Lament marcowy (po 40 latach)

Aktualizacja: 08.03.2008 06:56 Publikacja: 08.03.2008 00:34

Red

(...) żyłem, kochałem, byłem kochany, pisałem wiersze,

nie wpieprzałem się z butami w cudze życia

aż tu nagle po 30 latach dowiedziałem się,że

stanowiłem zagrożenie dla ładu i porządku publicznego

w polskiej rzeczypospolitej ludowej.

makulaturę o tej treści wypełniali ci, którzy

nie potrafili odróżnić podmiotu od orzeczenia,

kręcili się wokół nas, pili z nami wódkę (czasem fundowali

byli naszymi przyjaciółmi (teraz wiem, że grali przyjaciół)

ktoś mnie zapytał co bym zrobił, gdybym spotkał

po latach autorów wspomnianych wyżej wypracowań?

szczerze mówiąc, nie wiem, tamten czas był parszywy,

jeżeli mam żal, to raczej do tych, którzy byli rękami

trzymającymi dłonie tych, którzy używali długopisów. (...)

ciągle Cię muszę o coś prosić, wybaczysz mi?

chyba tak, bo nie dla siebie proszę.

więc proszę Cię o pokój, taki solidny

z kuchnią i mocną piwnicą, na wszelki wypadek

gdyby schronić się trzeba było

przed Twoimi wrogami.

ciągle Cię o coś proszę, wysłuchasz mnie?

czy jest możliwe, aby oprócz tego pokoju,

spokój zapanował pomiędzy sąsiadami,żeby w piwnicy schronienie znalazły konfitury na zimę a nie karimaty.

Proszę Cię już chyba po raz ostatni,

by ten opłatek przełamany w Twojej intencjiprzyniósł nam wszystkim na ziemi

pokój wypełniony modlitwą – amen (...)

i jeszcze jeden świt

i jeszcze jeden dzień

mija na tęsknocie

nieopisanej,

bo wciąż się szuka języka,

a brakuje słów.

gdy świta, budzi się

rzeczpospolita niemyta.

Lublinie – Jerozolimo wschodu

Przemyślu – mieście marzeń

czy mogą istnieć

piękniejsze imionatęsknoty. (...)

Boże, ile bym dała za dobry wygląd

mówiła do mnie starsza pani w Tel Awiwie

niemal 70 lat po wszystkim, co przeszła

siwa z mądrymi, rozumiejącymi oczami.

dobry wygląd był w cenie, najbardziej

blond włosy i niebieskie oczy,

nie zdradzały żydowskiego pochodzenia,

do tego przydatna była znajomość

Ojcze nasz i Zdrowaś Mario,

nie bez znaczenia była znajomość Dekalogu.

solidne, humanistyczne wykształcenie,

pomagało w ukryciu znajomości jidysz,

i tylko Bóg patrzył nierozumiejącym wzrokiem,

że modlitwa w Jego języku była wyrokiem śmierci.

boję się, że bez dobrego wyglądu,

także dzisiaj znajomość Pisma w oryginale

nie byłaby przepustką w wyścigu

po życie.

wszechogarniający strach

pełza mi

po kiszkach.

przez całą noc

odganiałem duchy

wujów i cioć

nie mogą zrozumieć,dlaczego każdego roku

w Sądny Dzień ich duchy

nie są wywoływane

do Tablicy Pamięci.

przecież nie żyją,

a nie są zapisani

w rejestrze nieba.

nie są zapisani,

ponieważ

nikt nie wspomina

ich imion

jako umarłych.

więc muszę im tłumaczyć,

że umierali tak szybko i tak nagle,

że aniołowie nie nadążali

z zapisywaniem wszystkich imion.

te umierania były hurtowe,

dla tych, którzy zabijali,

ważna była liczba.

Stwórca nie był przygotowany

na to, że niebieskim sekretarzom

zabrakło ksiąg i atramentu,

dlatego niezapisani błąkają się

i nie dają spać żywym.

na pytanie duchów, jak długo potrwa

ich droga do nieba, odpowiadam, że nie wiem,

i duchy przebywają pomiędzy żywymi,

dlatego tak długo w nas

trwa tamten czas i wciąż powraca (...)

gdy mi każą wymienić rymy

do słowa ojczyzna,

bez chwili zastanowienia

przychodzą do głowy

blizna, lewizna, zgnilizna,

matczyzna, ojczymizna,

i jeszcze dziesiątki innych,

którym wrodzony wstyd

nie pozwala na opuszczenie

bramy warg narażonych codziennie

na grzech pochopności.

ta, za którą w ogień i wodę

bym wskoczył, okazuje się

być szpetną, bezzębną

staruchą,bardziej śmierć przypominającą

niż powabną kobietę, za którą

tylu daremnie oddawało życie.

mówią, że się jej nie wybiera,mówią, że raz na zawsze jest dana,a ja?

skręcam się za nią ze wstydu,że tak beznadziejnie jest naga.

znów się licytują ze znajomości historii,

przerzucając liczby w totolotku

życiailość ofiar mnożą, porównując losy

katów i ofiar, książki piszą.

tylko duchy zmarłych wciąż oczekujące

na wspominki, które trafnie

skierowane

wreszcie trafią do nieba, dziś się błąkające

od jednej do

drugiej bramy.

Stwórca dziś zmęczony, dla Niego wciąż trwa

czas tamtej gehenny, nie może

się nadziwić,że my tu, na ziemi, wciąż nie umiemy

ziarna od plew oddzielić.

znów się licytują ilością oddanej krwi,zapominając o prawdzie płynącej z

przykazań:

nie zabijaj, a echo odpowiada mi,że watę z głuchych uszu pora

jest już wyjąć.

powrócił strach, upiory z martwych wstały

zahibernowane, przykryte

piaskiem, niepogrzebane wystarczyło tylko, by atmosferę ktoś podgrzał

do temperatury krytycznej, aby powróciły

do mnie obrazy z dzieciństwa, kiedy

żółtą łatęzrzuciliśmy z ubrań, z nadzieją, że nigdy więcej

nikt mnie nie

naznaczy przekleństwem

bycia innym w zbiorowych oczach.

powrócił strach sprzed Gdańskiego Dworca,

gdym starych odprowadzał na

starczą tułaczkę

i jeszcze pamiętam słowa ojca:

tutaj nie masz co szukać,

nic dobrego

cię nie spotka w kraju, w którym wciąż nie mogą

odróżnić Żyda od człowieka, honoru od gnoju.

wciąż powraca strach, moja głupia głowa

wraz z moim głupim sercem nie umie

zrozumieć,że żyjąc w imaginowanym świecie złudzeń,

wciąż naraża siebie na

smętną konfrontację

z rzeczywistością nieubłaganą.

mówią, że poetą się bywa, ba

mówią różne rzeczy, których

nie musimy wysłuchiwać.

mówią, cały czas mówią,

nie mając czasu na słuchanie

tego, co mówią inni.

ulicami przetacza się tłum,a ja jestem sam, sam

muszę sprostać światu

z wiecznymi pretensjami,że nie jestem z nimi. (...)

Zmienili się okupanci,kolorów nie zmieniając

do czerwieni dołożyli

trochę bieli

dla zmylenia faktów

gdyby porównać ich melodie,to pomiędzy nimi

nie było zbyt wielkiej różnicy

horst wessel nie różniło się

od wyklęty powstań

ludu ziemiich przesłaniem było przecież

maszerowanie w świat

bez pytania o

zgodę maluczkich.

Niektórym z was się śniła

ta, co nie zginęła,I pozostaliście w tym śnienie

do obudzenia

Nie przyjeżdżaj do Polskito niedobra pora nazderzanie marzeń

zrzeczywistością, zimaw głowie i sercu nie sprzyjaradości spotkania.

Nie przyjeżdżaj do Polski, lepiejbędzie, gdy jej obraz w twych

oczachpozostanie dawnym, to znaczy:las i ostatnie grzybobranie:na

poszarzałym od starości zdjęciu

w harcerskim ubranku trzymasz muchomora.

Nie przyjeżdżaj do Polskito niedobra pora, bo w eterze

ciągle jakieś

zgrzyty, trzaskija wiem, ty masz w oczach

wciąż ten Dworzec Gdański

i łzą zalane oczy koleżanki z klasy;

Nie przyjeżdżaj lepiej dla nas wszystkich

będzie w ręku kwitnący

listopad

purpurową różą krwi

2008

Aleksander Rozenfeld, ur. 1941, jako poeta debiutował w 1965 r., wydał do dziś 30 zbiorów wierszy. W latach 1980-81 działał w NSZZ Solidarność, w stanie wojennym na emigracji w Izraelu, po 1990 zaangażowany czynnie w działalność publiczną w Polsce, w latach 1996-2001 Kancelarii Prezydenta RP

(...) żyłem, kochałem, byłem kochany, pisałem wiersze,

nie wpieprzałem się z butami w cudze życia

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy