W stronę Zaleszczyk

Mit „zaleszczyckiej szosy", którą 17 września 1939 roku tchórzliwie miał uciekać do Rumunii polski rząd, był latami wbijany do głów uczniom w PRL. I to wbijany tak skutecznie, że na dobre wyparł pamięć o „polskiej Riwierze"

Publikacja: 15.09.2012 01:01

Kiedys? wracano te?dy z brydz?a, dzis? – z pastwiska

Kiedys? wracano te?dy z brydz?a, dzis? – z pastwiska

Foto: Plus Minus, Waldemar Adamczewski Waldemar Adamczewski

Wielmożna Pani! W odpowiedzi na kartkę Wielmożnej Pani komunikujemy uprzejmie, że cena pokoju wraz całodziennym utrzymaniem i pościelą wynosi za miesiąc czerwiec 5–6 zł od osoby. Posiłki wydaje się cztery razy (śniadanie – obfitsze, obiad, podwieczorek, kolacja). Pensjonat nasz jest pięknie położony na stoku jaru, tuż nad Dniestrem, obok plaży słonecznej – ma balkony i tarasy. Pokoje są słoneczne, przeważnie od południa. Oczekujemy łaskawego przybycia. Informujemy równocześnie, że na dworcu po przyjeździe należy zwrócić się do portiera „Naddniestrzanki". Z poważaniem Zarząd pensjonatu Naddniestrzanka – Maria Filipowska". Kartkę, opatrzoną datą 11 maja 1939 roku, wysłano do Jakobiny Skomskiej na adres jej zakładu pracy: „Fabryka Lokomotyw, Chrzanów, woj. krakowskie".

Jakobina Skomska, maszynistka-stenotypistka, miała wtedy 25 lat i szukała dobrego miejsca na urlop. W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Trzebini zachowały się kartki pocztowe z czterech pensjonatów – w Zaleszczykach, Jaremczy, Juracie i Poroninie – z informacjami o warunkach pobytu. Czy panna Skomska wybrała Zaleszczyki? Być może. Urlop nad Dniestrem był wprawdzie nieco droższy niż w Poroninie (tu pokój z całodziennym utrzymaniem kosztował 4 zł za dobę), ale znacznie tańszy niż w Juracie (8 zł za pokój „z całkowitym wykwintnym utrzymaniem" plus 10 proc. „na służbę po wodę"). No i Zaleszczyki miały już ugruntowaną opinię modnego kurortu – były lubiane przez bohemę i arystokrację, elity polityczne i inteligencję, ale osiągalne także dla skromnej urzędniczki z Chrzanowa.

Onet wie, czego chcę

Nikomu się wtedy jeszcze nie śniło, że wkrótce staną się – i to na długie dziesięciolecia – synonimem klęski II RP. Mit „zaleszczyckiej szosy", którą 17 września 1939 roku tchórzliwie miał uciekać do Rumunii polski rząd, latami wbijany był do głów wszystkim uczniom w PRL. I to wbijany na tyle skutecznie, że całkowicie wyparł ze zbiorowej pamięci lata świetności „polskiej Riwiery", jak w Dwudziestoleciu Międzywojennym – pewnie trochę na wyrost – nazywano to kresowe miasteczko. Ucieczka z eleganckich Zaleszczyk lepiej się widać komponowała z porażającym obrazem klęski sanacji niż przejście graniczne w okolicy Kut nad Czeremoszem, gdzie faktycznie ewakuowali się prezydent Mościcki z ministrami oraz naczelnym wodzem marszałkiem Rydzem-Śmigłym na wieść o wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej.

Gdy więc dziś przyjeżdża się do Zaleszczyk, to mimowolnie szuka się tej fatalnej szosy. Oczywiście się jej nie znajduje, bo to nie była „ta" szosa. Gorzej, że nie są to też „te" Zaleszczyki. Te dzisiejsze nie za wiele mają wspólnego z uzdrowiskiem sprzed 73 lat.

Pozostało jeszcze 84% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Plus Minus
Polska jest na celowniku Rosji. Jaka polityka wobec Ukrainy byłaby najlepsza?
Plus Minus
„Kształt rzeczy przyszłych”: Następne 150 lat
Plus Minus
„RoadCraft”: Spełnić dziecięce marzenia o koparce
Plus Minus
„Jurassic World: Odrodzenie”: Siódma wersja dinozaurów
Plus Minus
„Elio”: Samotność wśród gwiazd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama