"To było parę kroków do furtki" – Michał Szczerbic mówi oszczędnie, ważąc słowa. Siedzimy w studiu warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych przy Chełmskiej, w miejscu, które mój rozmówca zna doskonale. Powinien czuć się tu jak ryba w wodzie. Mimo to początkowo jest ostrożny. Niejeden już tu przychodził, a potem napisał coś innego, niż usłyszał.
Przyczyną ciekawości dziennikarzy jest „Sprawiedliwy", najnowszy film Szczerbica. Tytuł mówi sam za siebie: rzecz jest o ratowaniu Żydów przez Polaków. Po emocjach wywołanych „Pokłosiem" Władysława Pasikowskiego każde dzieło filmowe podejmujące temat Zagłady będzie nieuchronnie konfrontowane z oczekiwaniami tej czy tamtej strony trwającego od lat sporu. Ludzie spierają się o polską dumę i polski wstyd. Co przeważa na historycznej szali? – to pytanie nie pozostawia nikogo obojętnym. Dlatego o „Sprawiedliwym" wielu recenzentów miało wyrobione zdanie, zanim jeszcze obejrzało film. I chyba nie ma na to rady.