Jan Bończa-Szabłowski: Przerywam milczenie

Takie stwierdzenie zawsze ma konsekwencje. I to bardziej dla czytelnika niż dla autora. Ale czasem jest to tani chwyt reklamowy zwiększający klikalność. Milczenie bywa złotem. Ale co potem? Milczący stwarza nadzieję – dopuszczony do głosu rozwiewa wszelkie wątpliwości.

Aktualizacja: 27.11.2021 15:44 Publikacja: 26.11.2021 16:00

Jan Bończa-Szabłowski

Jan Bończa-Szabłowski

Foto: Fotorzepa

I stąd te przemowy wygłaszane ponad stan. I ponad wykształcenie.

Rozmówcy mówią, mówią i mówią. Ale co mówią, tego nie mówią. I używają słów, których nie tylko nie rozumieją, ale nawet nie rozumią. Pustosłowie i pustogłowie najwidoczniej idą na parze.

Ktoś, by zabłysnąć intelektem (cokolwiek to w jego przypadku znaczy), wrzuca do swej opowieści zwroty, których sensu nie tylko nie pojmuje, ale – co gorsza – nie jest w stanie zapamiętać. Powiedziałby, na przykład: „Jestem lajkonikiem w tym temacie, ale sobie poradzę, pytaj pan, poczekaj tylko, aż skończę dialektować się jabłkiem". I pojawił się taki „krużganek oświaty". Wypowiedziany na wiecu, któremu bez cienia wątpienia przyświecało hasło „Bruk, honor, ojczyzna". Orator prężył muskuły, czuł na sobie powiew wiatru histerii, „wzdął policzki jak balon, w oczach krwią zabłysnął i zagrał" (że zacytuje poetę Mackiewicza z poematu „Pan Mateusz", napisanego wersem; to ten sam, co pisał balladę „Świte ziarnka").

Czytaj więcej

Mike Johnson: Gdyby Bruno Schulz był awatarem…

A przecież na trybunie ludu stanął nie byle kto. Człowiek – co tu ukrywać – i pisaty, i cytaty. On te marsze robi dla sportu i żąda kultury i nie będzie mu nikt w kasę dmuchał. Zawsze zbierze wierną grupę, która w przeciwieństwie do hołoty jest karna, a i żart rzuci, że bąki zrywać. Kiedyś zwoływał ją za pomocą mikrofalówek. Teraz, w czasach telefonii komórkowej, wystarczy wysłać kilka esesmanów. Rozchodzą się jak świeże bułki. Te marsze mają swój rytm i swoją muzykę. Bynajmniej nie jest to muzyka Chopina. Bo cóż tam ten wydelikacony Chopin – ani to Polak, ani Francuz. A poza tym do wysłuchania Chopina trzeba naprawdę żelazowej woli, jak mawiał aktor z brygady pancernych, pan Pedros.

A zresztą, chcesz słuchać Chopina – idź sobie do Fisharmonii. Tam go chyba jeszcze ciągle grają.

A przecież na trybunie ludu stanął nie byle kto. Człowiek – co tu ukrywać – i pisaty, i cytaty. On te marsze robi dla sportu i żąda kultury i nie będzie mu nikt w kasę dmuchał.

To, że moc użytych w przemówieniach określeń wymagałaby skreśleń, to inna sprawa, ale po co się ograniczać, po co cofać się do tyłu. Brnijmy więc dalej. Bo niejedno wyrażenie robi wrażenie. O takich ludziach jak pan z wiecu można wyrażać się w samych superlewatywach. I słów jego słuchać bez końca. Dopóki się ucho nie urwie. Tak, wiem, ktoś powie, że nie wszystko zrozumiał, na przykład: w jaki sposób Niemcy będą nam w stanie odebrać tożsamość narodową, kulturową, a nawet płciową. Kto czuje się niepewnie w każdej z tych kwestii, temu trzeba objaśniać. U mnie jest z tym wszystko OK i tłumaczenie, co miał na myśli, po prostu uwłaszcza mojej godności. Nie bądźmy gęśmi, lepiej nie otwierajmy puszki z Pandorą.

Mówcy oczywiście bywają różni. Pewien mocno już starszy, czyli można rzec: jeden z kombajnów życia kabaretowego, wystąpił w parku w muszli klozetowej. Słyszalność była dobra. I miejsce odpowiednie do poziomu żartów. „Co mi pan tu Pitigrili – odpowiedziałby ktoś, gdybym zapytał go o przestrzeganie jakichś zasad. – O zasadach i kwasach porozmawiaj sobie pan z chomikiem. On lubi wszystko mieszać, bo siedzi przy szklanych kolbach i mężurkach".

Słuchać trzeba tylko jednej telewizji, a zwłaszcza programu, w którym nadredaktor Polski wyśmiewa się z nazwiska sędziego Żurka, siedząc obok pani Ogórkowej.

Czytaj więcej

Ewa Demarczyk. Nagrania rozproszone

Żyjemy w czasach, kiedy żadna Tokarczuk nie będzie nam mydlić oczu łości. Oczu łości to temat dla Zenka Martyniuka. Tokarczuk, Martyniuk – niewielka różnica w brzemieniu. Nie ma co zawracać głowę. Jeden zapytany, po co mu głowa, odpowiedział krótko: „Jem ją". Może zdziwicie się, dlaczego przeszedłem do poezji? To proste. Mamy rok 2021. A kto jest jego patronem? Jak to kto – nasz wielki poeta Cyprian Kamil Norbi.

I stąd te przemowy wygłaszane ponad stan. I ponad wykształcenie.

Rozmówcy mówią, mówią i mówią. Ale co mówią, tego nie mówią. I używają słów, których nie tylko nie rozumieją, ale nawet nie rozumią. Pustosłowie i pustogłowie najwidoczniej idą na parze.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”