„We Francji jest pożądany, a w Ameryce ścigany”, mówi producent Andrew Braunsberg o swym przyjacielu Romanie Polańskim. Te słowa z brutalną prostotą charakteryzują status mieszkającego od 30 lat w Paryżu twórcy „Noża w wodzie” i „Dziecka Rosemary”. Dla niego świat jest wciąż podzielony na dwie strefy. W pierwszej znajdują się kraje, niemające umowy ekstradycyjnej z USA, jak właśnie Francja, gdzie zresztą się urodził przed 75 laty, w drugiej zaś – te, które taką umowę podpisały i w których nie może czuć się bezpieczny.
Od głośnego niegdyś skandalu, jakim było uwiedzenie i wykorzystanie seksualne przez Polańskiego trzynastoletniej Samanthy, mogły upłynąć trzy długie dekady, jednak dla amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości sprawa jest wciąż otwarta. Słowa Braunsberga tworzą tytuł zaprezentowanego na tegorocznym festiwalu Sundance filmu dokumentalnego Mariny Zenovich „Roman Polanski: Wanted and Desired”, który wywołał już wśród festiwalowej publiczności żywą dyskusję.
Film nie usprawiedliwia popełnionego przez reżysera przestępstwa. Jednak dzięki dotarciu do co najmniej setki uczestników i świadków tamtych wydarzeń i bezstronnemu naświetleniu okoliczności jego – jak wtedy pisano – tchórzliwej i haniebnej ucieczki z Los Angeles do Paryża 1 lutego 1978 roku, sugeruje wprost, że co do ucieczki, amerykański wymiar sprawiedliwości nie był tak całkiem bez winy. Jak napisał, cokolwiek patetycznie, po pokazie filmu w Sundance recenzent „The New York Timesa”: „Pan Polański przeżył Holokaust i mord na jego żonie Sharon Tate, dokonany w 1969 roku przez wyznawców Charlesa Mansona. Trzeba było dopiero amerykańskiego systemu prawnego, by o mało go nie załatwić”.
To jednak nie Zinovich odkurzyła starą sprawę Polańskiego. Uczynił to wcześniej międzynarodowy sukces filmu „Pianista” i nominacje do Oscara. Tym filmem, który zdobył Złotą Palmę w Cannes w 2002 roku, 68-letni wówczas reżyser zburzył status quo, wedle którego był zasłużonym twórcą, laureatem nagrody Akademii Francuskiej za całokształt artystycznej działalności i świeżo upieczonym członkiem francuskiej Akademii Sztuk Pięknych. Zaszczyty jak raz dla emeryta, chciałoby się złośliwie powiedzieć. Emeryta, który jesień życia spędza dostojnie i szczęśliwie w komfortowym apartamencie przy Avenue Montaigne, u boku urodziwej, młodszej o 33 lata żony, aktorki Emmanuelle Seigner i dwójki dzieci. No i który przeciętnie raz na cztery lata kręci jakiś film.
„Pianista” to było jednak coś innego. Po raz pierwszy od lat Polański zagroził Ameryce, a konkretnie – Hollywoodowi i jego największemu świętu, ceremonii przyznawania Oscarów. W tym dla najlepszego filmu i reżysera. „Pianista” stał się groźnym konkurentem dla innych kandydatów do złotych statuetek, jako że, oparty na wspomnieniach kompozytora i pianisty Władysława Szpilmana, film przywoływał z bolesną wiarygodnością czasy Holokaustu.