Wprawdzie w głównym nurcie literatury wysokiej królują Elena Ferrante i Karl Ove Knausgaard, ale najważniejsze laury zgarniają autorzy z Jamajki (Marlon James), Nowej Zelandii (Eleanor Catton), Nowej Funlandii (Michael Crummey) czy Tasmanii (Richard Flanagan). Trudno w ogóle wyobrazić sobie mapę współczesnej literatury anglojęzycznej bez autorów z peryferii dawnego imperium.
Nie inaczej jest w przypadku Francji, gdzie za najważniejszych autorów uchodzą m.in. Haitańczyk Lyonel Trouillot, Algierczyk Kamel Daoud, Senegalka Marie N'Daye, Kongijczyk Alain Mabanckou czy debiutująca właśnie na polskim rynku książki Rwandyjka Scholastique Mukasonga. Trzeba jednak powiedzieć, że o ile angielskie dziedzictwo kolonialne wydało wspaniałe literackie owoce, o tyle w przypadku Francuzów jest nieco gorzej. O kryzysie tamtejszej prozy może zresztą świadczyć to, że Mabanckou czy Mukasonga zostali nagrodzeni prestiżową Prix Renaudot za książki ledwie solidne.