Dużo czytałam. W książce „Chernobyl 01:23:40: The Incredible True Story of the World's Worst Nuclear Disaster" Andrew Leatherbarrowa opisana jest na przykład historia trzech nurków, których heroiczna akcja uratowała nas przed drugim wybuchem. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie książka białoruskiej noblistki Swietłany Aleksijewicz. „Czarnobylska modlitwa" [wyd. pol. Czarne 2012 – red.] – to taki duchowy traktat na temat tego, co tam się wydarzyło. Seria esejów i wywiadów z ocalonymi i ludźmi, którzy wciąż mieszkają w zonie. Wielu z nich żyje, choć dawno skazano ich na śmierć. Ich wspomnienia sprawiają, że na chwile staje serce. Chore dzieci, opuszczone domy zasiedlone przez zdziczałe psy i ogrom ludzkiego cierpienia. W pewnym momencie pojawia się tam taka myśl, która ogromnie mnie poruszyła. Aleksijewicz pisze, że w tej części świata ludzie są przyzwyczajeni do zła. Naziści, Sowieci, kolejna wojskowa formacja, która idąc wiejską drogą, strzela do każdego, kogo napotka. I nagle natura zła się zmieniła. Zagrożeniem nie był już człowiek, ale powietrze, którym oddychali, woda do picia, jedzenie, ziemia, która przez lata ich karmiła. Przez dwa tygodnie nikt nic nie mówił, ludzie nie do końca rozumieli, co się właściwie wydarzyło. Pamiętajmy, że tragedia była też traumą na tym poziomie.
Choć akcja rozgrywa się 33 lata temu, to podejmowane w serialu tematy okazują się bardzo współczesne, a historia katastrofy urasta do pozycji adekwatnej tu i teraz metafory.
Kiedy wybuchł reaktor, a nad regionem zawisło widmo niewyobrażalnej katastrofy, wielu ludzi weszło w fazę całkowitego zaprzeczenia. Nie chcieli się przyznać sami przed sobą, jak poważna jest sytuacja. Jak już mówiłyśmy, do dziś ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że dosłownie jeden dzień dzielił nas od całkowitego zniszczenia... No właśnie, czego? Połowy kontynentu? Całego kontynentu? Wciąż nie wiemy, co dokładnie by się wydarzyło, gdyby doszło do drugiej eksplozji.
Jak powiedział Gorbaczow, Czarnobyl był początkiem końca Związku Radzieckiego. Po tym, jak niemal wysadzili świat, utrzymywanie totalitarnej kontroli stało się niemożliwe. To wszystko przeraża tym bardziej, że z czasem odkrywamy, co było przyczyną tej tragedii. Schematy państwowej kontroli, kontrola przepływu informacji, egoizm. Ludzka pycha i żądza władzy. Biurokracja, małostkowość, walka o pozycję dla samej pozycji. Bitwa o władzę na każdym poziomie machiny, która spowodowała katastrofalną pomyłkę. To przerażająca historia, szczególnie w naszych czasach. Serial nie ma ambicji zmieniania świata, ale to na pewno głos w sprawie. Taka zaczepka: „Spójrzcie w lustro, obudźcie się, zobaczcie, kim naprawdę jesteście". „Czarnobyl" nie ma kaznodziejskich zapędów. Ale chce otwierać oczy.
Temat medialnych manipulacji wciąż jest obecny, choć zmienił się kontekst tej debaty.
Jesteśmy politycznie manipulowani przez media społecznościowe, internet. W tej rzeczywistości nie ma żadnego nadzoru czy międzynarodowego standardu redaktorskiego, jaki te firmy technologiczne musiałyby spełniać. Ich algorytm nastawiony jest wyłącznie na zysk. To sprawia, że ludzie mogą publikować rzeczy, które często są całkowicie fikcyjne. Prawda stała się elastyczna. Traktuje się ją jak coś, co można naginać. I tak na naszych oczach niszczy się demokrację. Płyniemy łódeczką przez strumyk pełen odchodów, tylko szkoda, że nie mamy wioseł.