„Futerał. O urządzaniu mieszkań w PRL-u”: Design w czasach Niedoboru

Mieszkaniowe odyseje Polaków są tematem książki Agaty Szydłowskiej „Futerał. O urządzaniu mieszkań w PRL-u”. Opasła publikacja tonie jednak w szczegółach.

Publikacja: 08.10.2023 08:12

„Futerał. O urządzaniu mieszkań w PRL-u”, Agata Szydłowska, Czarne

„Futerał. O urządzaniu mieszkań w PRL-u”, Agata Szydłowska, Czarne

Tytułowy „futerał” sugeruje ograniczenia – autorka wskazuje je obficie, w rozmaitych konfiguracjach PRL-owskiego czasu i przestrzeni, w jakiej przyszło żyć nad Wisłą po 1945 r.

Utworzone w tamtym roku Ministerstwo Odbudowy szacowało, że w powojennych granicach Polski znalazło się 43 proc. zniszczonych lub uszkodzonych izb mieszkalnych, więc głód mieszkaniowy był oczywisty, choć „dogęszczanie” lokatorów bywało kuriozalne, a hasło „jeden pokój na rodzinę” – przez długi czas był tylko pobożnym życzeniem. Czasopisma udzielały porad, jak radzić sobie z brakiem przestrzeni, a nawet, jak zaimprowizować z krzeseł łóżeczko dla dzieci śpiących na stole albo krzesłach. Do tego „opuszczone wsie na niegdysiejszym wschodzie Polski dzieliła od miasteczek na jej obecnym zachodzie cywilizacyjna przepaść”, więc repatrianci i przybysze ze wsi zasiedlający miasta nie raz i nie dwa wprowadzali do mieszkań świnie, kozy i owce, a w wannach (o ile były) lokowali na równi węgiel, kury i króliki. Wielokrotnie okazuje się, że „nierówności klasowe trwały”, a „kwestia gustu także w Polsce Ludowej okazała się kwestią klasową”.

„W okresie stalinowskim podejrzliwym okiem patrzono na moszczenie się w domowych pieleszach” – minimalizm uzasadniała ówczesna koncepcja przebudowy życia społecznego. Życie kolektywne wypierało życie prywatne. W 1951 r. w Warszawie w 134 hotelach robotniczych mieszkało 10 tys. ludzi, a był to zaledwie początek, bo z każdym rokiem liczba ludzi kolektywnie budujących socjalizm rosła. „W Gdańsku 15 proc. młodzieży mieszkającej w hotelach dla stoczniowców nie przychodziło do pracy po wypłacie” – przypomina autorka, przywołując też dramatyczne wspomnienia Jacka Kuronia, wówczas działacza ZMP, z wizytacji w Domu Młodej Robotnicy w Nowej Hucie, zastającego obrazki rodem z burdelu.

Z kolei pokazowe mieszkania na warszawskim MDM-ie pięknie wyglądały w przekazach medialnych, ale w latach 50. przedstawiciele klasy robotniczej mieli nikłe szanse, by w nich zamieszkać. Do tego pod warstwą lukru kryły się rozliczne mankamenty: odpadające klamki i futryny, sypiący się tynk, przeciekające rury, nieszczelne drzwi i okna.

Wyposażenie mieszkań to osobny rozdział – meble, lodówki, pralki i setki innych gospodarskich dóbr były na talony, listy, kolejki społeczne. Wszystko wtedy „załatwiano” i „organizowano”. W latach 60. meble produkowało ponad 120 fabryk, ale to było za mało – co atrakcyjniejsze produkty eksportowano. Meble „Ładu” pożądane przez Polaków, „praktyczne i oszczędzające przestrzeń”, wytwarzane były, niestety, rzemieślniczo i w krótkich seriach, a nie masowo, i mało kto je miał. Kolejne rewolucje kulturowe przychodziły z pojawianiem się odkurzaczy, pralki Frani oraz telewizorów, które rychło stały się centrum domów i zmieniły życie społeczne Polaków.

Autorka wyjaśnia: „Zależało mi, by przyjrzeć się zjawiskom bez uprzedzeń i bez nostalgii, zrozumieć je i osadzić w kontekście procesów społecznych, historii wzornictwa (także tej międzynarodowej), wreszcie – biografii konkretnych osób, chociaż nie zawsze znanych z imienia i nazwiska. Urządzanie się w PRL-u okazuje się jednocześnie jednorodne i zróżnicowane. Ujednolicone były przede wszystkim sposoby zamieszkiwania”. I wszystko to znaleźć można w tej książce, ułożonej chronologicznie i tematycznie. Mnóstwo źródeł: od filmów i kronik poprzez książki, artykuły prasowe. Wątki się powtarzają, a przykłady mnożą. Amatorzy detali, liczb, przykładów, cytatów – będą zadowoleni.

Tytułowy „futerał” sugeruje ograniczenia – autorka wskazuje je obficie, w rozmaitych konfiguracjach PRL-owskiego czasu i przestrzeni, w jakiej przyszło żyć nad Wisłą po 1945 r.

Utworzone w tamtym roku Ministerstwo Odbudowy szacowało, że w powojennych granicach Polski znalazło się 43 proc. zniszczonych lub uszkodzonych izb mieszkalnych, więc głód mieszkaniowy był oczywisty, choć „dogęszczanie” lokatorów bywało kuriozalne, a hasło „jeden pokój na rodzinę” – przez długi czas był tylko pobożnym życzeniem. Czasopisma udzielały porad, jak radzić sobie z brakiem przestrzeni, a nawet, jak zaimprowizować z krzeseł łóżeczko dla dzieci śpiących na stole albo krzesłach. Do tego „opuszczone wsie na niegdysiejszym wschodzie Polski dzieliła od miasteczek na jej obecnym zachodzie cywilizacyjna przepaść”, więc repatrianci i przybysze ze wsi zasiedlający miasta nie raz i nie dwa wprowadzali do mieszkań świnie, kozy i owce, a w wannach (o ile były) lokowali na równi węgiel, kury i króliki. Wielokrotnie okazuje się, że „nierówności klasowe trwały”, a „kwestia gustu także w Polsce Ludowej okazała się kwestią klasową”.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy