Milczy. Nie chce obudzić Matki, która dopiero co zasnęła, ani rozbudzić Dziecka, które dopiero co się przebudziło. Są jeszcze w Egipcie, a może już z powrotem w Nazarecie? Domy ubogich wyglądają zawsze podobnie. Jakby wiecznie byli w trakcie jakiejś ucieczki, gotowi do drogi. Dookoła nich są tylko najpotrzebniejsze rzeczy, nic ich nie zatrzymuje. Nie spowalnia w drodze.
Na jego twarzy rysuje się napięcie, które doskonale zna każdy ojciec obudzony w środku nocy przez płacz dziecka. Wie, że przyjął tę rolę w zastępstwie, że to nie na jego dłonie czekało. A i one nie mają w sobie tej mimowolnej czułości, odruchowej – pochodzącej z wnętrza ciała – mądrości. Wiedzy, jaką nabyła przez dziewięć miesięcy noszenia w sobie życia. I tak już będzie zawsze. To ona będzie się domyślać, przeczuwać, wiedzieć dużo więcej i głębiej na temat tego życia, którego on jest – tylko i aż – opiekunem. Tym, który zachowuje czujność. Siłą rzeczy musi milczeć, żeby usłyszeć to wszystko, co ona wie wcześniej i lepiej.