Wachmistrz żandarmerii Flanderka, jeden z drugoplanowych bohaterów „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, zapisał się w historii swoim stosunkiem do austriackiej biurokracji. Był on dokładnie taki, o jaki podejrzewamy Czechów, po lekturze genialnej powieści Haška. Z jednej strony teoretycznie stosował się do licznych okólników, z drugiej w dokumentach uprawiał literacką fikcję. I tak np. jako konfidenta zatrudnił wioskowego głupka, za którego sam pobierał wynagrodzenie. W każdej zaś ankiecie na temat obywatelskich postaw wpisywał 1a. Trzeba państwu wiedzieć, że to najwyższy z najwyższych stopni „lojalności i wierności względem monarchii”. Podczas gdy IVa to była „zdrada stanu i stryczek”. Nie muszę chyba wyjaśniać, że w rzeczywistości opinie mieszkańców Putimia na temat c.k. monarchii były zgoła inne. Dotyczyło to również samego wachmistrza. Tenże po wypiciu odpowiedniej ilości kontuszówki wykrzykiwał, że „Austria się nie utrzyma”, Franciszek Józef „jest schorzały dziadyga, że rychło patrzeć, wyciągnie kopyta”, a pruski sojusznik „cesarz Wilhelm jest zwierzę”. Taaak… Dobrej literatury nigdy dość, choć niekoniecznie w polityce i poważnej publicystyce.