Aktualizacja: 31.07.2015 19:42 Publikacja: 31.07.2015 02:00
Przy straganach w dzień targowy w madagaskarskiej Ambohimahasoa różne słyszy się rozmowy. Fot. Pete Oxford
Foto: Biosphoto/Minden Pictures/AFP
Na chodniku, opodal terminalu minibusów w południowoafrykańskim Soweto, leżą kupki kolorowych fatałaszków. Wśród nich uwija się sprzedawczyni, zachęcając do kupna potencjalne klientki. Jedne zapytują o coś w xhosa, inne w afrikaans czy zulu. Sprzedawczyni płynnie przechodzi z jednego języka na drugi, czasem posiłkując się konglomeratem, w którym słowa angielskie i holenderskie mieszają się z zulu, venda, tswana czy jeszcze innym z 11 oficjalnych języków RPA.
I tak jest niemal na każdym afrykańskim targu czy w shebeens, skleconych z byle czego bud, gdzie serwuje się tani alkohol, zwykle domowej produkcji. Dla przeciętnego Afrykanina codzienne posługiwanie się trzema i więcej językami to rzecz najzupełniej normalna. Znajdujące się w atlasach czy encyklopediach mapy wyróżniają kolorami obszary, na których używane są poszczególne języki afrykańskie. Na ziemi, w przeciwieństwie do papieru, sytuacja jest dużo bardziej złożona.
Jedni brali w swoje posiadanie ludzi, inni – miejsca. „Genius loci” – dziś rozumiemy przez to nastrój, aurę rozt...
Jan Maciejewski w swoim felietonie pisze, że miał opory przed publikacją swojego tekstu, obawiając się oskarżeni...
Na Ziemi nie nastąpi żadne przeludnienie, a wręcz przeciwnie, w perspektywie 50 lat możemy się spodziewać stopni...
Mam nadzieję, że Karol Nawrocki, który sprawuje urząd prezydenta, zacznie dawać znaki europejskiej wspólnocie, ż...
Zamiast przekonywać Amerykanów do szacunku dla Putina, rosyjscy trolle mieli skupić się na wykorzystywaniu podzi...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas