Inny niż wszystkie

Obraz Jezusa Miłosiernego na początku nikomu się nie podobał. Nawet Siostra Faustyna nie była zadowolona

Publikacja: 31.03.2012 01:01

Inny niż wszystkie

Foto: PAP

Pierwszą osobą, do której zwrócił się ksiądz Sopoćko z propozycją namalowania obrazu, była zakonnica bernardynka siostra Franciszka Wierzbicka. Była ona autorką między innymi dwóch kopii obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej. Siostra Wierzbicka nie zgodziła się jednak na pewne sugestie księdza Sopoćki, i zapewne Siostry Faustyny, co do wizerunku Jezusa. (...)

Drugą osobą, której ksiądz Sopoćko zaproponował namalowanie obrazu Jezusa Miłosiernego, był jego sąsiad, malarz Eugeniusz Kazimirowski. Ten wówczas sześćdziesięciojednoletni absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Akademii Świętego Łazarza w Rzymie, stypendysta uczelni artystycznych we Lwowie, w Monachium i Paryżu, malował głównie pejzaże, portrety i obrazy religijne. Od osiemnastu lat mieszkał w Wilnie. Uczył w seminarium nauczycielskim, a także był dekoratorem w Teatrze Wielkim i Teatrze Polskim. Niemal wszystko, co stworzył, zaginęło w czasie drugiej wojny światowej. Najcenniejszym dziełem, jakie pozostawił, może ze względów nie tyle artystycznych, ile religijnych, jest obraz Jezusa Miłosiernego, który namalował według wskazówek Siostry Faustyny.

Ślady barbarzyństwa

Po raz pierwszy Faustyna pojawiła się w pracowni Kazimirowskiego 2 stycznia 1934 roku. Pracownia znajdowała się na ulicy Rossy 2 (dziś numer 6), w pobliżu cmentarza Na Rossie, jednej z najważniejszych i najpiękniejszych polskich nekropolii. Budynek należał do zespołu klasztornego wizytek, którego centrum stanowił ogromny późnobarokowy kościół Serca Jezusowego, z kopułą zaprojektowaną przez jednego z najwybitniejszych architektów Jana Krzysztofa Glaubitza, wewnątrz ozdobiony freskami i obrazami Szymona Czechowicza.

W porównaniu z drewnianymi domkami klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia potężny zespół klasztorny, w którym wizytki prowadziły szkołę dla dziewcząt szlachetnie urodzonych, musiał zrobić na Siostrze Faustynie imponujące wrażenie.

Dziś po przekroczeniu bramy klasztornej otwiera się zupełnie inny widok. Dziedziniec przedziela mur wzniesiony niedbale z białych cegieł, zwieńczony zwojami kolczastego drutu. Powyżej widać wieżę strażniczą krytą papą. Dalej na prawo widok jeszcze bardziej porażający – okaleczona dawna perła barokowego Wilna. Dowód barbarzyństwa władzy sowieckiej, która po wojnie wyrzuciła z klasztoru zakonnice, a w kościele urządziła więzienie, które działało do 2008 roku.

Na lewo od ceglanego muru odradza się nowy, inny świat. Przyciąga wzrok odrestaurowany nieduży, piętrowy budynek w żółto-brązowej tonacji, z czerwonymi pelargoniami na parapetach. To dawna kapelania wizytek, w której jeszcze niedawno mieściła się administracja więzienia. Do tego domu osiemdziesiąt lat temu przychodziła Siostra Faustyna. Przez pół roku, od stycznia do lipca 1934 roku, instruowała malarza Kazimirowskiego, jak ma wyglądać Jezus na obrazie.

Kazimirowski mieszkał w kapelanii na parterze, ksiądz Sopoćko na piętrze. Pracownia malarska znajdowała się również na parterze, w miejscu, gdzie dzisiaj jest kaplica Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, czyli pierwszego zgromadzenia założonego według objawień Siostry Faustyny przez księdza Sopoćkę. – Wilno jest dla nas ważne. Tu zostało przypomniane światu Miłosierdzie Boże i stąd wyszło na cały świat. Tu powstało nasze zgromadzenie – mówi siostra Anna Młynarczyk z wileńskiego domu Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, w którym mieszka pięć sióstr z Polski i Litwy. Do Wilna siostry powróciły w 2001 roku. W cztery lata później metropolita wileński kardynał Audrys Juozas Bačkis ofiarował im odzyskany przez Kościół budynek dawnej kapelanii wizytek.

Siostry mówią, że to cud, iż znalazły się w tym samym miejscu, gdzie mieszkał ich założyciel ksiądz Sopoćko i gdzie powstawał obraz Jezusa Miłosiernego. – Gdy w 2005 roku dostałyśmy ten budynek, nie pamiętałyśmy o tym – zapewnia siostra Anna. Kapelanię udało się odnowić dzięki pomocy finansowej czcicieli Miłosierdzia. Wewnątrz budynku, na klatce schodowej, wisi ogromny, prosty drewniany krzyż. To pamiątka po księdzu Sopoćce. Zrobił go własnoręcznie, gdy w czasie drugiej wojny światowej ukrywał się w Czarnym Borze w okolicach Wilna.

Długi spacer

W dawnej pracowni malarskiej Kazimirowskiego siostry urządziły kaplicę. Na ścianie wisi fotokopia obrazu Jezusa Miłosiernego w skali jeden do jednego: 2,60 na 1,38 metra. Obraz zajmuje całą wysokość pomieszczenia. Tak było także wtedy, gdy Kazimirowski go malował. Płótno dopasował do dużej starej ramy, którą ktoś mu podarował. Praca trwała ponad pół roku. Nie wiadomo, w jakim stopniu ksiądz Sopoćko wyjawił Kazimirowskiemu, jakie jest pochodzenie idei obrazu. W swoim „Dzienniku" zapisał, że „częściowo" go wtajemniczył, „prosząc o zachowanie sekretu".

Siostra Faustyna przychodziła na ulicę Rossy raz lub dwa razy w tygodniu, w towarzystwie przełożonej matki Ireny Krzyżanowskiej, którą czasem zastępowała siostra Borgia Tichy.

Matka Irena Krzyżanowska: „Ażeby nie zwracać uwagi sióstr odnośnie do wewnętrznych przeżyć Siostry Faustyny, w każdą sobotę w godzinach rannych chodziłam z nią na mszę św. do Ostrej Bramy, a po mszy św. wstępowałyśmy do artysty malarza, któremu Siostra Faustyna udzielała dokładnych informacji, jak powinien wymalować obraz miłosiernego Pana Jezusa".

Z klasztoru do Ostrej Bramy i dalej na Rossę jest ponad pięć kilometrów. Siostry miały więc co sobota długi spacer po Wilnie. Ze wspomnień Borgii Tichy wynika, że wizyty odbywały się w niedziele, a siostry na Rossę jeździły. Być może wraz ze zmianą osoby towarzyszącej zmieniły się zwyczaje.

Siostry zatrzymywały się w mieszkaniu księdza Sopoćki na piętrze. Siostra Borgia Tichy: „Tu pozostawałam sama, a Siostra Faustyna w towarzystwie księdza Sopoćki udawała się do pracowni. Po niedługiej chwili wracała po mnie, po czym odjeżdżałyśmy do domu".

Faustyna dawała wskazówki Kazimirowskiemu i martwiła się w duchu, że Jezus na obrazie nie jest tak piękny, jakim Go widziała. Ksiądz Sopoćko wspomina, że bardzo zależało jej też, aby Jezus był ukazany w takiej postawie, w jakiej Go ujrzała. „Według Siostry Faustyny obraz Pana Jezusa ma być w postawie idąco-stojącej, jak to zwykle bywa, gdy się zatrzymujemy dla powitania kogoś – pisał ksiądz Sopoćko. – Oczy mają być nieco spuszczone, a spojrzenie miłosierne jak z krzyża. Prawą rękę ma mieć podniesioną do wysokości ramienia, by błogosławić, a lewą uchylać szatę w okolicy serca niewidzialnego. Spod uchylonej szaty mają tryskać dwa promienie. Na prawo do widza blady, a na lewo czerwony. Promienie te mają być przezroczyste, ale oświetlać odpowiednio postać Zbawiciela, jak i przestrzeń przed Nim".

Kiedy ksiądz Sopoćko zapytał Siostrę, co mają oznaczać dwa promienie na obrazie, po kilku dniach powiedziała to, co usłyszała od Jezusa: „Te dwa promienie oznaczają krew i wodę – blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz... Te dwa promienie wyszły z wnętrzności miłosierdzia mojego wówczas, kiedy konające serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu. Te promienie osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca mojego" (Dz. 299). (...)

Tak już musi być

Prace nad obrazem powoli dobiegały końca. Podczas wizyt w pracowni malarskiej Siostra Faustyna musiała nieraz okazywać niezadowolenie, bo Kazimirowski kilkakrotnie poprawiał obraz. Aby zgodnie ze wskazówkami uchwycić postawę Jezusa, poprosił nawet księdza Sopoćkę, by pozował ubrany w albę. Chodziło również o układ szat, ułożenie rąk, nóg, głowy, kierunku spojrzenia. Po latach, informuje ksiądz Andrzej Witko, autor wielu książek o Faustynie i Bożym Miłosierdziu, stało się to powodem zarzutów, że Jezus na obrazie stoi jak ksiądz Sopoćko podczas odprawiania mszy św.

Pozostała jeszcze kwestia napisu na obrazie. Faustyna obiecała poinformować o nim księdza przy następnej spowiedzi. Ale odchodząc od konfesjonału, otrzymała „wewnętrzne zrozumienie, jaki ma być ten napis". „Jezus mi przypomniał, jako mi mówił pierwszy raz, to jest, że te trzy słowa muszą być uwidocznione. Słowa te są takie: Jezu, ufam Tobie" (Dz. 327). Takie słowa usłyszała podczas objawienia w Płocku w lutym 1931 roku. Ksiądz Sopoćko wykonał więc napis na płycie i przymocował do ramy obrazu. Dzieło było skończone.

W różnych wspomnieniach pojawiają się różne daty ukończenia malowania obrazu. Ksiądz Sopoćko pisał o maju, innym razem o czerwcu, a jeszcze innym o lipcu 1934 roku. Zapewne w maju obraz wydawał się gotowy, ale malarz do czerwca albo nawet lipca nanosił jeszcze poprawki.

Matka Irena Krzyżanowska: „Gdy obraz był na wykończeniu, weszłam z Siostrą Faustyną do pokoju i razem miałyśmy wydać opinię, czy jest dobry. Siostra Faustyna nie była zadowolona całkowicie, czym profesor Kazimirowski był zmartwiony. Pomimo naszych pewnych zastrzeżeń obraz zrobił wrażenie czegoś innego od zwykłych obrazów".

Prawdopodobnie o tej właśnie wizycie pisała Faustyna w „Dzienniczku": „Kiedyśmy wyszły od tego malarza, matka przełożona została w mieście dla załatwienia różnych spraw, ja sama powróciłam do domu. Zaraz udałam się do kaplicy i napłakałam się bardzo. Rzekłam do Pana: Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? Wtem usłyszałam takie słowa: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej" (Dz. 313).

Po tych słowach Jezusa Faustyna uspokoiła się. Siostrze Borgii powiedziała więc: „To nie jest to, co być powinno, ale tak już musi pozostać". Ta jednak, gdy kilka miesięcy później zobaczyła gotowy obraz w ciemnym korytarzu w klasztorze Bernardynek, nie kryła krytycznej opinii: „Postać Pana Jezusa pod względem artystycznym pozostawiała wiele do życzenia. Począwszy od samej dysproporcji osoby, ustawienia stóp i twarzy Chrystusowej typowo bizantyńskiej. Nie dziwię się Siostrze Faustynie, jako mającej choć podświadomie poczucie piękna, że nie mogła być zadowolona".

Ksiądz Sopoćko, który przyznawał we wspomnieniach, że obraz nie bardzo mu się podobał pod względem artystycznym, podkreślał, iż Siostra Faustyna „nie uskarżała się już więcej na niepoprawność" obrazu i „na ogół była zadowolona". Zapłacił więc malarzowi i zabrał płótno do mieszkania na piętrze.

Kazimirowski zrobił także mniejsze szkice obrazu. Nie wiadomo, ile ich było. W marcu 1936 roku Siostra Faustyna zabrała jeden z nich z Wilna do Warszawy i przekazała matce Michaeli Moraczewskiej, prosząc, by zawiesiła go w kaplicy. Przełożona odmówiła, tłumacząc, że obraz wzbudziłby zdziwienie sióstr. Złożyła go więc do archiwum, które spłonęło w powstaniu warszawskim.

Fragment książki Ewy K. Czaczkowskiej „Siostra Faustyna. Biografia świętej", która ukaże się w kwietniu nakładem wydawnictwa Znak

Pierwszą osobą, do której zwrócił się ksiądz Sopoćko z propozycją namalowania obrazu, była zakonnica bernardynka siostra Franciszka Wierzbicka. Była ona autorką między innymi dwóch kopii obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej. Siostra Wierzbicka nie zgodziła się jednak na pewne sugestie księdza Sopoćki, i zapewne Siostry Faustyny, co do wizerunku Jezusa. (...)

Drugą osobą, której ksiądz Sopoćko zaproponował namalowanie obrazu Jezusa Miłosiernego, był jego sąsiad, malarz Eugeniusz Kazimirowski. Ten wówczas sześćdziesięciojednoletni absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Akademii Świętego Łazarza w Rzymie, stypendysta uczelni artystycznych we Lwowie, w Monachium i Paryżu, malował głównie pejzaże, portrety i obrazy religijne. Od osiemnastu lat mieszkał w Wilnie. Uczył w seminarium nauczycielskim, a także był dekoratorem w Teatrze Wielkim i Teatrze Polskim. Niemal wszystko, co stworzył, zaginęło w czasie drugiej wojny światowej. Najcenniejszym dziełem, jakie pozostawił, może ze względów nie tyle artystycznych, ile religijnych, jest obraz Jezusa Miłosiernego, który namalował według wskazówek Siostry Faustyny.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą