Sven Goran Eriksson nawet u szczytu swoich sukcesów z piłkarską reprezentacją Anglii nie należał do pupilków angielskiej prasy. Tabloidy pastwiły się nad nim za to, że nie jest Anglikiem, za zimny charakter, nieodpowiednie kochanki, zbyt duże zarobki itd., a znawcy – za niedostatecznie albo zbytnio skomplikowany styl gry oraz, jak zwykle, za porażki, bo przecież każdy trener w końcu przegrywa.
Jednak historia, w której Szwed odegrał ostatnio główną rolę, jest tak kuriozalna, że nikomu nie chce się nad nim znęcać. Co więcej, pokazuje ona, jak zamulonym bagnem stał się biznes piłkarski w Anglii i jak niezbędna jest jego reforma – zanim kolejne kluby nie zapadną się pod naporem napalonych na szybki zysk szemranych typów.
W lipcu ubiegłego roku Eriksson podpisał kontrakt z najstarszym zawodowym klubem angielskim Notts County. Decyzja Szweda – znanego i utytułowanego szkoleniowca – wydawała się ryzykowna, ale w granicach zdrowego rozsądku. Nowi właściciele klubu, konsorcjum biznesmenów z Bliskiego Wschodu reprezentowane przez dwóch przedsiębiorców z wyspy Jersey, obiecywali odrodzenie jednej z najstarszych marek piłkarskich na świecie. Zapowiadano rozbudowę stadionu, zakupy nowych piłkarzy, stworzenie sieci klubów satelickich, z których Notts County czerpałby talenty.
Zadaniem postawionym Szwedowi był awans do Premiership – cel trudny, ale przecież całkiem realny, zwłaszcza że przyjściu do klubu Erikssona towarzyszył nie mniej sensacyjny transfer byłego reprezentanta Anglii Sola Campbella z Portsmouth i młodego bramkarza Manchesteru City Kaspera Schmeichela. Sam Eriksson miał ponoć zarobić na swoim nowym stanowisku 2 miliony funtów rocznie i z czasem otrzymać 10 proc. akcji klubu. Tak oto czwartoligowy klub wynajął sobie światowej sławy szkoleniowca i zagwarantował mu życie na poziomie klubu Ligi Mistrzów.
Tymczasem w realu sprawy wyglądały nieco inaczej niż w marzeniach. Sol Campbell zerwał pięcioletni kontrakt już po pierwszym meczu. Szybko okazało się, że nie ma żadnej modernizacji stadionu, szatni, boisk, są za to niespłacone długi. Pod presją Erikssona i mediów dyrektorzy klubu wyjawili, że jego właścicielami są rodziny Shafi i Hyat posiadające „rozległe interesy” na Bliskim Wschodzie, w Japonii, Kazachstanie i Pakistanie. Po kilku dniach dziennik „The Guardian” trafił do rodziny Shafi i jej niewielkiego warsztatu kamieniarskiego pod Islamabadem. Właściciel nie wiedział nawet, co to jest Notts County, i jak się okazało, nie posiada żadnych „rozległych interesów” nawet pod Islamabadem.