Byczy temat

Kataloński parlament przegłosował zakaz organizowania korridy od 2012 roku. W tle sporu obrońców zwierząt z miłośnikami tradycji toczy się rozgrywka o samodzielność regionu

Publikacja: 06.08.2010 18:37

Obrońcy praw byków manifestują nie tylko w Katalonii. Na zdjęciu protest w Pampelunie przed coroczną

Obrońcy praw byków manifestują nie tylko w Katalonii. Na zdjęciu protest w Pampelunie przed coroczną gonitwą w dniu św. Fermina

Foto: AFP

[i]Korespondencja z Barcelony[/i]

Na arenie torreador walczy z bykiem, z trybun oglądają go na czarno ubrani widzowie. Jest ich zaledwie 400, prawie 16 tysięcy miejsc zostało pustych. Niewiele okrzyków radości, choć walka – zdaniem znawców – należy do udanych. Na jej zakończenie zaskakująca decyzja i torreadora, i publiczności: bykowi zostaje darowane życie. To nie scenariusz z filmu Pedro Almodovara, tylko pierwsza po głosowaniu korrida na barcelońskiej arenie Plaza de Toros Monumental. Dla jej uczczenia Rallito (Piorunek), zamiast do położonego opodal sklepu mięsnego, wrócił na pastwisko. Takiego szczęścia nie mieli jego poprzednicy.

[srodtytul]Protestować do końca[/srodtytul]

W czasie walki pod areną wielkie plakaty rozwiesili przeciwnicy korridy, którzy od lat są tak samo punktualni jak miłośnicy walk. Tym razem hasła zostały napisane głównie po angielsku, bo w mieście wciąż są reprezentanci Światowej Organizacji Ochrony Praw Zwierząt (WSPA), współinicjatorki wprowadzenia zakazu przyjętego po półtorarocznych przepychankach przez kataloński parlament. Tym razem nikt nie oblewa się czerwoną farbą, jedynie nad głównym wejściem na plac ktoś wypisał sprayem: „Nie tędy droga”. Przeciwnicy korridy mają już za sobą wygrane głosowanie, którego rezultat zatrząsł Hiszpanią. Jednak do zamknięcia El Monumental zostało niemal półtora roku i mimo pomyślnego wyniku głosowania postanowili być konsekwentni i do ostatniego dnia walk protestować przeciwko korridzie.

To od nich – obrońców praw zwierząt – wyszedł pomysł prawnego zakazu walk z bykami w Katalonii. Zgodnie z hiszpańskim prawem parlamenty regionów autonomicznych są zobowiązane rozpatrzyć każdą społeczną inicjatywę ustawodawczą – pod warunkiem że poprze ją 50 tysięcy osób. Pod pomysłem zakazania korridy podpis złożyło 180 tysięcy osób. Marsz ku katalońskiemu parlamentowi rozpoczął się niemal spontanicznie, kiedy to trzy lata temu, w czerwcu 2007 roku, Barcelonę odwiedził Jose Tomas, torreador o międzynarodowej sławie. Tłum wielbicieli zablokował dojazd do Plaza Monumental, a za bilety z drugiej ręki trzeba było płacić więcej niż za wejściówkę na mecz Realu Madryt z FC Barcelona.

Kiedy na placu Jose Tomas mierzył się z bykiem, pod placem rozstawiono kilka stolików i zaczęto zbierać podpisy. Pieczę nad wszystkim przejęła walcząca o prawa zwierząt Platforma Prou („dosyć, wystarczy”). Jednak nie był to pierwszy „byczy” protest w Katalonii. W 1989 r. radni z Tossa del Mar uchwalili, że ich gmina jest przeciwna walkom z bykami. Zaraz potem podobne decyzje zaczęły podejmować inne katalońskie gminy. Przed sześciu laty dołączyła do nich Barcelona. Decyzje miały znaczenie symboliczne, a nie prawne. Teraz przeciwnych walkom z bykami jest 71 katalońskich gmin. Inne, jak na przykład znana z tradycji walk z bykami Cardona, żałują, że w parlamencie podjęto właśnie taką decyzję. „To głupota, zwykła głupota. Wierzę, że wszystko da się jeszcze odwrócić. Jak nie, będę jeździł do Saragossy albo do Francji. Nie rozumiem, jak można wyrzec się tradycji” – skarżył się Pere Carill, mieszkaniec Cardony i zwolennik walk.

[srodtytul]Czy byk sam się prosi?[/srodtytul]

Pierwsze zapiski o walkach z bykami w Katalonii sięgają bowiem XIV wieku, a od XIX wieku w Katalonii odbywało się niemal tyle samo walk z bykami co w Madrycie i tyle samo co w Kraju Basków. Dlatego nie sposób odrzucić głównego argumentu zwolenników walk, że korrida jest dziedzictwem kultury i częścią katalońskiej tradycji. Dla wielu jest sztuką. – Kiedy po raz pierwszy szłam obejrzeć walkę z bykiem, nie miałam dużej ochoty, ale moje obawy zniknęły, i to szybko. Zakochałam się w korridzie od pierwszego wejrzenia i teraz nie odpuszczam żadnej wartej uwagi walce – opowiada „Rz” z zapałem Miriam Callejero, drobna i szczupła historyk sztuki, która przyznaje, że patrząc na walkę, płacze ze wzruszenia. Uważa, że decyzję o zakazie podejmowały osoby, które nigdy nie widziały korridy i nie rozumieją walki żywiołów, jaką reprezentuje.

Kolejnym koronnym argumentem stałych bywalców aren walk z bykami jest przekonanie, że zabijane zwierzę nie cierpi. – Nie zdarzyło ci się skaleczyć albo nabić guza i nie wiedzieć, kiedy to zrobiłaś? Czy wiesz, że ludzie po wypadkach, są w stanie chodzić z połamanymi nogami? To samo dotyczy byków. Są odważne i pełne chęci do walki, zachęcają, żeby stanąć z nimi w szranki. A kiedy torreador wbija im w grzbiet chorągiewki, wręcz napierają, żeby to robił. Niczego nie czują, bo są zdominowane przez złość, adrenalinę i chęć rewanżu – argumentował z zapałem Jose Alvarez, kierujący barcelońskim Centrum Tauromachii. Dla niego decyzja katalońskiego parlamentu jest końcem wspaniałej ery, pełnej pasji i miłości. – Nie można stanąć przed bykiem, który waży 500 kg, i go nie wielbić. Wiesz, kto jest najlepszym przyjacielem Curro Romero, torreadora wszech czasów? Byk. Dostał go w prezencie i nie rozstają się ani na chwilę. Zwierzę chodzi za nim jak wierny pies. Żadne zwierzę nie pójdzie za człowiekiem, który nie kocha zwierząt – przekonuje Alvarez. I podobnie jak wielu miłośników korridy dodaje, że o wiele okrutniej traktowane są zwierzęta w rzeźni niż podczas walki.

Argumenty te nie przekonują zwycięzców głosowania. – Myślę, że nadszedł czas, żeby zrozumieć, że nie jesteśmy jedynym inteligentnym i czułym na ból gatunkiem na planecie. Chociaż bez wątpienia jesteśmy inteligentniejsi i wrażliwsi niż zwierzęta. Jednak z tą świadomością nie będzie trudne zrozumienie, że zwierzętom należą się prawa. A podstawowe z nich brzmi: „nie znęcaj się i nie torturuj” – wyjaśniał dziennikarzom Jordi Portabella, biolog i deputowany lewicowej partii ERC, przeciwnik korridy.

Podobne opinie wyraziło prawie 300 biologów, neurologów, weterynarzy, psychiatrów z całego świata – autorów listu wysłanego przed głosowaniem do katalońskiego parlamentu. Przypominają oni, że byk jest zwierzęciem roślinożernym, czyli z zasady nie jest agresywny. „Kiedy stajemy przed lwem, który od tygodnia nie jadł, patrząc na nas, widzi pożywienie. Kiedy stajemy przed bykiem, zwierzę nie widzi w nas pożywienia. Reaguje agresją, kiedy torreador zaczyna mu wbijać w kręgosłup metalowe szpikulce, i zaczyna się bronić” – tłumaczą naukowcy.

Zdaniem przeciwników walk torreador reprezentuje piękno i sztukę, ale jest to sztuka przestarzała, która wyszła już z mody. „Urządzanie sobie taniej rozrywki polegającej na maltretowaniu przerażonego zwierzęcia świadczy o braku wyobraźni i wrażliwości” – czytamy na stronie Platformy Prou, codziennie odwiedzanej przez tysiące osób. Przed głosowaniem w Barcelonie o zaniechanie walk apelowali tam m. in.: przywódca duchowy Tybetu Dalaj Lama, malarz i rzeźbiarz Antoni Tapies, laureat literackiej Nagrody Nobla John M. Coetzee oraz piłkarz FC Barcelona Carles Puyol.

A działalność Prou poparła WSPA, ta sama, która przyczyniła się w 2005 roku do zakończenia w Wielkiej Brytanii polowania z nagonką na lisy. Tym razem członkowie organizacji dzień przed głosowaniem przekazali katalońskiemu parlamentowi 140 tysięcy podpisów zebranych w 120 krajach.

[srodtytul]Wygrała Katalonia[/srodtytul]

Zakaz walk w Katalonii zamknął jeden rozdział sporu, ale otworzył kilka kolejnych. Między innymi jeszcze bardziej zniechęcił do Katalonii resztę Hiszpanii. Kilka godzin po głosowaniu niemal wszyscy zgodnie zapomnieli o prawach zwierząt i skoncentrowali się na separatystycznych dążeniach Katalończyków. „Wygrały zwierzęta” – podsumował głosowanie madrycki dziennik „El Mundo”, jednak na zdjęciu zdobiącym artykuł zamiast byków uwieczniono katalońskich polityków. Ci też nie przeszli „próby korridy” bez szwanku. Po raz pierwszy deputowani opozycyjnej Partii Ludowej (PP), która w całości sprzeciwiła się ustawie, głosowali razem z rządzącymi Katalonią socjalistami (PSC). Jednym z przeciwników zakazu okazał się lider katalońskiego rządu Jose Montilla. „Jestem za wolnością wyboru. Uważam, że tradycji nie można zakazać prawem” – argumentował.

Zwolennicy korridy bardzo szybko powołali Okrągły Stół do Obrony Tradycji i zapowiedzieli, że zrobią wszystko, by głosowanie zostało unieważnione. Obawiają się też, że Katalonia zarazi swoim pomysłem inne regiony i kraje. I mają w tym swoje racje, bo z 85 gmin, których władze przegłosowały, że są przeciwne korridzie, 71 leży w Katalonii, pozostałe w innych regionach Hiszpanii, Francji i krajów Ameryki Południowej. A wśród broniących praw zwierząt i domagających się skończenia z korridą są deputowani kilku partii Meksyku, którzy listownie poparli inicjatywę. Meksyk jest krajem amerykańskim o najbardziej zakorzenionej tradycji. Od 2004 roku o zniesienie walk z bykami walczą francuscy aktywiści, między innymi Brigitte Bardot i tenisista Yannick Noah.

Ruch przeciwników korridy powoli rozszerza się na inne hiszpańskie regiony. W Madrycie – hiszpańskiej mekce miłośników walk – zebrano ponad 50 tysięcy podpisów i po wakacjach tamtejszy parlament podejmie decyzję, czy godzi się na rozpoczęcie prac nad społeczną inicjatywą ustawodawczą. Protesty zorganizowano też w Andaluzji i Kraju Basków, m.in. podczas słynnej fiesty San Fermin w Pampelunie. Platforma Prou zapowiedziała też, że pomoże wszystkim, którzy chcą pójść tą samą drogą.

[srodtytul]Areny dla artystów[/srodtytul]

Podczas całego zamieszania zapomniano też, że Katalonia nie jest pierwszym hiszpańskim regionem, który zakazał walk z bykami. W 1989 roku zrobiły to Wyspy Kanaryjskie. Tamtejszy parlament zakazał organizowania „krwawych fiest z udziałem zwierząt”. Jednak na Wyspach było niewielu miłośników walk i nikt nie protestował, kiedy jedyną tamtejszą arenę przebudowano na amfiteatr. Również w Barcelonie druga co do wielkości arena, od lat zarastająca trawą, jest właśnie przekształcana na centrum sportowo-handlowe.

Jednak wiadomo, że zakazując korridy, region poniesie duże straty. W Hiszpanii istnieje prawie 3 tysiące aren do walki z bykami, rocznie organizowanych jest średnio 12 tysięcy walk, a sektor zatrudnia 150 tysięcy osób. Roczny dochód z korridy szacowany jest na 2,5 mld euro.

Zdaniem miłośników tauromachii roczne straty w wyniku niesprzedanych biletów wyniosą ponad 12 mln euro, do tego trzeba doliczyć odszkodowania dla właścicieli aren i zasiłki zwalnianych z pracy. Nikt też nie ma pomysłu, co zrobić z Plaza Monumental, zabytkową areną, która mieści ponad 16 tysięcy osób przychodzących nie tylko na walki byków, ale i na koncerty. To tam w 1965 roku odbył się jedyny w Hiszpanii koncert The Beatles, 11 lat później zagrali The Rolling Stones, a potem Bob Marley.

[i]Korespondencja z Barcelony[/i]

Na arenie torreador walczy z bykiem, z trybun oglądają go na czarno ubrani widzowie. Jest ich zaledwie 400, prawie 16 tysięcy miejsc zostało pustych. Niewiele okrzyków radości, choć walka – zdaniem znawców – należy do udanych. Na jej zakończenie zaskakująca decyzja i torreadora, i publiczności: bykowi zostaje darowane życie. To nie scenariusz z filmu Pedro Almodovara, tylko pierwsza po głosowaniu korrida na barcelońskiej arenie Plaza de Toros Monumental. Dla jej uczczenia Rallito (Piorunek), zamiast do położonego opodal sklepu mięsnego, wrócił na pastwisko. Takiego szczęścia nie mieli jego poprzednicy.

[srodtytul]Protestować do końca[/srodtytul]

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał