Chwyt jest prosty: zrzucanie z siebie kolejnych elementów stroju mniej kosztuje niż wkładanie ich na siebie – tak, by całość stanowiła przemyślaną, dostosowaną do okoliczności kompozycję, a zarazem była estetyczna. A na tym wszak, umiejętnym dopasowaniu stroju do okazji, polega prawdziwa elegancja, według definicji niezmiennej od kilku przynajmniej stuleci.
A skoro zrzucanie jest łatwiejsze – a jeszcze w dodatku moda, czyli szantaż ze strony tych, którzy osiągnęli w tej dziedzinie pozycję autorytetu, przekonuje nas, że to „obowiązek" – kobiety w różnym wieku, gdy przychodzi ciepła pora, zrzucają z siebie przed wyjściem na ulicę, bez wstydu (to staroświeckie słowo zostało dawno już wykreślone ze słownika), bez wahania, kolejne sztuki garderoby (dziś już naprawdę niewiele do zrzucenia zostało) i mają poczucie, że wyglądają jak trzeba – modnie, kobieco i elegancko.
Chłopiec z bajki Andersena „Nowe szaty cesarza" był jedynym człowiekiem z całego miasta, który miał odwagę zakrzyknąć na widok nieubranego monarchy: „Król jest nagi!". A sam król uległ narzuconemu mu przeświadczeniu, że właśnie jest ubrany, i to bardzo wytwornie. Można już zacząć liczyć dni do czasu, gdy ktoś wewnętrznie wolny jak ów mały chłopiec wyda podobny okrzyk, widząc na ulicy kobietę przyodzianą (według swego mniemania) według „najnowszego krzyku mody".
Poszłam kupić perkalu na suknię
Kazimiera Iłłakowiczówna – znakomita poetka, z wykształcenia anglistka i polonistka, (studiowała w Oxfordzie, Fryburgu, Genewie oraz na Uniwersytecie Jagiellońskim) – opisuje w swoich wspomnieniach („Ścieżka obok drogi", Warszawa 1939) dzień, gdy otrzymała posadę osobistego Sekretarza (nie „sekretarki") marszałka Józefa Piłsudskiego. Jako osoba dobrze wychowana znała reguły i potrafiła pozbyć się nuty kobiecej próżności na rzecz wymogów kultury w nowym miejscu pracy (Ministerstwie Spraw Wojskowych). Zresztą z kulturą bycia łączył się zawsze u tej niezwykłej kobiety – w twórczości niewyrzekającej się odrobiny szaleństwa – patriotyzm wysokiej próby.
Oto więc Iłła, smukła trzydziestolatka obdarzona wyrazistą kresową urodą, burzą czarnych włosów, ogromnymi błękitnymi oczami, szykuje się do objęcia nowej posady: [...] poszłam kupić perkalu na suknię z długimi rękawami i pod szyję – granatowego, w białe groszki. Nie wyobrażałam sobie, abym mogła w ówczesnym rodzaju sukni bez rękawów, wyciętej i nie sięgającej kolan, figurować „przy wojsku"!... Perkal śmierdział okropnie perkalem, tak że go trzeba było wyprać przed uszyciem, za to był tani, ale krawcowa nie zgodziła się zrobić sukni dłuższej niż o jeden centymetr za kolana.