Dobrze obrazuje to raport międzynarodowej organizacji humanitarnej Oxfam poświęcony tzw. nierówności węglowej, czyli zjawisku nierównego ponoszenia odpowiedzialności za emisję CO2 przez świat rozwinięty i rozwijający się. Wynika z niego, że w latach 1990–2015 (a więc w czasie, gdy liczebność klasy średniej niemal się potroiła) roczna emisja CO2 wzrosła o 60 proc., przy czym 50 proc. mieszkańców Ziemi (w 2015 r. – ok. 3,1 miliarda osób, a więc ta część ludzkości, która jeszcze nie dołączyła do klasy średniej) odpowiadało łącznie za 7 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. Z kolei udział w „odpowiedzialności” za emisję CO2 klasy średniej – w tym wyższej klasy średniej – wyniósł 84 proc., a tylko niższa i średnia klasa średnia odpowiadała za 41 proc. emisji. To właśnie w tej ostatnie grupie w latach 1990–2015 emisja CO2 per capita (wskaźnik mówiący o tym, za jak dużą część emisji odpowiada statystyczny przedstawiciel tej grupy) wzrosła najbardziej (o 49 proc.). Tymczasem dla biedniejszej połowy świata wskaźnik ten praktycznie się nie zwiększył.
Co wynika z tych danych? Otóż zysk z rosnącej emisji CO2 (wzrostowi emisji dwutlenku węgla w latach 1990–2015 towarzyszył bowiem dwukrotny wzrost wartości światowego PKB – z ok. 38 do ok. 75 biliona dolarów) „konsumują” głównie ci, którzy się wzbogacili, a więc właśnie klasa średnia. Wynika też z tego jednak, że wraz z podnoszeniem poziomu bogactwa emisje CO2 rosną.
Ile dwutlenku węgla w nowym iPhonie
Ciekawych wniosków dotyczących tego, na co „swój” dwutlenek węgla przeznacza bogacąca się klasa średnia, dostarcza opracowanie autorstwa Diany Ivanovej i Richarda Wooda dotyczące emisji CO2 przypadającej na mieszkańców Unii Europejskiej. Podobnie jak w cytowanym wcześniej raporcie Oxfam analiza Ivanovej i Wooda wskazuje na nierówny „podział” odpowiedzialności za emisję CO2 – 10 proc. najzamożniejszych mieszkańców UE odpowiada za 27 proc. emisji CO2 w całej Wspólnocie, więcej niż przypada na 50 proc. najuboższych. Ciekawsze są jednak płynące z tego badania wnioski, na co „swój” dwutlenek węgla „wydają” bogaci i biedni.
W przypadku 10 proc. najbogatszych mieszkańców UE średnia emisja CO2 per capita wynosi 22,9 tony (tymczasem zgodnie z celami klimatycznymi UE emisja CO2 per capita na mieszkańca powinna wynosić 2,5 tony). Za blisko połowę tej emisji odpowiada transport – powietrzny (3 tony CO2 per capita w tej grupie) i lądowy (7,4 tony CO2). Kolejne 2,8 tony CO2 rocznie związane jest z zakupem (a co za tym idzie – produkcją) odzieży, 1,5 tony z dostarczaniem różnego rodzaju usług, 1,3 tony z wytwarzaniem różnego rodzaju dóbr. Klimatyczne koszty związane z dobrami o charakterze podstawowym – a więc zakup (produkcja) żywności oraz zapewnienie sobie dachu nad głową (i – co za tym idzie – ogrzanie go, oświetlenie, dostarczenie wody i prądu) – wiążą się w tej grupie z emisją 6,9 tony CO2 rocznie per capita, stanowią więc ok. 30 proc. całej emisji przypadającej na bogatego Europejczyka. Tymczasem w grupie 5 proc. najuboższych Europejczyków (którzy zarazem mieszczą się w celu klimatycznym pod względem emisji CO2 per capita) klimatyczne „koszty” związane z żywnością i utrzymaniem domu stanowią od ok. 70 do 90 proc. (w zależności od kraju) emisji CO2 przypadających na jednego jej przedstawiciela. Z kolei w grupie 50 proc. uboższych mieszkańców UE emisja związana z zakupem żywności (1 tona CO2 per capita rocznie) jest niższa niż emisja związana z wytwarzaniem dóbr i usług na potrzeby statystycznego przedstawiciela 10 proc. najzamożniejszych mieszkańców Unii i blisko trzy razy niższa niż koszty związane z wytwarzaniem dla niego odzieży.
Dane te w uderzający sposób pokazują, jak wyższe emisje CO2 per capita wiążą się z wyższym poziomem życia. Największy udział w emisji mają ci, którzy mogą sobie pozwolić na częste dalekie podróże, utrzymywanie co najmniej jednego samochodu, częstsze zakupy – innymi słowy osoby, które nie muszą niemal całości domowego budżetu przeznaczać na mieszkanie i żywność. Odrobina luksusu w życiu – która jest przecież celem bogacenia się klasy średniej – okazuje się bardzo nieekologiczna.
Jak bardzo? Niech za przykład posłuży nam iPhone – smartfon produkowany z myślą właśnie o klasie średniej, będący często jednym z symboli jej statusu. Apple wypuszcza co do zasady nowym smartfon raz w roku, jeśli więc użytkownik chciałby być ze swoim urządzeniem na czasie, powinien smartfon raz do roku wymieniać. Tymczasem – co podaje sam producent – cykl życia (produkcja i używanie) jednego egzemplarza iPhone’a 13 Pro Max wiąże się z emisją 74 kg CO2. Jeśli więc jesteśmy miłośnikiem smartfonów od Apple’a i chcemy co roku cieszyć się nowym produktem tej firmy, w ciągu zaledwie 14 lat tylko w związku z zakupem kolejnych telefonów przyczynimy się do emisji tony CO2. A to emisja większa niż roczna emisja per capita przypadająca na mieszkańca Paragwaju czy Pakistanu. Ba, zakup jednego tylko iPhone’a wiąże się z blisko dwa razy wyższym „kosztem” klimatycznym niż średnia roczna emisja CO2 przypadająca na statystycznego mieszkańca DR Konga.