród południowców wywołują za to konkretni niemieccy politycy, tacy jak Angela Merkel czy choćby minister finansów Wolfgang Schauble. Na Iberów Schauble działa jak płachta na byka. Lewicujące portugalskie i hiszpańskie portale podejrzewają go nawet o perwersyjną przyjemność w upokarzaniu ubogiego Południa i o osładzanie sobie w ten sposób życiowej porażki: nigdy nie udało mu się dotrzeć na sam szczyt niemieckiej polityki.