RZ: Poprawne dotąd stosunki państwo – Kościół w Hiszpanii przestały być takie.
Nie jest tak źle. Niczym nie różnią się one od innych hiszpańskich problemów. Przyczyna tkwi w przeszłości, dokładnie w okresie przemian, które rozpoczęły się pod koniec dyktatury Franco. Zmiany postanowiono wprowadzać w sposób łagodny, przemilczając wiele spraw. Między innymi to, że Kościół poparł dyktaturę. Zdecydowano wtedy: zamykamy rozdział i rozpoczynamy od zera. Nie ruszamy drażliwych kwestii, między innymi stosunków państwo – Kościół.
Od tego czasu minęło prawie 40 lat.
I przez tyle czasu żaden rząd nie odważył się rozpocząć trudnego dialogu. Ani Felipe Gonzalez przez prawie trzy kadencje lewicowych rządów, ani José Maria Aznar przez dwie kadencje rządów prawicowych. Jeden i drugi robili wszystko, by nie narażać się na konflikt z Kościołem, nie dawać władzom duchownym najmniejszego powodu do niezadowolenia. Moim zdaniem Kościół nigdy nie stracił swych przywilejów. Gonzalez prowadził bardzo umiarkowaną politykę. Podobnie Aznar. W Hiszpanii zmienił się system, ale to nie naruszyło status quo Kościoła.
Co się teraz dzieje? W mediach mówi się o otwartej wojnie między rządem Zapatero a Kościołem.