Egipt podjął ważne kroki, by chronić wolność religijną, wspierać kobiety i uwolnić część więźniów politycznych” – podsumowywał amerykański sekretarz stanu Antony Blinken, opuszczając Kair w ostatni poniedziałek. „Ale obawy, jakie mieliśmy, wciąż istnieją. W duchu szczerości i partnerstwa, jakiego tu doświadczyliśmy, wyraziliśmy je bardzo jasno” – dorzucił.
I to by było na tyle. Przynajmniej pozornie. Wizyta Blinkena formalnie była przygrywką przed podróżą do Izraela i Palestyny, ale w kategoriach realpolitik powinniśmy ją uznać za najważniejszą część trzydniowej wyprawy amerykańskiego dyplomaty: Izrael z wielu powodów ma dla Waszyngtonu olbrzymie znaczenie, ale jego wpływ na wydarzenia w regionie jest ograniczony. Co innego Egipt – wpływy Kairu sięgają nie tylko Palestyny, ale też sąsiadów na wschodzie i południu: Libii i Sudanu, których znaczenie, również ponadregionalne, rośnie.
Tymczasem sprawujący od 2014 r. niepodzielną władzę w kraju prezydent Abdel Fatah as-Sisi jest dla Ameryki nieodgadnioną postacią. Niepozorny wojskowy analityk przeobraził się po arabskiej wiośnie w jednego z najważniejszych wojskowych w kraju, potem w wywrotowca, który odsunął od władzy jedynego demokratycznie wybranego prezydenta, a wreszcie ścisnął 110-milionowe państwo w żelaznym uścisku represji w stopniu, jakiego Egipt nie doświadczył od dekad. I dokonał tego pucułowaty, pozbawiony, wydawałoby się, charyzmy żołnierz, który tak naprawdę więcej czasu spędził za biurkiem niż na poligonie. Egipt to dla Ameryki zagadka, którą muszą rozwikłać tak dla dobra swojej polityki bliskowschodniej, jak i globalnej rozgrywki z Moskwą i Pekinem.
Czytaj więcej
Indonezji udaje się to, co nie powiodło się wielu rozwijającym się państwom świata. Kraj przeszedł suchą stopą przez pandemiczny kryzys i stabilnie się rozwija. Wciąż jednak drzemią tam demony przeszłości.
Swój chłop ze starego Kairu
Nic nie wiesz o dzielnicy Al-Husajna. Mają tu najlepszą tamijję, najsmaczniejszy ful mudammas, pyszny kebab, najlepsze smażone mięso, smakowity udziec barani i łeb jagnięcia. Nigdzie nie wypijesz takiej herbaty, a kawa ma smak wyjątkowy. Tutaj jest stale dzień, życie toczy się dniem i nocą. Tutaj jest pochowany syn córki Proroka, najlepszy sąsiad i obrońca” – tak opisuje kairską dzielnicę Chan al-Chalili, jedną z najstarszych w mieście, otoczoną nimbem świętości i prawdziwej egipskości jeden z bohaterów powieści – jakżeby inaczej – „Chan al-Chalili” Nadżiba Mahfuza, egipskiego noblisty.