Gdy kilka dni temu niespodziewanie wkroczyła na mównicę zjazdu „Solidarności”, żeby powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu, by „nie buntował ludzi przeciw sobie”, w telewizyjnych relacjach z tego wydarzenia pojawiały się podpisy: „legendarna tramwajarka”, „sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych”. Dziś Henryki Krzywonos przedstawiać już nie trzeba.
Pojawiło się za to pytanie: czy to inauguracja politycznej kariery? Jej znajomi twierdzą, że nie.
– Henia to uosobienie takiej kategorii człowieka, którą ks. Tischner określał „znany z nieostrożności”. Mówi prawdę w oczy nawet wtedy, kiedy by to miało wiele kosztować – ocenia jej znajomy, prawnik Jacek Taylor.
– Kto jak nie ona, kobieta, która za „Solidarność” zapłaciła największą cenę: utratę nadziei na macierzyństwo, ma prawo zabierać głos na jubileuszowym zjeździe? – pyta Teresa Kamińska, była działaczka „Solidarności”. Ale wydarzeń z udziałem Henryki Krzywonos jest coraz więcej. Już następnego dnia po gdańskim występie – 31 sierpnia, dokładnie w 30. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych – była w Warszawie. W klubie Nowy Wspaniały Świat, prowadzonym przez lewicowe środowisko „Krytyki Politycznej”, promowała książkę biograficzną o sobie „Duża Solidarność, mała solidarność”. Przy okrągłym stole zasiadły z nią Jolanta Kwaśniewska, Kazimiera Szczuka, krytyk literacka, feministka, oraz Dorota Gardias, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. W telewizji można było na zmianę oglądać relacje z rocznicowej mszy św. zorganizowanej w Gdańsku przez NSZZ „Solidarność” i relację z konferencji prasowej dawnej działaczki związku.
– To nie była manifestacja – przekonuje Krzywonos. – Kiedy wyznaczano datę promocji, byłam pewna, że na obchody „Solidarności” mnie nie zaproszą. Zaproszenie przyszło kilka dni temu, ale ja taka już jestem, że jak już raz obiecałam, że przyjadę, to muszę być.
W najbliższym czasie czeka nas jeszcze premiera filmu Andrzeja Wajdy „Nie byliśmy bohaterami. Strajk oczami kobiet”, którego jedną z czterech bohaterek jest legendarna tramwajarka.