Teraz czas na interwencję

Z biskupem Edoardo Hiiboro Kussalą z diecezji Tombura-Yambio w południowym Sudanie rozmawia Dariusz Rosiak

Publikacja: 10.10.2009 15:00

Żołnierze Armii Oporu Pana w południowym Sudanie

Żołnierze Armii Oporu Pana w południowym Sudanie

Foto: Reuters

[b]Zobacz [link=http://www.rp.pl/artykul/312088,371991_Sudan_potrzebuje_pomocy.html]rozmowę wideo[/link] z biskupem Kussalą [/b]

[b]Rz: Kto dokonuje rzezi w południowym Sudanie?[/b]

[b]Bp. Edoardo Hiiboro Kussala: [/b]Głównie ugrupowanie o nazwie Armia Oporu Pana (Lord’s Resistance Army). To jest ugandyjska organizacja zbrojna działająca od 23 lat, na początku w północnej Ugandzie. W ostatnich latach ci rebelianci byli wypierani z Ugandy i poruszają się na pograniczu Konga, Sudanu i Republiki Środkowoafrykańskiej. Od 2005 roku są obecni w naszym rejonie, czyli Zachodniej Prowincji Równikowej. Dowódcą LRA jest Joseph Kony, zbrodniarz poszukiwany listem gończym Międzynarodowego Trybunału Karnego. LRA to jedna z najbardziej okrutnych grup terrorystycznych na świecie. Zabijają niewinnych ludzi, plądrują wsie. Ich najbardziej znaną praktyką jest porywanie dzieci – młodzi chłopcy są uczeni zabijania i wcielani do armii, a dziewczynki stają się niewolnicami seksualnymi dowódców.

[b]Jak duża część populacji Zachodniej Prowincji Równikowej narażona jest na ataki Armii Oporu Pana?[/b]

W mojej diecezji mieszka około 1 mln 300 tysięcy ludzi. Większość z nich żyje w strachu przed rebeliantami Kony’ego, dlatego też masowo porzucają wsie, które stanowią główny rejon ataków, i żyją w mieście. Oficjalnie, według danych ONZ, około 100 tysięcy ludzi straciło dach nad głową, ale ofiar jest więcej. Np. tysiące przybywają do mojego miasta Yambio. Według moich ocen 240 tysięcy ludzi w prowincji to są uchodźcy.

Ostatnia tragedia miała miejsce w połowie września w jednej z moich parafii w miejscowości Ezo. Żołnierze Kony’ego weszli do kościoła podczas nabożeństwa, zbezcześcili kościół i porwali 17 osób. Dwa dni później w okolicy znaleźliśmy sześć osób zabitych w okrutny sposób – zostały one przybite gwoździami do kawałków drewna i zostawione na ziemi. To był okropny widok, jakaś forma ukrzyżowania. Zresztą nie zdarza się to pierwszy raz – już wcześniej żołnierze Kony’ego krzyżowali chrześcijan w naszej okolicy.

[b]Południowy Sudan od 2005 roku dysponuje własnym rządem i armią. Na ile władze pomagają zagrożonym ludziom?[/b]

W ogóle nie pomagają. Po części wynika to ze słabości armii południowosudańskiej, po części z taktyki LRA. Ci rebelianci poruszają się małymi grupami i atakują z różnych stron, a następnie wycofują się do buszu. Zanim zjawi się wojsko rządowe, sprawców masakr już nie ma, nie wiadomo, gdzie są, i nie wiadomo, skąd przyjdzie następny atak.

[b]Czy w południowym Sudanie można w ogóle mówić o wypełnianiu przez władze podstawowych funkcji administracyjnych? Czy funkcjonują szkoły, szpitale?[/b]

Brakuje wszystkiego, a państwo nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa ani podstawowych środków medycznych. W ubiegłym miesiącu dostaliśmy 5 tysięcy euro od organizacji katolickiej Aid for the Church in Need. Przeznaczyliśmy te pieniądze na zakup lekarstw i żywności, ale to oczywiście za mało. Szkoły w zasadzie nie funkcjonują. Apelowaliśmy o pomoc do organizacji charytatywnych, do ONZ, jednak większość z nich opuściła teren po atakach Armii Oporu Pana. Niektóre organizacje zachowują swoje siedziby w Jubie – stolicy południowego Sudanu, jednak w naszej prowincji ich nie ma.

[b]Czyli cała pomoc w prowincji opiera się na działalności Kościoła?[/b]

Tak. Po zintensyfikowaniu działań rebeliantów pracownicy UNHCR i World Food Programme opuścili Zachodnią Prowincję Równikową. Żołnierzy ONZ też tu nie ma.

[b]Jak ksiądz biskup ocenia zachowanie tych instytucji?[/b]

Ludzie są bardzo rozczarowani i zawiedzeni. W końcu chodzi o ich życie. Przed przyjazdem do Europy poruszyłem ten temat z przedstawicielami organizacji międzynarodowych i otrzymałem zapewnienie, że niektórzy pracownicy wrócą na teren naszej prowincji.

[b]Teoretycznie w 2005 roku skończyła się wojna w Sudanie, w roku przyszłym w całym kraju mają się odbyć wybory powszechne, a w 2011 r. referendum na temat odłączenia się południowego Sudanu od Chartumu i stworzenia nowego, całkowicie niezależnego państwa. Na ile, zdaniem księdza biskupa, tegoroczna ofensywa LRA ma związek z wyborami i referendum?[/b]

Ten związek jest bardzo ważny, jeśli ktoś chce zrozumieć sytuację w południowym Sudanie. LRA zagraża pokojowi w kraju. A jeśli nie będzie pokoju, nie dojdzie ani do uczciwych wyborów, ani tym bardziej do referendum, w którym chrześcijańskie południe kraju może zostać oderwane od islamskiej północy. Nie ma wątpliwości, że to islamski Chartum wspiera armię Kony’ego. O tym, że chodzi o zastraszenie chrześcijan, świadczy też sposób mordowania ludzi poprzez ukrzyżowanie.

Podpisanie porozumienia pokojowego w 2005 roku kończącego wojnę między północą a południem miało dać początek nowym czasom. Ludzie mieli przygotować się do wyborów i referendum. Tymczasem przez te cztery lata jedynie rośnie niezadowolenie z rządów miejscowych władz, mnożą się akty przemocy. Ludzie są przekonani, że rząd południowego Sudanu nie jest w stanie zapewnić im ani bezpieczeństwa, ani normalnego rozwoju. Porozumienie z 2005 roku właściwie nigdy do końca nie weszło w życie. To oczywiście jest na rękę islamskim władzom w Chartumie, które nie chcą odłączenia południa, bo to przecież tutaj znajdują się ogromne pokłady ropy naftowej.

[b]Ropa jest chyba jednym z kluczy do zrozumienia sytuacji w kraju. Według porozumienia pokojowego wpływy ze sprzedaży ropy miały być dzielone równo między południe i północ. Czy ten element porozumienia został wprowadzony w życie?[/b]

Oczywiście nie. Po pierwsze nikt z nas w południowym Sudanie nie ma pojęcia, jakie są wpływy z ropy, a po drugie całość zysków, jakiekolwiek by one były, idzie na północ. Następnie północ wydziela południu miesięczną daninę. Takie uzależnienie nie może oczywiście stanowić podstawy normalnego rozwoju kraju.

[b]Czy możliwe jest przeprowadzenie uczciwych wyborów w przyszłym roku i referendum w 2011?[/b]

W obecnej sytuacji nie ma takich możliwości. Weźmy choćby niedawny spis ludności. Liczba ludności południowego Sudanu została w nim zaniżona po to, by mniej posłów z południa znalazło się w parlamencie i trudniej było przepchnąć jakiekolwiek propozycje korzystne dla nas. Ograniczeniu wpływów południa służy również nierozwiązana sprawa uchodźców z południa przebywających na północy. Odmawia im się prawa do repatriacji, a równocześnie na północy traktowani są jak obywatele drugiej kategorii. Panuje tam prawo islamskie i chrześcijanie nie mają najmniejszych szans na godne życie.

[b]Dotykamy tu niezwykle ważnej kwestii. Mówimy o dyskryminacji politycznej, o przywłaszczaniu przez północ dochodów z ropy. Ale na ile ważne są w tym wszystkim kwestie religijne?[/b]

Od początku lat 80. XX wieku celem władz w Chartumie jest islamizacja całego kraju. Dla Chartumu islamizacja jest w istocie synonimem pokoju – pokój nastąpi dopiero wtedy, gdy nie będzie w tym kraju innowierców, zwłaszcza chrześcijan. Do tego dochodzi pogarda rasowa, którą Arabowie żywią wobec czarnych. Czarni chrześcijanie są w zasadzie pozbawieni praw obywatelskich w Sudanie. Ja nie mam prawa zbudować kościoła w Chartumie, moi współwyznawcy nie mają prawa studiować na wielu wydziałach uniwersyteckich, uchodźcy na północy praktycznie pozbawieni są szansy zatrudnienia.

[b]Czego najbardziej boicie się na południu, powrotu do otwartej wojny?[/b]

Boimy się, że jeśli nie dojdzie do uczciwych wyborów i referendum, to wrócimy do ery niewolnictwa, w której czarni chrześcijanie będą traktowani jak podrzędna rasa ludzi, bez żadnych praw, skazana na stopniową islamizację i cierpienie.

[b]Jak ksiądz biskup mówi, organizacje międzynarodowe nie są dziś zainteresowane stabilizacją polityczną w Sudanie. Czy w takim razie jakakolwiek pomoc – poza humanitarną – dla ludzi umierających z głodu ma sens? [/b]

Niezbędna jest poważna interwencja polityczna. Unia Europejska przestała się interesować Sudanem po podpisaniu porozumienia pokojowego w 2005 roku. Tak jakby sam akt podpisania cokolwiek załatwiał. Nic nie załatwił i teraz Unia powinna mocno wpłynąć na rząd w Chartumie, by przestrzegał zasad porozumienia. Druga sprawa to wybory. Sudańczycy nie głosowali od

25 lat, większość nie ma pojęcia, na czym polegają wybory. Wspólnota międzynarodowa powinna pomóc ludziom na południu w zrozumieniu zasad głosowania. Trzecia ważna rzecz: wojska ONZ przebywające w Sudanie nie mają prawa do interwencji zbrojnej. To powinno ulec zmianie, bo rodzi się pytanie, po co w ogóle te wojska tam są.

Wiele osób w Europie mówi, że Sudan stoi dziś na krawędzi wojny.

I to jest racja. Ale dlatego powinno się podjąć konkretne działania polityczne. Inaczej kraj stoczy się w wojnę, zginą znów miliony ludzi, a Zachód będzie wysyłał paczki i wolontariuszy do obozów uchodźców. Nie chcemy tego – chcemy politycznej interwencji już teraz, takiej, która zapewni uczciwe wybory, doprowadzi do referendum i oszczędzi ludziom, zwłaszcza na południu kraju, ogromnych cierpień.

[ramka]Południowy Sudan uzyskał częściową autonomię w roku 2005 po podpisaniu porozumienia pokojowego kończącego wojnę między południem a północą kraju. Był to jeden z najkrwawszych konfliktów w nowoczesnej historii – trwał od 1955 roku z przerwą w latach 70. W drugiej fazie konfliktu, od 1983 roku zginęło w nim 2 miliony ludzi, 4 miliony straciło dach nad głową. W 2010 r. ma dojść w całym Sudanie do wyborów, a w 2011 do referendum, po którym możliwe jest stworzenie oddzielnego państwa na południu.[/ramka]

[i]Informacje na temat pomocy dla południowego Sudanu na stronie: [link=http://www.ojcowiebiali.org]www.ojcowiebiali.org[/link][/i]

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy