Jak tam wasze zdrowie, Władimirze Władimirowiczu?
– Nie doczekacie się!
W takim duchu Kreml odbijał od siebie pozbawione taktu i elementarnej politycznej kultury pytania o stan zdrowia prezydenta Rosji, które pojawiły się kilka dni po tajemniczym lądowaniu motolotni z pasażerem Władimirem Putinem pod Władywostokiem.
Lądowanie było ponoć na tyle twarde, że kręgosłup prezydenta został „nadmiernie przeciążony". Świadkowie wydarzenia milczą, lecz lot motolotnią, ze względu na jego konsekwencje, może zostać uznany za najważniejsze polityczne wydarzenie pierwszego roku kolejnej prezydenckiej kadencji Władimira Putina, nieobfitującego przecież w nowe inicjatywy, zarówno wewnątrz Rosji, jak i poza jej granicami.
Lecą żurawie
Żuraw biały jest niezmiernie rzadkim ptakiem, pochodzi głównie z północy Rosji, kilkanaście lat temu był skazany na wymarcie, zachowało się ich wówczas około 20 egzemplarzy. Program rosyjskiego rządu wsparty przez organizacje amerykańskie uratował unikatowe ptaki. Człowiek pomaga im dzisiaj przyjść na świat i przeżyć. Jedną z wielu form pomocy jest kierowanie nimi podczas lotu do ciepłych krajów, na zimowanie. Okazało się bowiem, że ptaki łatwo tracą orientację w powietrzu i często giną, nie docierając do celu. Człowiek na motolotni z aparaturą imitującą ich głosy okazał się skutecznym przewodnikiem. Prezydent Putin postanowił wziąć udział we fragmencie takiego lotu i wskazać żurawiom białym drogę do Chin, gdzie żurawie z Syberii najczęściej zimują. Jest to chyba zrozumiałe, nie tylko dla rosyjskiego wyborcy, niezmiernie czułego na miłość do przyrody, iż prezydenci są od tego, by wskazywać drogę! Wydarzenia nie transmitowała telewizja, do prasy „przedostały" się jedynie zdjęcia Władimira Putina w motolotni, przed startem i w powietrzu, z białymi żurawiami: trudno na tej podstawie powiedzieć cokolwiek o lądowaniu.
Podczas wypełniania ważnej państwowej misji (rosyjskie żurawie zapewne też konstytucyjnie podlegają prezydentowi) kręgosłup głowy państwa przypomniał o dyskopatii, sam prezydent zaś zniknął z oficjalnego życia na dwa miesiące. Pojawił się wreszcie w Turcji, ale wyglądał na kontuzjowanego: musiał skorzystać z pomocy premiera, by usiąść w fotelu. Telewizyjny obrazek z Ankary zdawał się potwierdzać hipotezę o twardym lądowaniu pod Władywostokiem. Oficjalny Kreml nie zabierał jednak w tej sprawie głosu, rzecznik prezydenta mówił dziennikarzom, że nie ma już siły, by odpowiadać na pytania o stan zdrowia prezydenta, nic na ten temat nie mówiąc. Ale moskiewska prasa, zwłaszcza ta zbliżona do Kremla (a o inną w stolicy Rosji trudno) postawiła sprawę jasno: stan prezydenckiego kręgosłupa jest na tyle poważny, że już wkrótce należy spodziewać się „nowego" Putina, jego wersji 2.0. Być może prezydent przeszedł operację kręgosłupa, korzysta z gorsetu ortopedycznego i, całkiem prawdopodobne, w swojej rezydencji z inwalidzkiego wózka.
Być jak Roosevelt
Chyba nie przypadkiem u kilku moskiewskich komentatorów pojawiło się odwołanie do historii prezydenta Roosevelta, uzupełnione aktualnym komentarzem, iż państwem rządzi się głową. Dwudziesty szósty prezydent Stanów Zjednoczonych jest przez polityków znad rzeki Moskwy podziwiany. Jego legenda, jak to legenda, koncentruje się na kilku ulubionych tu motywach, trzymaniu silną ręką amerykańskiej demokracji, gazet, a przede wszystkim słabości do Stalina i Rosji. I jeśli mówią nad rzeką Moskwą o Putinie w roli patriarchy rosyjskiej polityki, to Roosevelt jest atrakcyjnym wzorem.
Kiedy z zapowiedzią pojawienia się patriarchy Putina moskiewska opinia publiczna zaczęła się powoli oswajać, sam zainteresowany, w tydzień po tym, gdy ledwo był w stanie usiąść w Ankarze, zdecydowanie wkroczył na posiedzenie Zgromadzenia Federalnego i dziarsko, z jeszcze większą niż u „starego" Putina werwą, stojąc przez ponad dwie godziny, przekonywał zebranych, że dla Rosji, podobnie jak dla całego świata, nadchodzi czas przełomu i on temu wyzwaniu sprosta. Wydawać by się mogło, że z „kręgosłupowego kryzysu" nic nie pozostało, a Putin wrócił do swojej dobrej formy. Oprawa medialna jego powrotu po „twardym lądowaniu" pod Władywostokiem była w hollywoodzkim stylu. Ale mimo wszystko przypomniała, że Putin nie jest wieczny.