Bomby termobaryczne, broń kasetowa, biały fosfor. Rosja łamie wszelkie zasady

Fosfor, pociski z ostrymi kawałkami metalu, bomby termobaryczne i amunicja kasetowa – Rosja wykorzystuje przeciwko Ukraińcom całą gamę barbarzyńskich i zakazanych rodzajów broni. Wraz ze spodziewaną nową ofensywą ich użycie może tylko zintensyfikować.

Publikacja: 10.02.2023 10:00

Ratownicy medyczni wnoszą do karetki cywila ranionego przez rosyjską bombę klastrową zrzuconą na Bac

Ratownicy medyczni wnoszą do karetki cywila ranionego przez rosyjską bombę klastrową zrzuconą na Bachmut; 31 lipca 2022 r.

Foto: Diego Herrera Carcedo/Anadolu Agency/Getty Images

W upalny sierpniowy dzień Elena Bułachtina zmierzała do nieodległej przychodni, w której pracuje, gdy ciszę rozdarł dźwięk spadającej bomby. Najpierw usłyszała wybuch, a chwilę później serię mniejszych detonacji. Lekarka zaczęła uciekać. Na kilka sekund przed kolejną eksplozją udało jej się wbiec do piwnicy.

Rosjanie ostrzelali niewielką miejscowość Hrusziwka w obwodzie charkowskim późnym popołudniem, gdy większość mieszkańców wracała do domów. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co Bułachtina. Emeryt Nikołaj Kolienko zginął na miejscu. Gdy siedział na ławce przed blokiem, w jego ciało wbiły się odłamki z rozrzuconych przez bombę ładunków. W ten sam sposób zabita została stojąca nieopodal około 50-letnia kobieta.

W rozmowie z brytyjskim „Guardianem” Bułachtina opowiada, że ruszyła na pomoc dziesięcioletniemu chłopcu, który został ciężko ranny w głowę odłamkiem pocisku: „Ledwo oddychał. Kolega zabandażował mu głowę. Cudem udało się go zaintubować”. Tego dnia do przychodni przywieziono jeszcze dziesiątki rannych. Wszyscy zostali poszarpani przez ładunki uwolnione z rosyjskich bomb kasetowych. To, co stało się w Hrusziwce, w mikroskali pokazuje, jak śmiertelne i niehumanitarne rodzaje broni posiada w swoim arsenale Kreml.

Czytaj więcej

Nie tylko ISS. Kosmiczna szorstka przyjaźń Rosji i USA

Strefa śmierci

Rosja niemal od początku inwazji na Ukrainę, nie potrafiąc odnieść większych sukcesów na froncie i zrealizować celu, jakim było obalenie władz w Kijowie, stosuje barbarzyńską strategię atakowania miast za pomocą pocisków i bomb będących ponurymi reliktami zimnej wojny. Zamierza w ten sposób sterroryzować ludność cywilną i złamać wolę walki Ukraińców.

Jednym z najbardziej śmiercionośnych rodzajów broni jest amunicja kasetowa. Jak informuje organizacja Human Rights Watch (HRW), Ukraina jest obecnie jedynym państwem na świecie, na terenie którego jest ona wykorzystywana. Od lutego 2022 r. do dzisiaj Kreml z jej użyciem zaatakował setki miejscowości, w co najmniej 10 z 24 ukraińskich regionów.

– To system uzbrojenia jeszcze z czasów ZSRR. Każdy pocisk zawiera w sobie kilkadziesiąt lub kilkaset mniejszych ładunków, które niczym małe granaty są rozrzucane wokół punktu uderzenia, tworząc „strefę śmierci”. W teorii amunicja kasetowa ma być wykorzystywana przeciwko zgrupowaniom wojsk przeciwnika znajdującym się na otwartym polu – tłumaczy „Plusowi Minusowi” Marcin Andrzej Piotrowski, analityk ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Ten rodzaj broni jest wyjątkowo perfidny z kilku powodów. – Nie ma możliwości, by użyć jej przeciwko celom wojskowym i uniknąć ofiar wśród cywilów. Po wybuchu zabija i rani każdego w promieniu rażenia – podkreśla w rozmowie z „Plusem Minusem” Brian Castner, popularny amerykański dziennikarz, weteran wojny w Iraku, a obecnie analityk organizacji Amnesty International. Ponadto amunicja kasetowa stwarza zagrożenie nie tylko w momencie ataku, ale często także wiele dni, tygodni, a nawet miesięcy później.

– Uderzenie z jej użyciem przynosi dewastujące skutki wśród cywilów, szczególnie w miastach. Wiele ładunków nie wybucha i przez to stwarza długotrwałe zagrożenie, dopóki nie zostaną rozbrojone i zniszczone. Niektóre posiadają mechanizm autodestrukcji, ale on często zawodzi – mówi nam Mary Wareham, dyrektor departamentu ds. rozbrojeń i ochrony cywilów w Human Rights Watch oraz była koordynatorka kampanii przeciwko robotom zabójcom. Szacuje się, że po ataku amunicją kasetową nawet 20 proc. pocisków nie wybucha. – Gdy się je podniesie albo przeniesie, wciąż mogą eksplodować, zagrażając cywilom i uniemożliwiając np. rolnikom bezpieczne uprawianie ziemi – wyjaśnia „Plusowi Minusowi” Roos Boer, analityczka największego holenderskiego think tanku zajmującego się badaniami nad pokojem Pax. W Laosie i Libanie, gdzie w przeszłości masowo korzystano z amunicji kasetowej, doszło do wielu tragedii, gdy dzieci bawiły się znalezionymi ładunkami.

Używana przez Rosjan broń kasetowa może być wystrzeliwana przez artylerię, wyrzutnie rakietowe, moździerze albo zrzucana przez samoloty. W Ukrainie najczęściej do ataków z jej użyciem wykorzystywane są wieloprowadnicowe wyrzutnie radzieckiej produkcji BM-30 Smiercz oraz BM-27 Uragan, które działają na zasadzie podobnej do osławionych katiuszy. Pojedyncza salwa wszystkich 16 rakiet systemu Uragan powoduje, że ładunki zostają rozrzucone na powierzchni nawet 200 tys. metrów kwadratowych. Zasięg w zależności od użytych rakiet wynosi od 70 do 90 km.

Głowice kasetowe Kreml umieszcza również m.in. w pociskach odpalanych z mobilnych wyrzutni Iskander-M. Systemy te, będące w służbie od 2006 r., są jednym z filarów arsenału rosyjskiej armii. Pociski balistyczne, które mogą przenosić także m.in. głowice nuklearne, mają zasięg do 500 km, a dzięki dużej prędkości są w stanie przełamywać obronę przeciwrakietową. – Amunicja kasetowa wystrzeliwana jest też z zestawów rakietowych 9M79 Toczka. Ponadto znajduje się w bombach lotniczych RBK o wadze 250 i 500 kg – wylicza Boer.

By siać jak największe zniszczenie, rosyjskie wojska używają również tzw. flechette, które działają na podobnej zasadzie, co broń kasetowa, choć są mniej śmiercionośne. W pociskach artyleryjskich umieszcza się niewielkie liczące od 3 do 4 cm kawałki metalu o zaostrzonych końcach, które wyglądają jak lotki do darta. Każdy nabój może zawierać nawet 8 tys. takich „strzałek”. W momencie eksplozji ładunek rozrzucany jest na obszarze wielkości boiska piłkarskiego. Gdy flechette zetknie się z ciałem człowieka, wygina się w hak, natomiast jej tylna część się odrywa, powodując często drugą ranę. Fragmenty „strzałek” ukraińscy śledczy znaleźli m.in. w ciałach odkrytych w masowych grobach w Buczy oraz Irpieniu. Tego rodzaju broni po raz pierwszy użyto ponad 100 lat temu w czasie I wojny światowej. Wówczas metalowe „lotki” zrzucano z samolotów nad okopami wroga. W trakcie II wojny praktycznie z nich nie korzystano. Na większą skalę wykorzystywali je dopiero Amerykanie podczas walk w Wietnamie. Później świat zapomniał o flechette, dopóki nie przypomnieli o nich Rosjanie.

Gorsze niż miotacz ognia

Gdy pojawiły się pierwsze informacje o użyciu broni termobarycznej przeciw Ukrainie, media na całym świecie pisały, że Rosjanie posłużyli się jedną z najbrutalniejszych metod walki. Taka opinia nie powinna dziwić, biorąc pod uwagę, że człowiek, który znajdzie się w zasięgu tej broni, zwanej również próżniową, dosłownie wyparowuje.

W momencie detonacji ładunek rozpyla mieszankę materiałów zapalnych w aerozolu. Następnie dochodzi do wybuchu drugiego ładunku, który podpala rozpyloną chmurę, co prowadzi do powstania kuli ognia i fali uderzeniowej, która wsysa cały tlen. – Jest bardzo skuteczna przeciwko siłom przeciwnika, zwłaszcza w budynkach, bunkrach czy schronach. Nie niszczy samej konstrukcji, natomiast wypala wszystko i wszystkich wewnątrz – tłumaczy Marcin Andrzej Piotrowski.

Rosjanie, podobnie jak w przypadku amunicji kasetowej, broń termobaryczną wykorzystują również przeciwko cywilom. Ostatni raz doniesienia o jej użyciu pojawiły się pod koniec stycznia. Wówczas Kreml miał z jej pomocą ostrzelać Awdijiwkę w obwodzie donieckim. Rosyjska armia korzysta w Ukrainie z różnych rodzajów tego uzbrojenia, począwszy od mało skomplikowanych bomb beczkowych zrzucanych najczęściej z helikopterów, po dużo bardziej zaawansowane systemy artylerii rakietowej Uragan albo TOS-1 Buratino, które sami Rosjanie nazywają ciężkimi miotaczami ognia.

– TOS-1 może wystrzeliwać zarówno konwencjonalne rakiety, jak i broń termobaryczną. Dla kogoś, kto nie zna się na technice wojskowej, może wyglądać jak czołg. W rzeczywistości jest to zmechanizowany system ognia bezpośredniego, przeznaczony do ochrony posuwających się oddziałów piechoty. Jego zasięg wynosi do 10 km – wyjaśnia „Plusowi Minusowi” prof. Margaret E. Kosal, ekspertka ds. nowoczesnych technologii i bezpieczeństwa z Georgia Institute of Technology. W broń termobaryczną są też wyposażeni pojedynczy żołnierze korzystający z ręcznych wyrzutni RPG-7, które skutecznie zastępują miotacze ognia. Na masową skalę tego arsenału Moskwa używała m.in. podczas obu wojen w Czeczenii, a także w trakcie interwencji w Syrii.

Czytaj więcej

Musk, Gates, Zuckerberg. Kto im dał władzę na światem

12 nocy fosforu

Ostrzał białym fosforem wygląda na pierwszy rzut oka jak pokaz sztucznych ogni rozświetlających nocne niebo. Jego skutki są jednak zdecydowanie bardziej przerażające. W kontakcie z ciałem płonąca substancja, osiągająca temperaturę ponad tysiąca stopni Celsjusza, pali je do kości. Nie da się jej ugasić wodą. Często jedynym ratunkiem dla człowieka jest wycięcie palącego się fragmentu skóry. Jakby tego było mało, jak pisze HRW, „biały fosfor może przedostać się do krwiobiegu, zatruwając nerki, wątrobę oraz serce. Ludzie mogą umrzeć, po prostu wdychając jego opary”. Spalający się fosfor wytwarza bardzo silnie trujący gaz. Dlatego też człowiek, który znajdzie się w zasięgu tej broni, albo umrze w męczarniach z powodu oparzeń, albo powoli dusząc się toksycznymi oparami.

W rozmowie z Polską Agencją Prasową Ihor, członek ukraińskiej obrony terytorialnej ze wsi Kyseliwka w obwodzie chersońskim, opowiada, jak jego oddział odpierał ataki do momentu, aż Rosjanie nie użyli pocisków z fosforem. „Nie wytrzymałem 12 nocy fosforu. Pokrywali nimi całą wieś, budynki płonęły jak zapałki, jeden po drugim. Zdecydowałem przedostać się do Mikołajowa”, relacjonuje.

Do podobnych ataków doszło m.in. na osławionej Wyspie Węży, w obróconym przez Rosjan w ruiny Mariupolu oraz w obwodzie ługańskim.

Jeszcze inną niehumanitarną bronią wykorzystywaną przez Moskwę są miny lądowe POM-3 Medalion. To wyjątkowo śmiercionośny rodzaj min, które potrafią wykryć, czy zbliża się do nich człowiek, czy np. zwierzę. W tym celu umieszczono w nich detektor sejsmiczny pozwalający rozpoznać ludzkie kroki. POM-3 jest wystrzeliwana za pomocą rakiety, po czym na niewielkim spadochronie opada na ziemię. Eksplozja pojedynczej miny może być śmiertelna dla każdego, kto znajduje się w promieniu 70 metrów od niej.

Złamane zapisy

W świetle prawa międzynarodowego dwa rodzaje uzbrojenia, których Rosja używa w Ukrainie, są nielegalne. Pierwszy to broń kasetowa. W 2008 r. społeczność międzynarodowa opracowała konwencję w jej sprawie, którą ratyfikowało 110 państw. – Zakazuje ona używania, produkowania, przekazywania i składowania tej broni. Rosja nie jest jej stroną, jednak konwencja piętnuje na arenie międzynarodowej wykorzystywanie amunicji kasetowej. Co więcej, niezależnie od tego, czy Moskwa podpisała dokument, użycie tej broni na terenach zamieszkanych przez ludność cywilną jest naruszeniem międzynarodowego prawa humanitarnego. HRW udokumentowała przypadki ataków z użyciem amunicji kasetowej, które mogą być uznane za zbrodnie wojenne – mówi „Plusowi Minusowi” Bonnie Docherty, dyrektor inicjatywy ds. konfliktów zbrojnych i ochrony cywilów na Uniwersytecie Harvarda oraz znawczyni prawa humanitarnego, która uczestniczyła w pracach nad konwencją o amunicji kasetowej.

W świetle prawa nielegalne jest także używanie min POM-3. Zakazuje tego przyjęta w 1997 r. konwencja ottawska o użyciu, składowaniu, produkcji i przekazywaniu min przeciwpiechotnych. Rosja, niestety, nie jest jej stroną.

Jeśli chodzi o bomby termobaryczne, to mimo starań aktywistów i organizacji pozarządowych zwracających uwagę na wyjątkową brutalność tej broni, nie została ona objęta oddzielną konwencją. Podobnie sytuacja wygląda z fosforem. – Nie ma traktatu dotyczącego konkretnie białego fosforu, jednak HRW oraz wiele państw twierdzi, że powinien on być objęty protokołem III do konwencji o broni konwencjonalnej, który mówi o broni zapalającej. Problem w tym, że fosfor w założeniu jest przeznaczony przede wszystkim do tworzeniu zasłon dymnych i dlatego te przepisy go nie objęły – mówi Docherty.

Jeśli natomiast chodzi o flechette, to przez lata używało ich tak mało państw, że nie stworzono dla nich odrębnego prawa. Nie oznacza to jednak, że Rosja, posługując się tymi rodzajami broni, nie popełnia przestępstwa. Eksperci wskazują, że atakowanie cywilów jest zbrodnią wojenną zgodnie z konwencjami haskimi z 1899 i 1907 r. oraz konwencją genewską z 1949 r. wraz z jej protokołami dodatkowymi. Dotyczy to wszystkich rodzajów broni, w tym zarówno kasetowej, jak i min oraz bomb termobarycznych. Moskwa łamie również zapisy konwencji o zakazie lub ograniczeniu użycia pewnych broni konwencjonalnych z 1980 r., której jest stroną.

– Prawo międzynarodowe zabrania atakowania osób cywilnych i obiektów cywilnych. Walczące strony powinny je odróżniać od celów wojskowych. Masowe ataki naruszają tę zasadę. Atak jest również niezgodny z prawem, jeśli można oczekiwać, że spowoduje on przypadkowe straty wśród cywilów, które są nadmierne w stosunku do spodziewanej korzyści wojskowej. To zasada proporcjonalności. Z kolei zasada ostrożności wymaga od walczących stron podjęcia środków w celu uniknięcia krzywdy ludności cywilnej – tłumaczy Boer.

W rozmowie z „New York Timesem” profesor prawa z Uniwersytetu Vanderbilt Mike Newton zauważa, że „Rosja codziennie łamie w Ukrainie każdy zapis tych konwencji”.

Czytaj więcej

Wkręceni Duda, Macron i Elton John. FSB pomaga pranksterom z Rosji?

Kontrowersyjna prośba Kijowa

Stroną konwencji o zakazie użycia amunicji kasetowej poza Rosją nie są także m.in. Ukraina, Stany Zjednoczone, Izrael czy Polska. Chiny i Iran od lat aktywnie rozwijają arsenały tej broni. Waszyngton używał jej w Afganistanie i Iraku i wciąż posiada jej znaczne zapasy. Tel Awiw ostatni raz wykorzystał broń kasetową w 2006 r. podczas wojny w Libanie, ale również nie pozbył się jej ze swojego arsenału.

Jeśli chodzi o Kijów, to stacja CNN w grudniu donosiła, że Ukraińcy zwrócili się do Stanów Zjednoczonych z prośbą o dostarczenie ich armii głowic z amunicją kasetową. W rozmowie z dziennikarzami proszący o zachowanie anonimowości urzędnicy z obu krajów przyznają, że to jedna z najbardziej kontrowersyjnych próśb, z jaką Ukraina zwróciła się do Waszyngtonu od początku wojny. Według CNN administracja prezydenta Joe Bidena nie powiedziała stanowczo „nie”, ale wcale nie jest chętna do przekazywania tego rodzaju uzbrojenia. Szczególnie że demokratyczni kongresmeni coraz mocniej naciskają na prezydenta, by zniszczył wszystkie zapasy tej broni.

Strona ukraińska twierdzi z kolei, że dzięki amunicji kasetowej do wyrzutni HIMARS oraz haubic 155 milimetrów uda jej się zmienić sytuację na froncie, skuteczniej rażąc rosyjskich żołnierzy w okopach. „Będziemy jej używali przeciwko wojskowym, a nie cywilom”, mówi CNN jeden z urzędników z Kijowa.

Według źródeł, na które w styczniu powoływał się magazyn „Foreign Policy”, pociski kasetowe Ukrainie dostarcza już Turcja. Ma chodzić o amunicję artyleryjską oraz rakiety. Na łamach gazety analityk HRW Mark Hiznay zauważa jednak, że Ukraińcy nie powinni posuwać się do stosowania tej broni. „Już teraz kraj ma ogromny problem z jej powodu. Korzystanie przez Kijów z amunicji kasetowej spowoduje tylko, że te kłopoty będą większe. Rozminowywanie będzie wyglądało jak grzebanie w lasagne. Pod jedną warstwą niewybuchów będzie kolejna” – podkreśla.

W przypadku fosforu i broni termobarycznej, których w tak bestialski sposób używa Rosja, znajdują się one także w posiadaniu m.in. Stanów Zjednoczonych i Izraela. Te pierwsze wykorzystywały fosfor na masową skalę podczas wojny wietnamskiej, a później podczas interwencji w Iraku. Tel Awiw zrzucał bomby z tą substancją w trakcie walk w Libanie oraz Strefie Gazy. Broni próżniowej Amerykanie użyli z kolei w 2001 r. przeciwko afgańskim kryjówkom Al-Kaidy oraz w 2017 r. przeciwko siłom tzw. Państwa Islamskiego. Izrael posłużył się nią w 2006 r. w Libanie.

Biorąc pod uwagę terror, jaki Rosja stosuje w Ukrainie z wykorzystaniem barbarzyńskich broni, oraz to, jak wiele państw wciąż posiada je w swoich arsenałach, część ekspertów apeluje do społeczności międzynarodowej o zwiększenie wysiłków na rzecz penalizacji ich użycia oraz ochrony cywilów. W marcu 2020 r. grupa państw zaczęła w tej sprawie negocjacje, ale przerwał je wybuch pandemii i na razie do nich nie wrócono.

– HRW rekomenduje, by wszystkie państwa, które nie dołączyły do trzech konwencji dotyczących broni, zrobiły to i zastosowały się do ich zapisów. Konwencja o zakazie lub ograniczeniu użycia pewnych broni konwencjonalnych zabrania np. zrzucania broni zapalającej z samolotów, ale w pewnych okolicznościach pozwala na jej naziemne użycie. Należy zlikwidować tę lukę prawną i poprawić definicję – zaznacza Wareham.

Równie ważne jest napiętnowanie i karanie państw łamiących prawo. Po każdym doniesieniu o tym, że Rosja wykorzystała amunicję kasetową, broń termobaryczną czy fosfor przeciwko cywilom, Zachód powinien wyciągać wobec niej konsekwencje. – Najważniejsze, by Rosja nie była postrzegana jako kraj czerpiący korzyści z używania tych broni. Jeśli tak się nie stanie, żadne nowe prawa, które zostaną wymyślone, nie powstrzymają innych państw przed ich zakupem i stosowaniem. Istotne jest, aby osoby odpowiedzialne za zbrodnie wojenne zostały pociągnięte do odpowiedzialności – mówi „Plusowi Minusowi” John Erath, dyrektor Centrum Kontroli Zbrojeń i Nieproliferacji oraz były członek amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Nie wszyscy eksperci są jednak optymistami, szczególnie jeśli chodzi o ograniczenie korzystania z amunicji kasetowej.

– Należy pamiętać, w jakim kontekście zakazano jej używania. Wówczas nikt nie spodziewał się, że może być jeszcze potrzebna. Teraz, obserwując to, co dzieje się w Ukrainie, część wojskowych i polityków może się zacząć zastanawiać, czy warto jednak było rezygnować z tego arsenału. Dlatego nie sądzę, żeby grupa krajów, które dołączyły do konwencji, szybko się powiększyła – tłumaczy Piotrowski z PISM. Zauważa też, że zarówno Ukraińcy, jak i Rosjanie mają problemy ze zwykłą amunicją, co może zmniejszać ich opory przed sięganiem po broń kasetową. Istnieje zresztą duże prawdopodobieństwo, że wraz ze spodziewaną nową ofensywą Kreml na masową skalę sięgnie po cały swój arsenał, nie przejmując się tym, czy jest on zakazany albo niehumanitarny.

W upalny sierpniowy dzień Elena Bułachtina zmierzała do nieodległej przychodni, w której pracuje, gdy ciszę rozdarł dźwięk spadającej bomby. Najpierw usłyszała wybuch, a chwilę później serię mniejszych detonacji. Lekarka zaczęła uciekać. Na kilka sekund przed kolejną eksplozją udało jej się wbiec do piwnicy.

Rosjanie ostrzelali niewielką miejscowość Hrusziwka w obwodzie charkowskim późnym popołudniem, gdy większość mieszkańców wracała do domów. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co Bułachtina. Emeryt Nikołaj Kolienko zginął na miejscu. Gdy siedział na ławce przed blokiem, w jego ciało wbiły się odłamki z rozrzuconych przez bombę ładunków. W ten sam sposób zabita została stojąca nieopodal około 50-letnia kobieta.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami