Ułożony radykał

Gdy Antoni Macierewicz chce zakosztować samotności, ucieka w Gorce. Ma tam chatkę szałas, w której odizolowuje się od świata polityki. W ubiegłym roku spędził w niej latem kilka tygodni. Teraz się obawia, że do górskiej chatki nie pojedzie.

Publikacja: 20.08.2010 11:46

Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz znają się od 1977 roku

Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz znają się od 1977 roku

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Jest człowiekiem bardzo rodzinnym, jak zgodnie mówią jego znajomi. I w prywatnych kontaktach bardzo ułożonym. Takie oblicze Macierewicza musi dziwić tych, którzy znają go tylko z występów w mediach.

W lipcu został przewodniczącym zespołu ds. katastrofy smoleńskiej. I choć zespół ma działać rok, Macierewicz uważa, że każdy stracony dzień może oznaczać groźbę utraty dowodów bądź ich części. Chodzi o zabezpieczenie terenu, znajdujących się tam szczątków itp.

W miniony piątek Macierewicz poleciał do USA. Po co?

– No comments – odpowiada „Rzeczpospolitej”.

Cel tej podróży wydaje się jednak jasny. Chce zapewne przygotować wizytę Petera T. Kinga, wpływowego kongresmena z Nowego Jorku. Wszystko wskazuje na to, że King spotka się we wrześniu z zespołem wyjaśniającym katastrofę. Ma pomóc parlamentarzystom w tym, by międzynarodowe organizacje nadzorowały prace rosyjskiego MAK i aby Amerykanie przekazali Polsce wszystkie możliwe materiały, które pomogą w śledztwie dotyczącym tragicznego lotu prezydenckiej delegacji.

– Mamy już potwierdzenie, że pan senator będzie u nas na początku września – zapewnia Macierewicz. Wizyta Kinga może być o tyle ważna, że jest on autorem istotnej dla Polski rezolucji. Domaga się w niej, aby obie izby amerykańskiego parlamentu opowiedziały się za tym, żeby przyczyny smoleńskiej katastrofy zbadały niezależne międzynarodowe instytucje.

[srodtytul]Twarz PiS[/srodtytul]

Odkąd w połowie lipca Macierewicz został przewodniczącym zespołu, niemal codziennie pojawia się w mediach. Nieobecny publicznie podczas kampanii prezydenckiej teraz stał się główną twarzą PiS.

W ostatniej kampanii Jarosława Kaczyńskiego był „schowany”, bo sztab postawił na miękki wizerunek prezesa PiS. Macierewicz z publicznym image radykała nijak do tego wizerunku nie pasował. – Przez lata postać Macierewicza zdiabolizowano, a on przystał na taki wizerunek – ocenia Eryk Mistewicz, konsultant polityczny.

Czy to oznacza, że po 10 kwietnia Macierewicz w ogóle nie funkcjonował politycznie? Oczywiście, że nie. Był aktywny już w pierwszym dniu po katastrofie. Kontaktował się z Jarosławem Kaczyńskim jeszcze ze Smoleńska. Pojechał tam pociągiem z grupą parlamentarzystów, dla których tak jak dla niego zabrakło miejsca w prezydenckim samolocie. Próbował radzić prezesowi, m.in. jak kontaktować się z Rosjanami. A gdy wrócił do Polski, od razu zainteresował się losem swojego aneksu do raportu z weryfikacji WSI, który od wielu miesięcy leżał w sejfach prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. I w ogóle tym, co się działo w kancelarii Lecha Kaczyńskiego, nagle osieroconej. Miał tam przyjaciół, jak choćby Jana Olszewskiego, prezydenckiego doradcę.

I choć podczas samej kampanii Jarosława nie był członkiem sztabu, pomagał mu. – Przygotowywał merytorycznie prezesa do wystąpienia w sprawie gazu łupkowego – ujawnia sztabowiec europoseł PiS Ryszard Czarnecki. – Ściągał różne informacje, m.in. od Brytyjczyków – dodaje.

Macierewicz zapowiedział, że wstąpi do PiS. Dotychczas nie był członkiem tej partii. Stał na czele stworzonego przez siebie Ruchu Katolicko-Narodowego. Tak było, gdy był weryfikatorem WSI i wiceministrem obrony narodowej w rządzie PiS. Tak było też, gdy z sukcesem startował z list partii Kaczyńskiego do Sejmu w 2007 roku. Oprócz niego z Ruchu Katolicko-Narodowego do parlamentu weszła jeszcze jedna osoba – Krystyna Grabicka.

Dlaczego teraz zdecydował się na akces? Tłumaczy, że po smoleńskiej tragedii siły niepodległościowe powinny się łączyć, zgodnie z zasadą „wszystkie ręce na pokład”. Do PiS we wrześniu ma się przyłączyć nie tylko sam Macierewicz, ale i Ruch, któremu prezesuje. Co charakterystyczne, wszystkie kolejne partie, które zakładał, gdy wyrzucono go z ZChN w 2004 roku, miały w nazwie słowo „ruch”.

[srodtytul]Kontakty z Kaczyńskim[/srodtytul]

Z Jarosławem Kaczyńskim znali się od 1977 roku, gdy ten przyniósł swój tekst do „Głosu”, pisma, które współzakładał w czasach KOR razem z Adamem Michnikiem. Relacje z Michnikiem szybko jednak przerodziły się we wzajemną wrogość, która trwa do dziś. Lewica KOR-owska zarzucała Macierewiczowi, że przywłaszczył sobie „Głos”. Ale „przywłaszczył” go sobie na tyle skutecznie, że wydaje go do dziś. Teraz jednak już tylko w formie internetowej.

Trwająca od ponad 40 lat znajomość z Kaczyńskim, choć dość bliska, nie przerodziła się w przyjaźń. Obaj zresztą mają sporo podobnych cech charakteru. Kaczyński w „Alfabecie braci Kaczyńskich” ocenił Macierewicza tak: „Sprawiał wrażenie człowieka o wyraźnie wodzowskim zacięciu”.

To dość trafna ocena. Potrzeba bycia wodzem tkwiła w nim zawsze. Walczył o przywództwo podwórkowej drużyny w dzieciństwie, chciał być liderem kolejnych ugrupowań, które współzakładał. Gdy to się nie udawało, odchodził. Jako szef kontrwywiadu wojskowego miał wizytówkę, na której pod jego nazwiskiem znajduje się tylko jedno krótkie słowo – „szef”. Sam Macierewicz obrusza się jednak, gdy przypisuje mu się skłonności do szefowania. Obraził się nawet na mnie, gdy w jednym z tekstów opisałam tę wizytówkę.

Jeszcze większą jego irytację budzą teksty o nim, w których opisywany jest jako nieustraszony tropiciel spisków. To opis w wersji light. Bo w wersji hard pojawiają się takie określenia, jak oszołom, człowiek z nienawiścią w oczach, niebezpieczny fanatyk.

Prasa rzeczywiście Macierewicza nie oszczędza, kreując go na czarnego luda polskiej polityki. Gdy został szefem smoleńskiego zespołu i zaczął pojawiać się niemal co dzień w mediach, główne tygodniki przedstawiały jego obszerne sylwetki. I mimo że były różne, choć zdecydowanie negatywne, zawsze pojawiały się w nich dwa wątki.

Wypowiedzi o Macierewiczu zamieszczone w książkach Jacka Kuronia. I zafascynowanie Che Guevarą. Niektórzy dziennikarze pisali nawet, że Macierewicz dostał za swoją pracę magisterską nagrodę jego imienia. To nieprawda. Kuroń faktycznie nazwał go kiedyś człowiekiem chorym z nienawiści, a w swoich wspomnieniach pisał o Antku, który ma szaleństwo w oczach. Ale jest to tylko jedna z tysięcy ocen wystawionych Macierewiczowi.

[srodtytul]Moment przełomowy[/srodtytul]

Na czarną etykietę Macierewicz zapracował sobie, gdy jako szef MSW w 1992 roku ujawnił listę zasobów archiwalnych, nazywaną listą agentów. Umieścił na niej nie tylko ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę, ale także marszałka Sejmu i szefa ZChN, czyli partii, do której należał. Macierewicz do dzisiaj z tamtej decyzji się nie wycofuje (choć sąd lustracyjny Chrzanowskiego z tych zarzutów oczyścił). Uważa ją jednak za jedną z najtrudniejszych w swoim życiu. Wielu polityków i media nie mogą Macierewiczowi tamtych działań zapomnieć. Pamiętają łzy i rozpacz tych, którzy znaleźli się na liście.

Jerzy Wenderlich (SLD) twierdzi jednak przewrotnie, że Macierewicz stał się w ten sposób kilerem lustracji. Posuwa się nawet o krok dalej. – Wszyscy TW (tajni współpracownicy – red.) powinni go wziąć na swojego patrona, bo strywializował lustrację. Ale tak jak w każdej sprawie związanej z Macierewiczem, także w tym przypadku zdania są podzielone. Część polityków i komentatorów uważa, że gdyby nie tamta akcja Macierewicza, lustracji w Polsce w ogóle by nie było.

[srodtytul]Drugi come back[/srodtytul]

Przez następne lata Macierewicz jest raczej na obrzeżach polityki. Do Sejmu w 1997 roku dostaje się z list Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego. Podobnie zresztą jak Kaczyński, który nie chciał startować z ramienia AWS. W następnej kadencji z list LPR, której patronem był ks. Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja. Szybko rozstaje się z Romanem Giertychem, rzeczywistym szefem Ligii. Spotykają się jednak w sejmowej komisji śledczej ds. Orlenu. I tam zaczynają kolejną rywalizację, kto będzie lepszym śledczym, częściej pokazywanym przez media. Mrówcza praca Macierewicza w tej komisji sprawiła, że ponownie ściągnął na siebie światła jupiterów. Obok Giertycha był jej największą gwiazdą.

Do następnego Sejmu z list swojego Ruchu jednak się nie dostał. Mimo wsparcia ks. Rydzyka, który uczynił go jednym z najczęściej występujących gości.

Powrócił jednak na pierwsze strony gazet, gdy premier Kaczyński mianował go w 2006 roku weryfikatorem WSI. Znowu robił to, co lubi najbardziej. U Macierewicza na każdym kroku przebija dusza historyka. Jest nim nie tylko z wykształcenia. Skłonność do przeszukiwania dokumentów przejawiła się także w jego pracy szefa komisji weryfikacyjnej. Spędził setki godzin, buszując w archiwach WSI.

– Jeśli trzeba rąbać las, to wysyła się drwala, a nie baletnicę – wyjaśniał wtedy tę kontrowersyjną dla wielu nominację strateg PiS Michał Kamiński. Bo skłonność do siedzenia w papierach nie ma w przypadku Macierewicza nic wspólnego z zamiłowaniami mola książkowego.

Jego raport z weryfikacji WSI stał się kolejnym megawydarzeniem politycznym. Po jego publikacji przez prezydenta Kaczyńskiego posypała się fala pozwów sądowych.

Sądy powództwa wobec Macierewicza oddalają, najczęściej nakazują przeprosić osoby umieszczone w raporcie Ministerstwu Obrony Narodowej. Ostatnio Macierewicz wygrał w sądzie najwyższym proces z TVN, związany z tym, co o ludziach wymienionych w raporcie mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. I zaczął się pojawiać w TVN i TVN 24, czego od lat nie robił.

[srodtytul]Dlaczego Macierewicz[/srodtytul]

Nim formalnie został przewodniczącym smoleńskiego zespołu, już gromadził różne dokumenty w tej sprawie. Zespół był jego pomysłem. Nie chce potwierdzić, że była to indywidualna decyzja Jarosława Kaczyńskiego. Tylko konsultowana z różnymi kolegami, którzy ją zaakceptowali. Znając jednak Jarosława Kaczyńskiego, to oczywiste, że on zapalił zielone światło dla zespołu i jego szefostwa przez Macierewicza.

Z jakiego powodu tak zrobił, choć zapewne ma pełną świadomość, jak Macierewicz jest odbierany przez opinię publiczną?

W wyjaśnieniu tej sprawy moi rozmówcy są dość zgodni.

Profesor Jadwiga Staniszkis: – Macierewicz ma bardzo cenną wiedzę o mechanizmach działania państwa i służb specjalnych, jest bystry i nastawiony na walkę, inteligentnie kompiluje dostępne dane, potrafi naciskać na polityków. – W ekstremalnych sytuacjach potrzeba ekstremalnych rozwiązań – dodaje. Ma jednak nadzieję, że PiS powraca do koncepcji dwutorowości. Z jednej strony liberalizmu widocznego w kampanii, a z drugiej radykalizmu, który uosabia Macierewicz.

Marek Migalski, europoseł PiS: – Wzrastająca rola Macierewicza jest kontynuacją uznania, że wyjaśnienie tragedii smoleńskiej jest priorytetowe. Cenię jego radykalizm w dociekaniu do prawdy i niezłomny charakter. Cieszę się jednak, że występuje ostatnio w mediach co drugi dzień, a nie codziennie. Bo inaczej może tak się stać, że jeśli nawet wnioski jego zespołu będą porażające, to nikt może w nie nie uwierzyć.

Nawet lewicowy polityk Wenderlich, który w młodości grał w zespole bigbitowym wynajmowanym przez ks. Rydzyka, ocenia, że uczynienie Macierewicza przewodniczącym było dla Kaczyńskiego decyzją bolesną, ale również racjonalną. – Teraz Janusz Palikot musi walczyć nie tyle z PiS, ile z Macierewiczem. W ten sposób PiS się od Palikota uwalnia.

Jest człowiekiem bardzo rodzinnym, jak zgodnie mówią jego znajomi. I w prywatnych kontaktach bardzo ułożonym. Takie oblicze Macierewicza musi dziwić tych, którzy znają go tylko z występów w mediach.

W lipcu został przewodniczącym zespołu ds. katastrofy smoleńskiej. I choć zespół ma działać rok, Macierewicz uważa, że każdy stracony dzień może oznaczać groźbę utraty dowodów bądź ich części. Chodzi o zabezpieczenie terenu, znajdujących się tam szczątków itp.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”