Koniec kłótni w klanie Wagnerów

Sędziwy wnuk kompozytora przekazał wreszcie władzę córkom, choć jedną z nich przed laty wyrzucił z domu. A walka o panowanie nad muzycznym imperium odsłoniła wiele tajemnic rodzinnych

Publikacja: 22.08.2009 15:00

Śpiewaków norymberskich”, pokazanych na tegorocznym festiwalu, wyreżyserowała Katharina Wagner

Śpiewaków norymberskich”, pokazanych na tegorocznym festiwalu, wyreżyserowała Katharina Wagner

Foto: Rzeczpospolita

Kiedy na tegorocznym festiwalu w Bayreuth po zakończeniu „Śpiewaków norymberskich” przed kurtynę wyszła reżyserka Katharina Wagner, powitało ją tubalne buczenie przemieszane ze słabiej słyszalnymi okrzykami: Brawo! 31-letnia blondynka o długich, niedbale rozpuszczonych włosach pomachała jednak wszystkim życzliwie, jakby zupełnie nie przejęła się tumultem na widowni.

[srodtytul]Kobiecy tandem[/srodtytul]

Od tego lata to ona rządzi w teatrze wybudowanym przez pradziadka na Zielonym Wzgórzu. Wprawdzie Katharina została jedynie współdyrektorem festiwalu wraz z Evą Wagner-Pasquier, ale powszechnie się uważa, że będzie miała decydujący głos we wszelkich sprawach artystycznych. Starsza od niej o ponad 30 lat przyrodnia siostra z ogromnym doświadczeniem, zdobytym na dyrektorskich stanowiskach m.in. w Opera Bastille w Paryżu czy londyńskiej Covent Garden, zajmie się zapewne administracją festiwalu.

Katharina Wagner nie ma łatwego zadania, bo jej pierwszym poczynaniom wszyscy przyglądają się uważnie. Dla dziesiątków milionów wielbicieli muzyki Richarda Wagnera, którzy festiwale w Bayreuth traktują jak misteria, powierzenie artystycznej dyrekcji młodej reżyserce bez wielkiego doświadczenia wydaje się być świętokradztwem. Na dodatek, wiadomo, że tego chciał jej ojciec, który z własną dymisją czekał tak długo, aż ukochana córka dorośnie. Wolfgang Wagner zdecydował się odejść rok temu, w przeddzień 89. urodzin. Kierował festiwalem przez 57 lat, w tym tylko 16 z nich wspólnie z bratem Wielandem, potem już wyłącznie samodzielnie.

Odbywające się od 1876 roku festiwale wagnerowskie w Bayreuth obrosły legendą, stały się miejscem swoistego kultu, ale też wywarły ogromny wpływ na rozwój teatru operowego na świecie, zwłaszcza w drugiej połowie poprzedniego stulecia. To także największe rodzinne przedsięwzięcie artystyczne, z budżetem 14 mln euro rocznie.

Po zakończeniu II wojny światowej Amerykanie – gdyż Bayreuth znalazło się w ich strefie okupacyjnej – zastanawiali się, jak rodzinie odebrać teatr. Kierująca festiwalem do ostatnich miesięcy wojennych Winifred Wagner nie kryła przecież uwielbienia dla Adolfa Hitlera. W 1947 roku została skazana na dwa i pół roku z zawieszeniem za czynne wspieranie reżimu nazistowskiego i zabroniono jej zajmowania jakichkolwiek stanowisk kierowniczych. Ale teatr był własnością prywatną, wybudował go sam kompozytor, potem odziedziczył jego jedyny syn Siegfried wraz z żoną Winifred. I zgodnie z testamentem prawo własności miało przechodzić na ich potomków.

Sytuacja zmieniła się dopiero w 1973 r., kiedy powołano do życia Fundację im. Richarda Wagnera w Bayreuth. Rodzina przekazała na jej rzecz nieodpłatnie gmach festiwalowy, ale uzyskała w zamian dwa cenne przywileje. Zarówno niemieckie władze federalne, jak i landu Bawarii zobowiązały się do stałego dotowania festiwali, zgodzono się też, że ich kierownictwo będzie powierzane członkom rodu.

[srodtytul]Cień wujka Wolfa[/srodtytul]

O tym, iż Wolfgang będzie musiał odejść, wiadomo było od dawna. W następnym pokoleniu było 12 kandydatów do przejęcia teatru na Zielonym Wzgórzu, przynajmniej połowa prawnuków i prawnuczek kompozytora miała ambicję kierowania festiwalem. Walka między nimi trwała prawie 20 lat, nie szczędzono ostrych słów i oskarżeń, zwłaszcza pod adresem Wolfganga. Na jaw wyciągnięto rozmaite tajemnice rodzinne, domagano się ostatecznego rozliczenia z okresem nazizmu.

Wolfgang Wagner uważa, że ten rozdział historii został zamknięty wraz z usunięciem się w cień jego matki. Pozbawiona władzy Winifred nigdy jednak nie zmieniła swoich poglądów. Pojawiała się na festiwalowych przedstawieniach, zasiadając w rodzinnej loży ze swą przyjaciółką Eddą Göring, córką hitlerowskiego marszałka. A kiedy w 1975 r. stała się bohaterką pięciogodzinnego filmu dokumentalnego, powiedziała w nim m.in.: „Gdyby Hitler dziś się tu pojawił w drzwiach, byłabym tak samo radosna i szczęśliwa, że mogę go zobaczyć i mieć jak zawsze”.

Jaki był rzeczywisty charakter łączących ich stosunków, nadal dokładnie nie wiadomo. Winifred zmarła w 1980 r., na kilka lat przed śmiercią jednej z wnuczek przekazała całe prywatne archiwum swoje i męża, w tym także korespondencję z Hitlerem. Do dokumentów tych nikt nie ma wglądu, nawet historycy.

Ale przecież o swoich związkach z Führerem mógłby również opowiedzieć wiele Wolfgang Wagner, tymczasem w opublikowanej autobiografii okazał się pod tym względem lakoniczny. Adolf Hitler był częstym gościem w willi Wahnfried w Bayreuth, Wolfgang i jego brat Wieland nazywali go wujkiem Wolfem, on zaś traktował ich niemal jak synów. Kiedy we wrześniu 1939 r. 20-letni Wolfgang Wagner został ranny podczas ofensywy niemieckiej pod Częstochową, szybko został przetransportowany do kliniki w Berlinie. Hitler odwiedził go tam dwukrotnie, potem osobisty lekarz Führera otrzymał polecenie stałego informowania go o stanie zdrowia Wolfganga.

Troskliwie czuwał również nad krokami Wielanda, który został zwolniony z obowiązku służby wojskowej. Przeznaczony był do innych celów – w przyszłości miał przejąć kierowanie festiwalami. Już w 1937 r., a miał wtedy zaledwie 20 lat, zadebiutował jako scenograf „Parsifala” w Bayreuth. W 1942 r. wyreżyserował „Pierścień Nibelunga” w Norymberdze, rok później decyzją Goebbelsa został głównym reżyserem teatru w Altenburgu.

[srodtytul]Braterskie kłótnie[/srodtytul]

To również Adolf Hitler wymyślił, że w połowie lat 40. bracia powinni przejąć festiwal, dzieląc się kompetencjami: Wieland miałby zająć się sprawami artystycznymi, Wolfgang – organizacją, administracją i finansami. I tak się rzeczywiście stało... ale w 1951 r., gdy reaktywowano zdenazyfikowane wagnerowskie misteria w Bayreuth.

Dla świata przez następnych 16 lat bracia pracowali w zgodnym tandemie. Wieland reżyserował, Wolfgang opracował i stopniowo wdrażał precyzyjny plan remontu i rozbudowy teatru, choć także od czasu do czasu inscenizował dzieła dziadka. W rzeczywistości obaj nie utrzymywali ze sobą żadnych kontaktów, a wszelkie sprawy załatwiali listownie, gdyż spotkania zawsze kończyły się awanturą. A dzieciom obu rodzin nie wolno było ze sobą się kontaktować.

Wieland Wagner zmarł w wieku 49 lat w 1966 r. na raka krwi. Władzę przejął Wolf-gang, który nie omieszkał uświadomić wszystkim, kto rządzi w Bayreuth. Bratowa – choreografka Gertrud Wagner, która wyraziła chęć włączenia się w festiwalowe prace, została zmuszona do opuszczenia z dziećmi rodzinnej siedziby. Od tej pory potomkowie Wielanda nie mieli prawa wstępu na przedstawienia.

W podobny sposób Wolf-gang postąpił z własnymi dziećmi. Na początku lat 70. rozwiódł się z pierwszą żoną i poślubił rzeczniczkę festiwalu Gudrun Mack. Pierworodna córka Eva opowiedziała się po stronie matki i została – jak potem wyznała – wyrzucona z domu. Nie utrzymywała z ojcem żadnych kontaktów, on zaś niemal w ogóle nie wspomniał o niej w swej autobiografii. Ten sam los spotkał jedynego syna Gottfirieda, który z kolei naraził się publikacjami na temat nazistowskich fascynacji rodziny i antysemickich poglądów Richarda Wagnera.

Sam kompozytor i jego dramaty muzyczne do dziś budzą spory wśród badaczy, choć nikt nie zaprzecza, że mamy do czynienia z jednym z najwybitniejszych twórców w dziejach muzyki. Wielkość dzieł dziadka udowodnił zresztą jego wnuk Wieland Wagner w inscenizacjach realizowanych na festiwalu po II wojnie światowej. Oczyścił te dramaty z nacjonalistyczno-germańskich ozdobników, chętnie dodawanych wcześniej. To one sprawiły, że muzyka Wagnera została włączona w hitlerowską machinę propagandową, mającą służyć budowaniu wielkiej III Rzeszy. Wieland sięgnął natomiast do teorii Freuda, psychologii Junga, teatralnych teorii Craiga, wprowadził na scenę mrok i abstrakcyjne tło. Całość akcji rozgrywał w pustce, na pentagonalnym podeście, symbolu nieszczęścia. Kompozytor był przecież przekonany o fatalizmie ludzkiego losu. Jego bohaterowie, choć są herosami i dokonują rzeczy wielkich, to w wymiarze czysto osobistym najczęściej przegrywają.

Inscenizacje Wielanda Wagnera początkowo uznawane były za kontrowersyjne, a jego samego nieraz po premierze wybuczano. Dopiero z czasem uznano ich nowatorstwo. Co więcej – Wieland wywarł duży wpływ na rozwój europejskiego teatru w II połowie XX wieku. Jego śladem zaczęli podążać inni realizatorzy, doszukujący się w klasycznych dziełach operowych uniwersalnych znaczeń i paraboli ludzkiego losu. Precyzyjne operowanie światłem stało się normą we współczesnym teatrze, choć nadal nigdzie nie można osiągnąć takiego bogactwa półcieni i świetlnych plam jak na scenie w Bayreuth.

[srodtytul]Zmierzch bogów[/srodtytul]

Po 50 latach styl Wielanda powielany w festiwalowych inscenizacjach przez kontynuatorów i naśladowców stracił jednak atrakcyjność, a Wolfgang będący bardziej tradycyjnym reżyserem nie potrafił dodać od siebie nic nowego. Od początku lat 90. zaczęto zatem mnożyć zarzuty, iż festiwal pogrąża się w artystycznym marazmie. Jego szef próbował znaleźć na to lekarstwo i zapraszał coraz młodszych i coraz bardziej awangardowych reżyserów. Niemal każda ich premiera była jedynie zbiorem autorskich pomysłów, z których nie powstawał nowy styl inscenizacyjny, który mógłby stać się symbolem nowego Bayreuth.

Na dodatek despotyczny Wolfgang Wagner popadał w coraz częstsze konflikty z wykonawcami. Zerwał kontrakt z Placido Domingo, gdy ten odważył się poprosić o zmianę terminu dwóch swoich prób. Z niewiadomych powodów przestał zapraszać najwybitniejszą niemiecką śpiewaczkę wagnerowską Waltraud Meier, z listy solistów zaczęły znikać nazwiska kolejnych gwiazd. Tymczasem festiwal w Bayreuth był tak wyjątkowy również dlatego, że tu śpiewali najlepsi.

Ostatnie lata określano więc – parafrazując tytuł jednego z dramatów Wagnera – jako prawdziwy zmierzch bogów. Przed niełatwym teraz zadaniem stoją Katharina i Eva, które przejęły festiwalowy ster. Oczekiwania są ogromne. Obie panie wydają się jednak nie mieć kompleksów. Katharina Wagner bez respektu podeszła do utworu przodka w reżyserskim debiucie w Bayreuth i jeśli dziś się żąda, by festiwal znalazł współczesny klucz inscenizacyjny do wagnerowskich dzieł, to jej spektakl na pewno jest propozycją, o której warto dyskutować.

[srodtytul]Sztuka ulicy[/srodtytul]

Katharina wybrała „Śpiewaków norymberskich” i pokazała ich zupełnie inaczej, niż czynił to jej ojciec, uznawany za najwybitniejszego specjalistę od inscenizacji tego utworu. Jest ono zresztą wyjątkowe w dorobku Richarda Wagnera: jedyne z akcją osadzoną w konkretnym miejscu i czasie (w XVI-wiecznej Norymberdze), na dodatek niepozbawione elementów komediowych.

W Bayreuth 2009 roku „Śpiewacy norymberscy” są rzeczywiście pogodną komedią. Sporo w nich zabawnych sytuacji, Katharina Wagner wyostrzyła charaktery, podkręciła tempo. Przede wszystkim jednak pokazała absolutnie współczesną opowieść, zainteresowała ją nie tyle sama intryga, ile przemyślenia i idee pradziadka, które w niej zawarł. Powstał więc spektakl o konflikcie między sztuką wysoką opartą na tradycji i kanonach a współczesnym street-artem rodzącym się spontanicznie i często zbuntowanym wobec tych, którzy uważają, iż artystą stajemy się wówczas, gdy zdobędziemy odpowiedni dyplom.

W „Śpiewakach norymberskich” Kathariny Wagner nie ma zatem turnieju śpiewaczego, jakie odbywały się w dawnych Niemczech. Jej bohaterowie są reprezentantami sztuk plastycznych. Oburza to tych, którzy oczekują większego respektu wobec Wagnera. Warto jednak dostrzec, że spektakl stawia ważne pytania. Główna postać, Walther jest niemal grafficiarzem, ale czy to, co robi, rzeczywiście nie ma żadnej wartości? Czy w sztuce ważniejsza jest obowiązująca konwencja czy naturalne emocje? I czy szanując kanony, nie zabijamy w sobie spontaniczności?

– Bayreuth pozwala mi na innowacje – uważa Katharina Wagner. – Tu robię przedstawienie dla innych widzów niż w zwykłym teatrze operowym, gdzie mamy do czynienia z przypadkową publicznością, a spora jej część to przygodni turyści. Nigdy jednak nie zadowolę każdego z dwóch tysięcy osób siedzących na sali. To po prostu niemożliwe. Wiem natomiast, co robię i co chcę pokazać na scenie.

Następny sprawdzian w Bayreuth Katharina Wagner wyznaczyła sobie dopiero za sześć lat, w 2015 r. ma przygotować inscenizację „Tristana i Izoldy”, na zakończenie pierwszego etapu dyrektorskiej kadencji. Po raz pierwszy bowiem rada Fundacji nie zdecydowała się wybrać dyrekcji festiwalu na czas nieokreślony. Katharina i Eva Wagner-Pasquier podpisały normalny kontrakt na okres siedmiu lat z możliwością jego przedłużenia.

O tym, czy tak się stanie, zadecydują efekty ich pracy, ale siostry są ambitne i mają wiele pomysłów. Już rozpoczęto realizację programu „Wagner dla dzieci”, czyli specjalnych przedstawień dla najmłodszej widowni. Festiwal ma wyjść też ze swego gmachu, spektakle będą się odbywać także w innych punktach miasta. Już natomiast rozpoczęły się bezpośrednie transmisje z teatru na Zielonym Wzgórzu. W tym roku na wielkich ekranach umieszczonych na miejskim placu „Tristana i Izoldę” obejrzało ok. 40 tys. osób.

W ten sposób po ponad 130 latach urzeczywistniła się idea Richarda Wagnera, który marzył, by jego sztuka była prawdziwie demokratyczna. Zachwycony urodą Bayreuth tu postanowił stworzyć miejsce dla prezentacji swoich dzieł. Chciał zerwać z „rozpustą luksusu i przepychu” teatrów muzycznych epoki. Wstęp na spektakle miał być bezpłatny, ale budując swą artystyczną świątynię, popadł w takie długi, że od pierwszego festiwalu w 1876 r. musiał wprowadzić drogie bilety. Dziś jego dramaty można oglądać za darmo lub za niewielką opłatą 19 euro w Internecie. A sam festiwal trwa i trwać będzie. W tym roku na 54 tys. miejsc złożono prawie 440 tys. zamówień z 80 krajów.

[srodtytul]Swastyki w teatrze[/srodtytul]

Najważniejsze jest jednak to, że o kształcie festiwalu zaczyna decydować nowe pokolenie, nieobciążone brunatnym dziedzictwem przeszłości i w związku z tym nieobawiające się o nim mówić. Po ponad 60 latach w teatrze Wagnera znów zatem zawisły flagi z hitlerowskimi swastykami, tym razem jednak jako element scenografii w „Parsifalu” zrealizowanym przez Stefana Herheima. To uroczyste misterium sceniczne, jak nazwał dzieło kompozytor, o rycerzach bractwa świętego Graala broniących relikwii, reżyser potraktował jako obraz historii Niemiec – od czasów zjednoczenia po współczesność. Są więc chwile triumfu, a także klęsk i czarnych kart, ale cudowny kielich Graala jednak przetrwał.

Co wszakże on symbolizuje w przedstawieniu pozbawionym jakichkolwiek religijnych odniesień tak silnych w oryginale „Parsifala”? Może właśnie chodzi po prostu o dzieła Wagnera, które przetrzymały wszystkie burze? W finale spektaklu Herheima kielich Graala rozbłyska cudownym światłem, a nad sceną pojawia się ogromne lustro w kształcie kuli ziemskiej, w nim widać odbicia nas wszystkich, siedzących na widowni. Cóż warta byłaby bowiem muzyka Richarda Wagnera, gdyby nie ci, których zafascynował jej mistyczny świat? I o co spieraliby się wówczas potomkowie kompozytora?

[ramka][b]Festiwal w Bayreuth[/b]

Najstarsza muzyczna impreza Europy. Po raz pierwszy festiwal odbył się w 1876 r. Wystawiane są tu wyłącznie dramaty Richarda Wagnera. Od 1966 r. program składa się z 30 przedstawień prezentowanych w tym samych terminach – między 25 lipca a 28 sierpnia. Teatr wybudowany przez kompozytora przetrwał w niezmienionym kształcie, może pomieścić 1974 widzów. Bilety na jedno przedstawienie kosztują od 14 do 225 euro. Do Bayreuth przyjeżdżają wielbiciele muzyki Wagnera z całego świata, każdego roku w dniu inauguracji festiwalu spotykają się o 10 rano na specjalnej uroczystości przy grobie kompozytora w ogrodzie jego willi Wahnfried, zamienionej obecnie na muzeum. [/ramka]

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą