Książki Jana Tomasza Grossa i Marka Jana Chodakiewicza różnią się warsztatem, sposobem narracji i głównymi tezami, które autorzy przedstawiają czytelnikom. Gross posługuje się wybranymi źródłami w celu udowodnienia tez nie tylko kontrowersyjnych, ale przede wszystkim kłamliwych. Odrzuca przekazy niepasujące do głównej narracji. Chodakiewicz natomiast, hołdując starej szkole empirycznej, krok po kroku, przykład po przykładzie, analizuje ten sam temat, unikając prostych generalizacji.
Gross traktuje przestrzeń historyczną jedynie jako narzędzie do dokonania operacji na świadomości Polaków. Przekaz nie musi być prawdziwy, ma być skuteczny, tak by Polacy zostali wyleczeni na zawsze z choroby antysemityzmu. Chodakiewicz natomiast, nie mając celów innych niż poznawcze, próbuje pisać spokojnie bez uprzedzeń czy też potępiających moralnych ocen.
W książce Grossa nie ma miejsca ani na źródła niepasujące do jego tez, ani na wielostronny opis konkretnych zdarzeń i kontekstu historycznego. Autor „Strachu” nie wspomina, jakie stanowisko w kwestii kolaboracji z Niemcami – w tym w związku z sytuacją Żydów - wypracowały rząd RP na uchodźstwie, Polskie Państwo Podziemne oraz hierarchia Kościoła katolickiego. Opisując lata wojny, Gross dowodzi, że Polacy byli nie tylko świadkami zagłady Żydów, ale także współuczestniczyli w niej i czerpali z tego zyski. Cytując obficie relacje wskazujące na patologiczne zachowania pewnych grup Polaków, autor nie stara się wytłumaczyć, w jakich realiach okupacyjnych miały miejsce. Oto konkretny przykład. Gross przytacza relację o Polce ratującej dwoje dzieci żydowskich. Wiejska społeczność naciskała na kobietę, by je potopiła, i uspokoiła się dopiero wtedy, gdy przyrzekła spełnić ich żądanie, czego jednak nie zrobiła. Autor łatwo dokonał przy tym aktu potępienia Polaków, nie chcąc zauważyć, że niemiecki okupant stawiał Polaków przed diabolicznym wyborem: narażając życie bliskich, ratować życie Żydów, czy też nie udzielać pomocy i skazywać ich w istocie na śmierć. Przykład Ciepielowa i okolic – gdzie w grudniu 1942 r. zginęło kilkudziesięciu Polaków za ratowanie Żydów, śmierć rodziny Baranków, Kowalskich czy Ulmów z Podkarpacia – wskazywał jednoznacznie, że Niemcy stosują bezwzględnie nieludzkie prawo. Autor „Strachu” kategorycznie wymaga od Polaków heroizmu. Każda inna postawa powoduje oskarżenie o antysemityzm. Gross pisze zresztą wprost, że obowiązkiem księży katolickich – z racji „pełnionego zawodu” – było zginąć za bliźniego (sąsiada Żyda).
Podczas okupacji Niemcy przyzwalali na akty bandyckie i nagradzali je prawem do grabieży. Świetne dzienniki dr. Zygmunta Klukowskiego, na które się autor „Strachu” powołuje, dają pod tym względem materiał do przemyśleń (Gross nie dostrzegł jednak tych fragmentów dziennika, w których są dowody polskiego heroizmu). Nie zamierzam umniejszać winy tych Polaków, którzy popełniali w czasie wojny przestępstwa czy też naruszali normy moralne. Bez wątpienia korzystanie z cudzej własności czy też zajmowanie się donoszeniem na Polaków i Żydów, stosowanie szantażu czy łapówkarstwa – niezależnie od tego, kto zostawał beneficjentem, inny Żyd czy Polak – było kolaboracją z okupantem. To, że zdarzały się w szeregach AK czy NSZ przypadki bandytyzmu, nie oznacza, że były to formacje „bandyckie”, jak głosiła komunistyczna propaganda po wojnie. Podziemne sądy wojskowe wykonywały wyroki śmierci za bandytyzm. Inaczej było z oddziałami komunistycznych formacji, w tym także żydowskich, których wewnętrzne prawo i zwyczaje dopuszczały do stosowania terroru wobec ludności cywilnej (np. bandycki napad oddziału GL na mieszkanie i fabrykę w Drzewicy państwa Kobylańskich). Pisał o tym m.in. Piotr Gontarczyk w swej znakomitej pracy o PPR.
Ucieczka Grossa od opisu kontekstu jest celowa. Pozwala bowiem autorowi porównać ze sobą rzeczy nieporównywalne: II Rzeczpospolitą, państwo suwerenne i w pełni odpowiedzialne za ochronę swych obywateli, tak Polaków, jak i Żydów, z niemieckim państwem okupacyjnym oraz z powojennym, zsowietyzowanym, choć zarządzanym przez Polaków. Taka operacja intelektualna jest potrzebna Grossowi, by stwierdzić, że Polacy byli od dawien dawna antysemitami korzystającymi z warunków stworzonych najpierw przez hitlerowców, a następnie przez komunistów. Nastąpił zatem cichy sojusz (Gross pisze o tym wprost, jeśli chodzi o czasy powojenne) między Polakami i okupantami – wymierzony przeciw Żydom.