„Lisa Frankenstein”: Miłość zza grobu

Akcja ciekawie zapowiadającej się „Lisy Frankenstein” rozwija się w sposób najgorszy z możliwych.

Publikacja: 27.09.2024 17:00

„Lisa Frankenstein”: Miłość zza grobu

Foto: mat.pras.

Kino od dekad przekonuje, że dojrzewanie jest straszne. Czemu by więc nie zrobić filmu, który byłby połączeniem nastoletniego dramatu o znamionach komedii romantycznej z krwawym horrorem? Któż bardziej nadawałby się do napisania takiej mieszanki niż Diablo Cody, scenarzystka mająca na koncie zarówno znakomitą „Juno” (2007), jak i nędzne „Zabójcze ciało” (2009)?

Jej najnowszy projekt, wyreżyserowana przez Zeldę Williams „Lisa Frankenstein”, jest miksturą zapowiadającą się nad wyraz ciekawie, ale rozwijającą się w sposób najgorszy z możliwych, bo nijako. Tytułowa Lisa (Kathryn Newton) to dziewczyna, która nie może pozbierać się po śmierci matki (uwaga! – zamordowanej siekierą). Czas spędza na opuszczonym cmentarzu, gdzie spoczywa wiktoriański muzyk. Wypowiedziawszy życzenie w trakcie burzy, Lisa ożywia chłopaka, który pod postacią niemego Monstrum (Cole Sprouse) zjawia się w jej domu. Para zaczyna krucjatę przeciwko tym, którzy zaszli Lisie za skórę, ćwiartując ich zwłoki, a poszczególne członki przyszywając do korpusu młodzieńca.

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”