Skrzypce zamiast pistoletu

Jedni porównują Gustavo Dudamela do Hendriksa, drudzy do Obamy, bo wierzą, że jak oni odmieni świat, choć jest tylko dyrygentem

Publikacja: 11.06.2010 15:18

Skrzypce zamiast pistoletu

Foto: AFP

Wszyscy – biedni i bogaci – oszaleli na punkcie Dudamela, dwudziestodziewięciolatka z burzą loków na głowie. W Ameryce Łacińskiej popularnością przebija gwiazdorów telewizyjnych telenowel, w USA czy Europie Zachodniej publiczność gotowa jest zapłacić każdą cenę za bilet na jego koncert. Krytycy uważają, że od czasów Leonarda Bernsteina nie było artysty obdarzonego taką charyzmą. Najpoważniejsze gazety piszą zaś o wszechogarniającej świat „dudamelmanii”. Niebawem przekonamy się, czy i my jej ulegniemy. 20 czerwca Gustavo Dudamel wystąpi w Warszawie ze swą Simon Bolivar Youth Orchestra.

[srodtytul]Pierwsza lekcja w garażu[/srodtytul]

Upalne sierpniowe popołudnie na festiwalu w Salzburgu w 2008 roku. Ci, dla których zabrakło miejsc na jednym z trzech koncertów Gustavo Dudamela, mogą przysłuchiwać się próbie. Uniwersytecka aula wypełniona jest do ostatniego miejsca. Muzycy ćwiczą symfonię Mahlera. Dyrygent przerywa im i mówi: – Wyobraźcie sobie, że macie kilkanaście lat i pojawia się dziewczyna, z którą chcielibyście się umówić na pierwszą randkę. Nagle zjawia się jakiś chłopak i ją całuje. To wszystko jest w tym fragmencie.

Zachwycona publiczność głośno bije brawo. Zamiast obserwować żmudne zagłębianie się w nuty i rozszyfrowywanie oznaczeń dokonanych przez kompozytora, słyszy zrozumiałą dla wszystkich historyjkę. Tak zmysłowy wręcz stosunek do nut Gustavo Dudamel wyniósł ze szkoły, gdzie powtarzano mu ciągle: – Przede wszystkim poczuj muzykę, żyj nią, technika jest mniej ważna.

Próbie przysłuchuje się też siedzący z boku starszy, szczupły mężczyzna w okularach o wyglądzie skrupulatnego księgowego. Nazywa się José Antonio Abreu, Dudamel mówi o nim: – To mój drugi ojciec.

35 lat temu w mieście Maracay, leżącym około 100 kilometrów na zachód od Caracas, Abreu, człowiek dwóch zawodów (dyrygent i ekonomista), zorganizował w użyczonym mu garażu zajęcia muzyczne dla dzieci. Pierwszego dnia przyszło ich 11, drugiego – 25, trzeciego – 76. Dziś tzw. El Sistema to 184 centra we wszystkich stanach Wenezueli, prawie 300 tysięcy uczniów, którymi zajmuje się 15 tysięcy nauczycieli.

[srodtytul]Pupile Cháveza[/srodtytul]

To nie jest jednak tradycyjne szkolnictwo, w mniej lub bardziej podobny sposób funkcjonujące w innych krajach. Abreu zaczął działać, bo wyobraził sobie, że muzyka może uchronić dzieci z najbiedniejszych środowisk przed narkotykami, alkoholem, kradzieżami czy rozbojami. Po latach okazało się, że miał rację.

El Sistema szczelnie zapełnia dzieciom czas wolny, zajęcia – oczywiście bezpłatne – odbywają się sześć dni w tygodniu, tuż po lekcjach w normalnej szkole, i trwają niemal do wieczora. Nikt się jednak nie skarży, o możliwości przyjęcia do jednej ze szkół marzy coraz więcej uczniów. José Antonio Abreu wierzy, że w ciągu kilku lat El Sistema rozrośnie się i będzie ich miała milion.

Dla nich wszystkich Gustavo Dudamel jest idolem, pokazuje, dokąd można dojść ze świata biednych mieszkań i wąskich ulic, na których łatwo zginąć od zbłąkanej kuli w czasie porachunków młodocianych gangów. On jest przecież jednym z nich, wychowankiem El Sistema. Zaczynał jak wszyscy – od prostych zabaw muzycznych, potem dostał do ręki skrzypce. W wieku 12 lat po raz pierwszy dyrygował, trzy lata później przejął już na stałe jeden z młodzieżowych zespołów. – Wtedy w ciągu kilku tygodni Gustavo z chłopca zmienił się w mężczyznę – powiedziała jedna z jego koleżanek grających w tej orkiestrze.

Mimo że dziś robi już samodzielną karierę, promowany w świecie przez takie muzyczne autorytety jak Simon Rattle, Daniel Barenboim czy Claudio Abbado, pozostaje wierny El Sistema. – My nie tylko kreujemy muzykę, my budujemy nowy kraj – stwierdził w jednym z wywiadów.

[srodtytul]Gra o życie[/srodtytul]

Sam nie zaznał w dzieciństwie aż takiej biedy, jego ojciec był puzonistą w zespole salsy, na zajęcia muzyczne prowadzali go dziadkowie. – Miałem jednak kolegów, z którymi grałem w piłkę – mówi dziś. – Gdyby nie El Sistema, zostaliby dilerami. Pamięta też dobrze pewnego 15-latka, który nim trafił do orkiestry, był dziewięć razy aresztowany za napady z bronią i narkotyki. Wziąwszy pierwszy raz do ręki klarnet, stwierdził ze zdumieniem, że trzyma się go zupełnie inaczej niż pistolet. – Ci najbardziej agresywni są najlepszymi muzykami – mówi Dudamel. – Grają tak, jakby stawką było ich życie.

System stworzony przez José Antonio Abreu rzeczywiście zmienia Wenezuelę. Wprowadza nowe zwyczaje do domów każdego z dzieci, ich rodzice, dziadkowie, ciotki i wujowe zaczynają słuchać muzyki poważnej, chodzą na koncerty. W całym kraju działa już 125 młodzieżowych oraz 30 profesjonalnych orkiestr, w których grają dawni wychowankowie. System będzie się nadal rozwijać, bo obecny prezydent Hugo Chávez uczynił z niego wizytówkę swej polityki społecznej.

90 proc. wydatków na kształcenie dzieci zawsze pokrywało państwo, te zaś wynoszą obecnie około 30 mln dolarów rocznie. Chávez nie szczędzi pieniędzy, ale też lubi się pochwalić wychowankami systemu, dlatego potrafi odnaleźć Gustavo Dudamela w dowolnym miejscu świata, zadzwonić i poprosić o poprowadzenie koncertu na jakiejś politycznej fecie w kraju. Dyrygent z reguły nie odmawia.

[srodtytul]Daleko od slumsów[/srodtytul]

Na samym szczycie El Sistema jest Simon Bolivar Youth Orchestra. Trafiają do niej najlepsi i najzdolniejsi, by pracować z Gustavo Dudamelem. Co roku zespół wyrusza na światowe tournée. Początkowo budził zainteresowanie nie tylko muzyczne, dziennikarze oczekiwali opowieści o smutnym dzieciństwie i konfliktach z prawem. Obecnie, gdy orkiestra grywa w najważniejszych salach Europy i USA, jej członkowie chcą być wyłącznie postrzegani jako artyści. Potrafią zagrozić zerwaniem kontraktu, gdy zbyt natarczywie żąda się od nich wspomnień ze slumsów.

Znają już swoją wartość. W końcu to ich kontrabasista w wieku 17 lat zdał egzamin do Filharmoników Berlińskich i został najmłodszym muzykiem w dziejach tej słynnej orkiestry. Inni także otrzymują prestiżowe oferty pracy w różnych krajach, wielu jednak odmawia. Gdy kończą 26 lat i muszą opuścić młodzieżową orkiestrę, znajdują pracę w wenezuelskich zespołach lub zostają nauczycielami w szkołach El Sistema.

– Są nie tylko świetnymi muzykami, ale i fantastycznymi kumplami. Tworzą znakomity zespół – mówi o członkach orkiestry Gustavo Dudamel. To wciąż jego koledzy, z wieloma szedł wspólnie po szczeblach edukacji. Mimo to nie ma najmniejszych problemów z utrzymaniem dyscypliny. Podczas koncertu jego radosne emocje udzielają się innym, wszyscy są jednak cały czas czujnie w niego wpatrzeni.

Simon Bolivar Youth Orchestra gra Beethovena, Czajkowskiego, Mahlera, Strawińskiego. Choć ilościowo nie jest to zbyt bogaty repertuar, jakościowo wszakże – bardzo trudny i perfekcyjnie opanowany. Orkiestra podpisała też kontrakt płytowy z Deutsche Grammophon. Często jednak proponuje publiczności zabawę muzyczną przy żywiołowej muzyce latynoamerykańskiej. Bisom wówczas na ogół nie ma końca.

[srodtytul]Między salonem a ulicą[/srodtytul]

Sam Gustavo Dudamel niewątpliwie znajduje się na rozdrożu. Deklaruje wierność wobec El Sistema, ale jego własna kariera nabrała takiego przyspieszenia, że coraz trudniej będzie mu pogodzić stare i nowe zobowiązania. Już pięć lat temu został szefem orkiestry symfonicznej w Göteborgu, kilka miesięcy temu dodał do tego kierowanie jedną z czołowych orkiestr amerykańskich – Los Angeles Philharmonic.

– Czy nie jest pan za młody na prowadzenie tej orkiestry? – zapytał dziennikarz telewizyjnej stacji CBS. Gustavo Dudamel błyskawicznie ripostował: – Nie jestem młody, ale stary, w końcu dyryguję od 12. roku życia. Potem jednak dodał: – Wiem, że jeszcze muszę się wiele nauczyć. Ciągle znajduję się na początku.

Dziennikarze zauważają, że się zmienia. Z piękną żoną Eloisą, byłą tancerką, mieszka w Caracas, ale coraz więcej czasu spędza za granicą. Bardzo poprawił swoją angielszczyznę i jak napisał „Los Angeles Times”: „z łatwością porusza się między salonem a ulicą”. To ta gazeta nazwała go Barackiem Obamą muzyki poważnej i było w tym stwierdzeniu przekonanie, że zachęci on nowe pokolenia do jej słuchania.

Jeśli część krytyków nadal uważa, że Gustavo Dudamel jest tylko uzdolnionym młodzieńcem, który zbyt szybko wdarł się na dyrygenckie podium, to prędzej czy później zmienią zdanie. Ma wszelkie zadatki na to, by być naprawdę najznakomitszym dyrygentem, i zapewne udowodni to światu.

Jednego wszakże nie zmienia: metody pracy wyniesionej z El Sistema. – Każdej profesjonalnej orkiestrze powtarzam: pamiętajcie, dlaczego jesteście muzykami – wyznaje. – Nie dla pieniędzy ani nie dlatego, że macie taką pracę, tylko dlatego, że zakochaliście się w muzyce. Owszem, przez lata mogliście zapomnieć o tym uczuciu. Ale jestem po to, by wam o nim przypomnieć. Moim zadaniem jest zniszczenie waszej rutyny.

Po objęciu stanowiska w Los Angeles natychmiast zaczął też pracować nad realizacją projektu, który nazwał YOLA (Youth Orchestra Los Angeles). Chce otworzyć sieć szkół dla dzieci wywodzących się przede wszystkim z biednej społeczności hiszpańskojęzycznej i w ten sposób stworzyć im szansę lepszego życia. Tak oto rozpoczął się eksport idei z Wenezueli do USA.

Wszyscy – biedni i bogaci – oszaleli na punkcie Dudamela, dwudziestodziewięciolatka z burzą loków na głowie. W Ameryce Łacińskiej popularnością przebija gwiazdorów telewizyjnych telenowel, w USA czy Europie Zachodniej publiczność gotowa jest zapłacić każdą cenę za bilet na jego koncert. Krytycy uważają, że od czasów Leonarda Bernsteina nie było artysty obdarzonego taką charyzmą. Najpoważniejsze gazety piszą zaś o wszechogarniającej świat „dudamelmanii”. Niebawem przekonamy się, czy i my jej ulegniemy. 20 czerwca Gustavo Dudamel wystąpi w Warszawie ze swą Simon Bolivar Youth Orchestra.

[srodtytul]Pierwsza lekcja w garażu[/srodtytul]

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą