Maciejowi Pieprzycy udało się zadebiutować długometrażową fabułą „Drzazgi" dopiero w 2008 roku, „Erratum" Marka Lechkiego weszło na ekrany w tym tygodniu. Iwona Siekierzyńska i Artur Urbański do dzisiaj nie zrealizowali filmu kinowego. Po wielkim sukcesie, jakim były ich filmy zrobione w ramach „Pokolenia 2000" nie posypały się dla nich propozycje. Nie mieli szczęścia. Ich wchodzenie w zawodowe życie przypadło na trudny czas. Rząd ciął wydatki na kulturę. Kinematografia dławiła się bez pieniędzy, a to, co miała, wkładała w kosztowne ekranizacje szkolnych lektur. Telewizja zaczęła produkować seriale i tasiemce.
Tym, którzy przyszli po nich, jest łatwiej. Dzisiaj młodzi reżyserzy realizują półgodzinne etiudy w programach „30 minut" i „Pierwszy dokument", a potem składają scenariusze do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. W ostatnich pięciu latach powstało ponad 60 pierwszych filmów. Są stypendia i konkursy scenariuszowe. Grupa „Pokolenia 2000", choć zrobiła bardzo obiecujące godzinne filmy, obijała się o niemożności. Talent trafił w pustkę. Czy jakąkolwiek kinematografię stać na to, by najzdolniejsi, świetnie rokujący artyści, nie mogli przebić się za kamerę?
Krótkie filmy o zagubieniu
W twórczości młodych ludzi szukam możliwości odnowienia kina. Buntu estetycznego, obyczajowego, kontestacji filmowego języka. Ale również nowego sposobu opisywania rzeczywistości – mówi Jerzy Kapuściński, szef studia filmowego Kadr, w którym ostatnio powstały znakomite debiuty Borysa Lankosza („Rewers") i Jana Komasy („Sala samobójców").
Pod koniec lat 90. to właśnie on, pracując w telewizji, wymyślił „Pokolenie 2000". Na rynku filmowym była kompletna posucha. Na festiwalach gdyńskich nie było kogo nagradzać za pierwszy film. W 1995 roku w tej konkurencji mogły wystartować jedynie dwa tytuły: „Pestka" Krystyny Jandy i „Młode wilki" Jarosława Żamojdy.
W 1999 roku Jerzy Kapuściński w swojej redakcji artystycznej programu drugiego TVP wyprodukował skromny projekt Łukasza Barczyka „Patrzę na ciebie, Marysiu". Ciekawa nowocześnie zrealizowana impresja na temat wyborów, jakich trzeba dokonywać, wchodząc w życie – dostała prestiżową nagrodę im. Andrzeja Munka. Wtedy narodził się pomysł zespołu „Pokolenie 2000". W radzie artystycznej, obok Kapuścińskiego, zasiedli Filip Bajon, Janusz Kijowski, Dariusz Jabłoński. Bardzo wspierał projekt ówczesny szef agencji Sławomir Rogowski.
– Pracowaliśmy zbiorowo: w naszym zespole było kilku reżyserów i producentów – opowiada Kapuściński. – Znaliśmy wielu młodych twórców, którzy wcześniej zrobili coś w poniedziałkowym teatrze telewizji, w studiu teatralnym Dwójki, w dokumencie. Także studentów. Kiedy ogłosiliśmy, że czekamy na scenariusze, spłynęło bardzo dużo tekstów. Kilka z nich szybko skierowaliśmy do produkcji.