Reklama
Rozwiń

Jan Maciejewski: Kiedy znów będę mały

Wyleczyć się z dorosłości, wygnać ją z siebie jak chorobę. Mądrość tego świata, życiową roztropność trzymać na uwięzi, jak każdą inną żądzę ciała.

Publikacja: 07.03.2025 14:11

Jan Maciejewski: Kiedy znów będę mały

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

To jest ten moment. Wiedziałem to już od kilku miesięcy, ale jak dotąd nie miałem pojęcia, jak na niego zareagować. Na chwilę, gdy „W życia wędrówce, na połowie czasu/ Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi/ W głębi ciemnego znalazłem się lasu”. Ta „połowa czasu” to 35 lat – dantejski wiek. Tyle lat miał Alighieri, kiedy doświadczył wizji zaświatów. Ten wiek – twierdzili tak niezależnie od siebie starożytni mędrcy i natchnieni autorzy Pisma – to centralny punkt ludzkiego życia. Metryka jak ostrze noża – nie można na niej usiąść, utrzymywać w nieskończoność chwiejnej równowagi; z wysokości 35 lat trzeba wreszcie spaść, w jedną albo druga stronę. Ale można wybrać, która to będzie.

Znalazłem się „na połowie czasu” już dwa miesiące temu. Chwiałem się raz w jedną, raz w drugą stronę, aż kilka dni temu mignął mi przed oczami tytuł jednej z książek Janusza Korczaka – „Kiedy znów będę mały”. W tamtej chwili wybrałem kierunek spadania, „szlak niemylnej drogi”. Wypowiedziałem życzenie. Powziąłem ambicję na resztę swoich dni: stać się znowu dzieckiem. Wyleczyć się z dorosłości, wygnać ją z siebie jak chorobę. Mądrość tego świata, życiową roztropność trzymać na uwięzi, jak każdą inną żądzę ciała. Folgować jej tylko na tyle, żeby nie postradać życia za wcześnie. Zanim znów nie stanę się mały.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Głodny człowiek jest uważny

Czy może być coś piękniejszego? Dziecka nikt nie pyta o zdanie. Nikogo nie interesuje jego opinia na temat pomocy USA dla Ukrainy czy sporu o Trybunał Konstytucyjny. Nie musi udawać, że zna się na którejś z tych rzeczy, podsycać w sobie sztucznego ognia zainteresowania „dorosłymi tematami”. A jednak cały czas coś tam sobie mówi pod nosem, do siebie samego, nie na temat. Toczy bez końca spory, których przedmiotu nikt nie pojmuje, ani też pojąć nie próbuje, bo i po co. Jest posłuszne jednemu z wielkich „nauczycieli dziecinnienia”, św. Augustynowi: „nie wychodź na świat, wróć do samego siebie, w twoim wnętrzu mieszka Prawda”. Dziecko pamięta, że jedyna warta zachodu rozmowa toczy się z tym Słowem, które rozbrzmiewa w jego wnętrzu.

Jeśli zdziecinnienie nie ma dobrej prasy, to dlatego, że dziecko, od kiedy się urodzi, zaczyna dorastać. I irytuje nas w jego zachowaniu to, co jest nieudolnym wciąż jeszcze naśladowaniem świata dorosłych. 

A kiedy się boi, to jego strach ma w sobie rycerską szlachetność i metafizyczną głębię. Nie boi się ludzkiej opinii czy decyzji banku, ale ciemnego lasu, głębokiej studni. Lęka się nicości, zdrady, opuszczenia – tego, że nie będzie ręki, której mogłoby się złapać. I kiedy marzy, to obiekt tych pragnień znajduje się zawsze poza nim. To przygoda, którą chce przeżyć; skarb do odnalezienia, Piękna do uratowania. Nie marzy o pozycji w społecznej hierarchii ani o szybszych postępach w rozwoju osobistym. Prawda jest w nim, ale cel – na zewnątrz. Dorośli mają dokładnie na odwrót. No i wyobraźnia. Gorąca jak blacha rozgrzanego do czerwoności pieca. Obrazy, myśli, słowa – kiedy tylko na nią padną, są jak kropelki wody tańczące na gorącej powierzchni. Szaleją w rytm kosmicznych melodii. Gdyby ją tak odzyskać – odzyskiwać powoli, dzień po dniu, wyrzucać z głowy dorosłe kadry i pojęcia – to byłoby zajęcie warte każdego wysiłku.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy

Jeśli zdziecinnienie nie ma dobrej prasy, to dlatego, że dziecko, od kiedy się urodzi, zaczyna dorastać. I irytuje nas w jego zachowaniu to, co jest nieudolnym wciąż jeszcze naśladowaniem świata dorosłych. Egoizm, kapryszenie, zachłanność. To drugie, odzyskane dzieciństwo, ma się do pierwszego jak Nowe Jeruzalem zstępujące z Nieba do utraconego raz na zawsze Raju. Nie chodzi o powrót ani odzyskanie czegokolwiek. Nowe, wyszarpane dzieciństwo jest lepsze od tego, które raz na zawsze straciliśmy, dorastając. Nie wyznaję tu pedagogicznej utopii o pierwotnej nieskazitelności rodzaju ludzkiego, zepsutego dopiero przez zły dotyk cywilizacji. Bo też cywilizacja – we właściwym sensie tego słowa – opiera się na tym właśnie dziecinnieniu. Na czytaniu i pisaniu poezji z powagą, jaką maklerzy przykładają do raportów giełdowych. Na słuchaniu muzyki tak, jak komentatorzy słuchają anglojęzycznych podcastów. Na budowaniu katedr z zapamiętaniem, z jakim dzieci budują wieże z klocków. Na szukaniu prawdy, która jest w środku. I celu – będącego na zewnątrz.

To jest ten moment. Wiedziałem to już od kilku miesięcy, ale jak dotąd nie miałem pojęcia, jak na niego zareagować. Na chwilę, gdy „W życia wędrówce, na połowie czasu/ Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi/ W głębi ciemnego znalazłem się lasu”. Ta „połowa czasu” to 35 lat – dantejski wiek. Tyle lat miał Alighieri, kiedy doświadczył wizji zaświatów. Ten wiek – twierdzili tak niezależnie od siebie starożytni mędrcy i natchnieni autorzy Pisma – to centralny punkt ludzkiego życia. Metryka jak ostrze noża – nie można na niej usiąść, utrzymywać w nieskończoność chwiejnej równowagi; z wysokości 35 lat trzeba wreszcie spaść, w jedną albo druga stronę. Ale można wybrać, która to będzie.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Plus Minus
Łukasz Foks: Chcemy dać Polakom supermoce związane z AI
Plus Minus
„Na wulkanie”: Opowieści o ludziach, którzy wypadli na zakręcie
Plus Minus
„Rondo Wiatraczna”: Rondo większe niż życie
Plus Minus
„Mickey 17”: Kolonizowana planeta jak łagier o zaostrzonym rygorze
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Plus Minus
„Wypadek na polowaniu”: Rysunkowe historie o sprawach najważniejszych
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń