Do szwedzkiej Uppsali pojechałem na przełomie wieków, by pisać reportaż o Stefanie Michniku. Przed spotkaniem zwiedziłem katedrę z grobowcem Katarzyny Jagiellonki, Systembolaget, czyli szwedzki monopolowy z kuriozalnie wysokimi cenami, oraz miejscowy sklep spożywczy, gdzie jako napoje wyskokowe figurowały trunki do 3,5 proc. alkoholu, a wśród nich lokalny cydr. Kupiłem z ciekawości, był to mój drugi, po brytyjskich, cydr w życiu. Ot, taka gazowana odmiana piwa, nie ma tu żadnej historii, nawet nie czuć było jabłkiem. Dla tysięcy miłośników najważniejsze było, że gasi pragnienie. I to jest jeden biegun cydrów.