Był poetą, któremu poezja potrzebna była do uprawiania filozofii, refleksji nad historią czy nad opozycją między człowiekiem a porządkiem przyrody. W dodatku nie była to poezja referująca, sucha, kostyczna i mózgowa, lecz prawdziwa poezja pełna emocji, ironii i paradoksów, która idee filozoficzne przedstawiała w formie metafory, ale i odzwierciedlała je również językiem i formą.
W młodości, tj. przed wojną, uprawiał Miłosz obowiązujący wówczas katastrofizm. W czasie wojny miał niepojęte katastrofy w zasięgu ręki, na co poetycko zareagował dwojako. Ucieczką do krainy niewinnego dzieciństwa – cykl „Świat. Poema naiwne" to przepowiedzenie sobie elementarnych wartości w formie wierszy dla dzieci. Zaś w wierszu „Biedny chrześcijanin patrzy na getto" i innych z cyklu „Głosy biednych ludzi" rozpoczął, niezakończony do dzisiaj, proces rekolekcji świadków Zagłady.
Po wojnie koncentrował się Miłosz na pytaniu, dlaczego tylu ludzi dało się zwieść komunizmowi. Po wielu dziesięcioleciach, zamiast pogłębionej refleksji, mamy myślowy regres obwieszczający: do komunizmu poszli renegaci dla kariery i pieniędzy, ewentualnie ze strachu. Zdrowy trzon narodu pozostał nietknięty.
Dzieło Miłosza nie tylko jest żywe, ale nabiera nowej aktualności, nowych znaczeń. Jego oceny i diagnozy, jego metoda są uniwersalne i służyć mogą jako instrumenty badania i oceniania spraw, którymi on sam nigdy się nie zajmował.
Człowiek przyrodniczy
„Kościołów nie uznają, ani, straszna rzecz, w Boga nie wierzą: zamiast Boga, mówią, ma być eter, a człowiek jest tylko gadająca małpa".
„I cóż stąd – jestem dumny z tego, że jestem ssakiem".
Pierwszy cytat pochodzi z powieści „Płomienie" Stanisława Brzozowskiego, pisarza-filozofa z okresu modernizmu, inicjatora marksizmu na polskim gruncie. Drugi – brzmiący jak riposta – jest wypowiedzią na kongresie naukowym pewnego angielskiego biologa, którą zanotował i przytoczył Czesław Miłosz w tomie esejów „Prywatne obowiązki".
Do szczebla w systematyce żywych stworzeń zdewaluowała się koncepcja człowieka. Człowiek umieszczony w antropo- i geocentrycznym świecie pragnął poznać i rozszerzyć jego granice, rozumując, że w ten sposób realizuje się idea człowieczeństwa. Jednak naukowe odkrycia i koncepcje coraz bardziej obniżały jego pozycję w świecie.
Również pogląd na funkcjonowanie społeczeństwa ulegał zasadniczej przemianie. Pojęciu społeczeństwa przypisano kluczową rolę, tak że stało się ono, jak twierdzi Simone Weil, tym, czym była idea Boga w doktrynach religijnych. Społeczeństwo, zbiorowość, stosunki międzyludzkie przejęły boskie atrybuty.
Miłosz zaproponował więc przewrotnie całkowite odwrócenie ustalonych opinii wartościujących. Kościół, jego skostniały system, inkwizycja, tamowały swobodny rozwój myśli ludzkiej. Ale przez to ratowały ideał człowieka – jako korony stworzenia, jako celu i sensu istnienia świata. Ponadto: lepiej ubóstwiać Boga niż instytucje tworzone przez ludzi.
Intencją Marksa nie było przeniesienie darwinizmu na stosunki społeczne przede wszystkim z powodu silnego poczucia sprawiedliwości leżącego u podstaw jego diagnoz. Niemniej wizja świata, jaką zarysował, często służyła do tworzenia koncepcji czysto przyrodniczych w socjologii. Naukowe (a nie magiczne) poglądy na przyrodę, doktryna „struggle for life" przeniesiona na grunt dyscyplin społecznych, czyli przekonanie, że życiem społeczeństw rządzą te same zasady, co naturą, „prowadzi do kultu siły" – pisze Miłosz w „Prywatnych obowiązkach".
I przywołuje Simone Weil, która cytuje „Mein Kampf": „Człowiek nie powinien nigdy popełniać tego błędu, żeby uważać się za Pana i władcę natury. (...) Przekona się wtedy, że w świecie, gdzie planety i słońce podlegają ruchowi obrotowemu, gdzie księżyce kręcą się dookoła planet, gdzie wszędzie jedynie siła panuje nad słabością każąc jej sobie pokornie służyć albo ją łamiąc, człowiek nie może podlegać specjalnym prawom".
Jednak nie każdy ma odwagę na wyciągnięcie z takich koncepcji wniosków praktycznych. Wprowadzać w czyn to, co uznaje za prawdę, potrafi na ogół tylko psychopata. Lata 30. ubiegłego stulecia to okres wkroczenia aberracji umysłowej, psychopatii do życia codziennego, sztuki (zwłaszcza literatury), wreszcie do polityki.