Zapewne dlatego sam kardynał Becciu jest całą sytuacją mocno zaskoczony. Wielu włoskich kardynałów przed nim robiło przecież dokładnie to samo – wspomagało rodzinę czy bliskich, macierzystą diecezję czy przyjaciół/przyjaciółki. „Świętość" instytucji, a także „przednowoczesna" charakterystyka Watykanu sprawiały, że sprawy te, nawet opisane przez media, nigdy nie kończyły się procesami. Jak dotąd, mimo wielu mocnych słów i jednoznacznych deklaracji (choćby tych z początku obecnego pontyfikatu, gdy Franciszek zgromił Kurię Rzymską), niewiele się zmieniło, przepływy finansowe wciąż były niejawne. I nagle – jedną decyzją Franciszka – wszystko się zmieniło. Kardynał Becciu za malwersacje finansowe został pozbawiony prawa wyboru kolejnego papieża, i choć sam tytuł zachował (na razie?), to stanął przed sądem.