Chrabota: Jak żyć razem (w Europie)?

Nie ma we współczesnej Europie ważniejszego w sensie przyszłościowym tematu niż koegzystencja muzułmanów, chrześcijan i żydów, a właściwie grup ludzkich wywodzących się ze stworzonych przez te religie cywilizacji.

Aktualizacja: 30.01.2016 08:14 Publikacja: 28.01.2016 19:47

Chrabota: Jak żyć razem (w Europie)?

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

O tym, że jest to nie tylko możliwe, ale wręcz wskazane, przekonywali nas do niedawna wyznawcy doktryny tzw. euroislamu, z Tarikiem Ramadanem na czele. To właśnie on w biblii swojej formacji, wydanym w 1999 roku eseju „Być europejskim muzułmaninem", nie bez racji przekonywał swoich współwyznawców (a przy okazji europejskie elity polityczne), że skoro Europa zdecydowała się przyjąć miliony wyznawców Allaha, to jedyną niekonfrontacyjną ścieżką w przyszłość jest synteza wartości islamu i zasad postoświeceniowej Europy z koncepcją praw człowieka, regułą rządów prawa czy równością płci.

Pomysły Ramadana wzbudziły na Zachodzie entuzjazm, bowiem doskonale wpisywały się w utopię multikulturalizmu, czyli wizji cywilizacji, która pokojowo i pod szyldem laickiego państwa syntetyzuje wartości różnych, często sprzecznych z sobą, kultur. Jednak to, co przed ponad dekadą było nacechowanym optymizmem politycznym scenariuszem, w dobie Daeszu i wielkich migracji wydaje się perspektywą przynajmniej naiwną, jeśli wręcz nie niemożliwą. Dziś zamiast Ramadana w imieniu europejskich muzułmanów coraz częściej przemawia ulica islamskich dzielnic, gdzie broniącym swoich praw chrześcijanom odpowiada się: to już nie jest chrześcijański kraj! Może was to frustrować, ale my go właśnie przejmujemy!

Jednocześnie odpowiedzią jest coraz częściej bezradność i chaos. Jedni wierzą jeszcze w powodzenie eksperymentu multi-kulti, inni powoli zaczynają rozumieć, że to nic innego jak nasza koncepcja państwa stworzyła prostą ścieżkę dla ekspansji islamu w Europie. Jeszcze inni czytają Houellebecqa i straszą nieuchronną islamizacją, czyli cywilną śmiercią Zachodu.

Czy to już „uległość", można by spytać, cytując tytuł ostatniej książki autora „Cząstek elementarnych"? Myślę, że jest inne słowo, które lepiej oddaje aktualny stan relacji między elitami świeckiej Europy a jej muzułmańskimi mieszkańcami. Zdecydowanie lepszym słowem jest „zamieszanie", czyli z jednej strony obdarcie realiów etnicznych Zachodu z iluzji multikulturalizmu, z drugiej narastająca świadomość skali problemu i paniczne poszukiwanie ścieżek wyjścia. Paniczne, czyli skazane na liczne błędy i przynajmniej czasowe perturbacje.

Fascynujące jest ustalenie momentu, w którym skończył się ów złoty sen o pokojowej Europie wielu kultur. Wielu wskaże przełom wieków, a zwłaszcza ów słynny „9/11", kiedy wraz z dwoma nowojorskimi wieżami ostatecznie zawaliło się nasze poczucie zbiorowego bezpieczeństwa, a Zachód podjął retorsje zakończone wojnami w Iraku i Afganistanie. Byłoby to jednak uproszczenie, bo kryzys w islamskich enklawach Europy zaczął się dużo wcześniej, w latach 80., kiedy nie potrafiono zagospodarować ekonomicznego potencjału, jaki przedstawiało pierwsze pokolenie urodzonych już w Europie dzieci imigrantów z Maghrebu.

Temat został jednak przemilczany. Poprawność polityczna stłumiła odwagę mówienia o narastającym problemie. Wieczko od pudełka Pandory zaczęło się uchylać, ale dopiero po atakach w Nowym Jorku Zachód zdecydował się głośno powiedzieć: oto mamy realne zagrożenie, jakim jest islamski fundamentalizm! O tym, jak bardzo nie umiano sobie z nim poradzić, świadczą kolejne błędy Amerykanów w Iraku i Afganistanie. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że eksplozja radykalnego dżihadyzmu była produktem tamtych błędów.

Wojny zawsze antagonizują i radykalizują. Tamte, po z górą 700 latach (sic!), wskrzesiły demona wypraw krzyżowych. Choć może się to z naszej perspektywy wydawać absurdalne, wojownicy spod znaku Al Kaidy czy Daeszu znów bronią muzułmańskiej „ummy" przed „krzyżowcami". Trudno mieć wątpliwości, że dzieckiem tamtych konfliktów była arabska wiosna, czyli seria rewolucji, które równo pięć lat temu zaczęły wywracać bliskowschodnie dyktatury.

I znów błędy Zachodu. Czy w istocie należało ingerować w te procesy? Dobijać Kaddafiego? Prowadzić dwoistą grę z Egiptem? Podsycać rewolucję w Syrii? Efekt? Eksplozja bliskowschodniej beczki z prochem; nowe linie podziałów, kompletna atrofia systemów państwowych w Syrii i Libii; wojny domowe, w końcu narodziny samozwańczego Kalifatu. Bliski Wschód, a tak naprawdę muzułmański wschód, to dziś napięta do granic wytrzymałości struna i konflikty rozpisane na kilka kolejnych pokoleń.

Mało kto wyobrażał sobie skutki tych procesów w Europie. Zaczęło się niewinnie, od radykalizacji nauk w meczetach salafickich. Za nimi poszła rekrutacja lokalnych muzułmanów do wojen toczonych na drugim brzegu Morza Śródziemnego. Kiedy zaczęli wracać, przynieśli z sobą terror, zaś terror wojny w Iraku i Syrii pobudził falę migracji, z którą nikt dziś w Europie nie umie sobie poradzić. Zasada naczyń połączonych? Aż nie chce się wierzyć, że wielcy architekci europejskiej polityki nie umieli sobie tego wyobrazić.

Niestety, diagnoza dnia dzisiejszego nie napawa optymizmem. Nikt nie umie wygasić wojen w Syrii i Libii. Kalifat, nawet jeśli zostanie pokonany na Bliskim Wschodzie, będzie napędzał światowy terroryzm. Fala migracji nie ustanie. Masy zawiedzionych Europą uchodźców będą się radykalizować. Zarazem po ich stronie stoi demografia. Czy Europa znajdzie nową formułę relacji z muzułmanami? I czy nie będzie równie naiwna, jak euroislam Ramadana? A może właśnie w takim myśleniu jest jakieś ziarno nadziei? Trudno zgadnąć, choć trzeba wierzyć. Inaczej Michel H. okaże się nie wizjonerem, ale prorokiem.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał